- Cholera. - mruknęłam, gdy tylko otworzyłam oczy. Czaszkę z tyłu przeszywał niewyobrażalny ból.- Co się stało? - Rozejrzałam się.Byłam w lesie, przywiązana do drzewa.Nie za dobrze..
- Nie sądziłem że jesteś taka naiwna, amiga. I to ma być przyszła łowczyni Allenów ? - odezwał się zza drzewa cierpko męski głos.No tak, teraz wspomnienia napłynęły pełną falą.
- Santiago. - niemalże warknęłam. - Czego ode mnie chcesz ?
Wysoki chłopak wyłonił się zza drzewa z ironicznym uśmieszkiem i wbił we mnie rozbawiony wzrok.
- Ja nic od ciebie nie chce. - powiedział w końcu - Ale mój znajomy owszem.Chyba zalazłaś mu za skórę, Solange.
- Gdzie on jest ?
- Już do nas idzie. - powiedział po czym zniknął wśród drzew.
Ale ze mnie idiotka, pomyślałam.Żeby zrobić za złość Lucasowi poszłam bawić się z wampirem i jeszcze jakby tego było mało stanęłam do niego plecami. Straszny błąd, za który teraz przyjdzie mi zapłacić.
- Kogo my tu mamy? - usłyszałam za sobą kpiący głos Nicholasa.- Solange Allen przywiązaną do drzewa.
Sekundę później stał naprzeciwko mnie a zaraz obok niego zdematerializował się Santiago.
- Cześć , Nick - rzucił Hiszpan.
- Dobrze się spisałeś. - powiedział drugi klepiąc do w ramię.
- Teraz już nie jestem Ci nic winien. - warknął Santiago krzywiąc się na dotyk Nicholasa.Spojrzał na mnie i powiedział ; -Pamiętaj, że gdybyś posłuchała przyjaciela nie byłoby cię tutaj - i zniknął.
- Czego ode mnie chcesz, Nicholas? Rady? Problemy z nową dziewczyną? - zadrwiłam.
- W twojej obecnej sytuacji raczej nie byłbym taki wyszczekany. - rzucił łapiąc mnie za brodę. - A może porozmawiamy o moim braciszku.Pamiętasz go jeszcze ?
- Zamknij się.
- O, a jeśli już mówisz o słodkiej Zoe to ona wcale nie jest moją dziewczyną. - powiedział nagle. - Używam jej bardziej jako leku na nudę, a przy okazji dowiaduje się o tobie wielu rzeczy, moja śliczna.
- Wykorzystujesz ją ? - coś zaczęło się we mnie gotować. - Ty łajdaku.
- Takie są wampiry. Łajdackie, fałszywe,nieokrzesane,dzikie i nieprzewidywalne.Wymieniać dalej ?
- Nie , dzięki. A tak serio, czego ode mnie chcesz ?
- Czego? Twojego zniknięcia, oczywiście.
- Zamierzasz mnie wysłać na Arktykę? Czy może raczej w kosmos. - spytałam z sarkazmem.
- Zamierzam cię zabić, słonko.- powiedział lodowatym tonem.Nachylił się nade mną i uśmiechnął się.
Nie żartował.A ponieważ od razu poznałam ten uśmiech, od razu skojarzyłam kilka faktów.
- To ty mnie śledziłeś.I w snach ... - powiedziałam ale głos ugrzęzł mi w gardle.Łzy wezbrały mi się w oczach.
- Tak, tak. Od miesięcy nawiedzałem cię w snach jako mężczyzna bez twarzy.Chciałem żebyś się bała.Potem pojawiłem się w twoim życiu we własnej osobie, ale ty dalej nic nie skojarzyłaś. - uśmieszek nie znikał z jego twarzy gdy przyznawał się do wszystkiego i mówił o różnych strasznych rzeczach.
- A Sophie ? - spytałam jadowitym tonem.Teraz mój cały strach,który trzymałam w sercu od miesięcy zmienił się w czystą nienawiść.- Co ona Ci zrobiła ? - warknęłam.
- Złe miejsce ,zły czas - odparł po prostu.
- Więc to Ciebie szuka.
- Tak , jakimś cudem smarkula coś zapamiętała.Stała się problemem.A tak się składa że ja nie lubię problemów, więc niedługo dostaniesz zaproszenie na jej pogrzeb.
- Zakon do tego nie dopuści.Powstrzymają cię. - odparowałam.
Ten momentalnie zacisnął mocniej dłoń na moim gardle i dziki gniew pojawił się w jego oczach.
- Nic nie zrobią! Są tak bezużyteczni jak myszy.
- A Cam? - spytałam nagle. - Co on miał z tym do czynienia ?
Nicholas nagle się uśmiechnął.
- Twój ukochany Cam. - powiedział przesłodzonym głosikiem. - To on pierwszy miał cię zabić.Nawet zgłosił się na ochotnika. - powiedział uśmiechając się pogodnie.
Cała krew chyba odpłynęła mi z twarzy.Poczułam bolesny ucisk w sercu i nie mogłam powstrzymać łzy, która spłynęła mi po policzku. Nie możliwe , pomyślałam.
- Kłamiesz. - powiedziałam cicho, nie pewna swojego głosu.
- O nie, kochanie. Wcale nie kłamie. Myślisz że czemu tak się do ciebie zbliżył? Wampir do łowcy.
- Kłamiesz!- krzyknęłam bardziej pewnie.
- Sam zaproponował żebym najpierw napastował cię w snach , a potem nawet zgłosił się, żeby cię zabić.
Powiedział że zrobi to z przyjemnością.Pojawił się tu przede mną. Czy to nie dziwne ?
- Zamknij się już , cholerny wampirze ! - krzyknęłam znowu ale tym razem tak głośno że słyszeli mnie chyba w Chinach.Ptaki z sąsiednich drzew odleciały w popłochu.A ja byłam pewna że jakby nie te węzły na moich rękach, Nicholas byłby już martwy.Zapłaci mi za to. I Cam też.
Ale o czym ja w ogóle myślę , skarciłam się - Cam nie chciał mnie zabić. To nie możliwe.
A jeśli tak...
- Czemu to robisz? Czemu ja? - spytałam ze szlochem.Skoro zostało mi kilka minut życia, chociaż teraz nie musiałam zgrywać twardej.Więc po prostu wpadłam w czystą histerię. - Co ja Ci zrobiłam do cholery !?
- Ty nic. Ale twoi dziadkowie dużo. - popatrzyłam na niego przez łzy.
- Moi dziadkowie ? -spytałam zbita z tropu. - Skoro oni cię skrzywdzili to czemu na mnie się mścisz ?
- Bo oni już zapłacili. - odparował.Stałam tak w ciszy kilka sekund, póki nie pojęłam sensu jego słów.
- Zabiłeś moich dziadków? - warknęłam.
- Owszem. Ale jak zobaczyłem ich martwe ciała nie odczułem ulgi.Więc przysiągłem sobie że odbiorę im to, co dla nich najważniejsze. Dlatego też , zamierzam odebrać ci życie ,kochana Solange Allen.
- Ale za co ?! - krzyknęłam.
- Powiedzą Ci w niebie. - syknął i rzucił się na mnie.Poczułam przeszywający ból w szyi i krzyknęłam.
Chwile później jakiś czarny cień mignął za plecami Nicholasa i zobaczyłam ostrze przeszywające powietrze. Zaraz potem ostrze to siedziało wbite głęboko w plecach wampira.Ten zapiał z bólu i odwrócił się na pięcie.
Rzucił się z pięściami na Lucasa z szybkością światła.Ale Lucas nie zamierzał dać się zaskoczyć.Widać było że przygotował się na to starcie bo kilka sztyletów poszybowało w stronę Nicholasa i ten runął na ziemię wijąc się z bólu.
- Lucas ! - ledwo mogłam krzyczeć.Nogi zaczęły się pode mną uginać i czułam coraz większy chłód.
Trudno się dziwić, skoro miałam rozszarpane gardło.Spojrzałam w dół i zamarłam.Tylko czerwień, wszędzie czerwień.
- Sol, trzymaj się !Nie zamykaj oczu. - krzyczał Lucas, biegnąc do mnie.Ale było już za późno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz