piątek, 29 czerwca 2012

ROZDZIAŁ 15

Gwałtownie zeskoczyłam z parapetu i cisnęłam komórką na drugi koniec pokoju.
Normalnie wzięłabym to za jakiś mało śmieszny żarcik i udawała greka, ale zważywszy na obecną sytuacje nie mogłam chojraczyć.
Wzięłam kilka głębokich wdechów.
- Z tym rzutem to chyba serio przegięłam. - powiedziałam sama do siebie. - To na pewno żart.
Tak , najlepiej udawać że nic sie nie stało.Nie mogłam popadać w paranoje tylko dlatego że śledził mnie jakiś psychiczny wampir i nawet nie wiedziałam kim jest.
Podniosłam telefon i zbadałam szkody.Pęknięty ekran i klawiatura w częściach.
Czyli jednak już nie podziała ....umarł śmiercią tragiczną.
Następnego dnia w szkole dostałam zaproszona na imprezę urodzinową koleżanki z podstawówki ,Regan.
Nie mogłam odmówić więc wieczorem pojawiłam się w jej domu.
Miała dom mniejszy od Toma ,ale i tak nie zaliczał się do tych małych domków dla jednej rodziny.
Jak to na imprezach, w środku było tłoczno i prawie nie dało się oddychać.Chociaż większość ludzi tu obecnych była zbyt zajęta obściskiwaniem się by to zauważyć.Boże , kogo ja oszukuje .. nawet fali tsunami by nie zauważyli.Jak się okazało do tych ludzi zaliczali się również Zoe i Nicholas.
Siedzieli na jednej z sof i namiętnie się całowali.Poczułam małe ukłucie zazdrości na ten widok.
Gdzie był Cam ? Co on sobie myślał zostawiając mnie tak.
Nie mogąc dłużej patrzyć na tę parkę, odwróciłam się na pięcie i wpadłam prosto w czyjeś potężne ramiona.
- Auu. - potarłam czoło.Podniosłam wzrok i ujrzałam stojącego przede mną piekielnie przystojnego mężczyznę.Miał ciemną karnacje i czarne włosy.Wystające kości policzkowe i orli nos.Był albo Hiszpanem albo Włochem.Mimo wszystko był jakiś dziwny.Nie mogłam się pozbyć wrażenia że coś z nim jest nie halo.
- Perdon. - powiedział w końcu łagodnym głosem. Ha, jednak Hiszpan.- Nic Ci się nie stało? Realmente, lo siento mucho.
- Wszytko ok. - pokiwałam głową.
- Estoy feliz. Co powiesz na drinka w ramach przeprosin, że na ciebie wpadłem?
- Ale to ja wpadłam na ciebie.
- Na jedno wychodzi.Nie daj się prosić , amiga. - powiedział chwytając mnie za ramie.
Nie co zuchwały gest jak na minute znajomości, ale nazwał mnie amiga.Co cokolwiek to znaczy...
- No ok, amiga. Chodźmy.
Spojrzał na mnie na na głupka i wybuchnął śmiechem. - Co ? - spytałam.
- Amiga to znaczy przyjaciółka.Rodzaj męski to amigo.
- Aaaa , więc nazwałam cię przyjaciółką ?
- Si. - potaknął, szczerząc się.
- Przepraszam. Nie jestem dobra jeśli chodzi o hiszpański.
- Nic nie szkodzi.
Dobre pięć minut przepychaliśmy się do stolika z napojami. Zważywszy na taki tłum to i tak chyba niezły czas.Może nawet jakiś rekord.
Wzięliśmy swoje drinki i usiedliśmy na wolnej sofie.
- Tak w ogóle to jestem Santiago. - podał mi wolną rękę.
- Ja jestem Solange. - ścisnęłam dłoń i wzięłam łyk picia.
- Solange mówisz... - wlepił we mnie wzrok, jakby chciał zajrzeć do mojej duszy.Oczy miał zielone, ale to był jakiś nienaturalny odcień zieleni.Jakby wyblakły.Coś z nim jest nie tak, mówił mi cichy głosik w głowie.Gdy jego spojrzenie stało się już nie do zniesienia postanowiłam kontynuować rozmowę.
- Jesteś z Hiszpanii ? - spytałam.
- Si. Aż tak widać ? - spytał z udawanym sarkazmem.
- Si. - próbowałam naśladować jego hiszpański akcent ale wyszło coś jak gdakanie.
Odchylił głowę do tyłu i buchnął śmiechem.Siedzieliśmy chyba z godzinę i rozmawialiśmy o jego kraju i wszystkich innych rzeczach.
- Tańczysz ? - spytał , pokazując ręką na pokój obok.Pełno ludzi tańczyło na środku w rytm muzyki.
- A co mi tam... - powiedziałam chwytając go za rękę i ciągnąc do pokoju obok.
Weszliśmy prawie w sam środek tłumu i zaczęliśmy tańczyć.Nigdy nie byłam dobra w tańczeniu ale tutaj nie wydawało się to aż takie straszne.Po prostu dałam się ponieść muzyce.
Nagle muzyka zwolniła i ludzie zaczęli się parować.
- Mogę , amiga ? - spytał Santiago chwytając mnie za rękę z uśmiechem.
Już miałam się zgodzić gdy nagle usłyszałam ostrzegawcze warknięcie chłopaka, który właśnie wyłonił się z tłumu otaczającego nas z lewej.
- Nie wydaje mi się. - zagrzmiał Lucas, ruszając do przodu i zatrzymując się dopiero u mojego boku.
Zaborczo położył mi rękę na szyi. Męski sygnał ; ,,Jest moja, odczep się''.
Tyle że ja nie chciałam żeby Santiago się odczepiał. I najwyraźniej on i tak nie miał takiego zamiaru bo zignorował chłopaka stojącego obok mnie i z uśmieszkiem na twarzy chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie.Odważny czyn, ale też niezwykle głupi.
Lucas zrobił minę ponurą jak chmura gradowa.Byłam pewna że rzuci się do bitki nie zależnie od niebezpieczeństwa.Szczerze zdumiewał mnie fakt że jeszcze do tej pory się nie zabił.
Ale on tylko chwycił mnie za drugie ramię i pociągnął z taką siłą że ledwo zdusiłam okrzyk bólu.
- Co robisz ? - warknęłam.
- Chodź ze mną.
Wyrwałam się z uścisku. - Zostaw mnie! - Ale mimo to zaciągnął mnie w róg pokoju.
Poszukałam wzrokiem Santiago. Dalej stał tam gdzie poprzednio i patrzył prosto na nas.
- Co z tobą?! - warknęłam gdy w końcu mnie puścił.- Odbiło Ci?
Spojrzał na Santiago. - Po co z nim gadasz ?
- A co Ci do tego ? Zabronisz mi z nim rozmawiać ?!
- A owszem. - syknął z gniewem w oczach.
- Akurat - mruknęłam i ruszyłam do przystojnego kolegi.Niestety, tak jak myślałam nie zrobiłam dwóch kroków a już Lucas chwycił mnie w talii,postawił przy ścianie przycisnął do niej własnym ciałem.
- Nigdzie do niego nie pójdziesz.
Mój gniew sięgnął zenitu i nie wytrzymałam. - Jaki ty masz problem ? Nie mogę gadać z innymi chłopakami tylko dlatego że jesteś zazdrosny ? - rzuciłam.
Na jego twarz wpłynął ponury uśmiech. - Zazdrosny ? - zadrwił.
No tak , powinnam była wiedzieć że Lucas nie należny do tych co bywają zazdrośni.
- To o co ci chodzi ?
Przycisnął mnie mocniej do ściany. - To wampir, idiotko!
Zamarłam w bezruchu. Wampir..
To dlatego wydał mi się taki podejrzany.Spojrzałam na Santiago ponownie i o dziwo dopiero teraz dostrzegłam jego nienaturalny bezruch.Jak mogłam być taka głupia.
- Ale skąd wiesz że ma złe zamiary ? - próbowałam bronić się jedynym argumentem jaki mi został.
Mój mur obronny runął , gdy okazało się że mój nowy amigo to wampir.Więc może chociaż był jednym z tych dobrych. Zawsze jest nadzieja.
- To kolega Nicholasa. - podsumował Lucas.No i moja ostatnia deska ratunku poszła na dno.
- Niech to szlak. - starałam się zachować obojętny ton głosu.Tak na prawdę zawiodłam się, ale nie na Santiago tylko na sobie.Że też od razu nie zorientowałam się że to wampir.
A skoro kumplował się z Nicholasem, to nie było nawet mowy żeby był tym dobrym.
Ale nie chciałam dać Lucasowi tej frajdy wybawienia mnie z kłopotów.Po pierwsze, kłopotów nie miałam a po drugie prędzej dałabym się rozszarpać Santiago niż dała Lucasowi tą satysfakcje.
Miałam więc dwie opcje. Zacząć gadać z Lucasem,przeprosić za wcześniejsze ignorowanie i poprosić by zrobił coś z wampirem albo olać go i wrócić do potańcówek z wampirem, mając szczerą nadzieje że nie ma zamiaru zrobić nic, bym musiała używać kołka schowanego za paskiem spodni.I tak na niewiele by mi się zdał.Zanim zdążyłabym po niego sięgnąć już nie miałabym głowy.
Nie zważając na okoliczności wybrałam drugą opcję.
- Moja sprawa z kim się zadaje. - powiedziałam wyniosłym tonem, a przynajmniej tak miał brzmieć - Puszczaj mnie.
Chłopak warknął, ale odsunął się i poszłam tanecznym krokiem w stronę Santiago.
Tańczyłam dobre pół godziny i w tym czasie Lucas zdążył się ulotnić, bo nigdzie go nie widziałam.
W końcu wkurzona zachowaniem przyjaciela wyszłam z pokoju.Chciałam spokojnie pomyśleć.Usiadłam na schodach a zaraz obok mnie pojawił się Santiago.- Co się dzieje ? -spytał.
- Głowa mnie boli. - skłamałam.
- U góry jest cicho. Chcesz tam iść ?
- Nie , dzięki. Nie lubię przebywać sama w jednym pokoju z wampirem - zadrwiłam kładąc nacisk na ostatnie słowo.Miałam nadzieje że przejmie się tym że znam jego tajemnice,ale temu powieka nawet nie drgnęła.Zamiast tego uśmiechnął się szyderczo.
- Więc twój przyjaciel Ci powiedział ?
- Tak. Poza tym i tak sama bym się domyśliła.
Santiago westchnął - Skoro już wiesz , amiga , to muszę z tobą porozmawiać. Chodź ze mną.
- Nie - odmówiłam stanowczo.Nie miałam zamiaru skończyć jako kolacja.
- To ważne. - naciskał Hiszpan.
- Nie obchodzi mnie to ,amigo . Nigdzie z tobą sama nie idę.
Santiago wbił wzrok w ziemię i podrapał się po nosie.Wiedziałam ze szuka w sobie cierpliwości.
- Chodzi o Cam'a. - powiedział cicho.Serce mi przyśpieszyło i on dobrze wiedział że tak będzie.
- Coś mu się stało ? - próbowałam ukryć desperację w głosie
- Będę o tym mówił tylko na osobności.Pójdziesz ze mną czy nie ?
Nie mając większego wyboru pokiwałam głową i weszłam po schodach na górę.
I głupio zrobiłam, bo gdy tylko zatrzasnęłam za sobą drzwi mój umysł wypełniła pustka i straciłam przytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz