sobota, 14 lipca 2012

ROZDZIAŁ 17

Obudziłam się w moim pokoju.Ledwo co otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą zatroskaną twarz mamy.
- O, kochanie ! Tak się martwiliśmy. - powiedziała.
Próbowałam powiedzieć że wszystko dobrze, ale tak mnie dolało gardło że ledwo co wyskrzeczałam jedno słowo.Dotknęłam ręką gardła ale poczułam tylko bandaże i opatrunek.
- Lucas. - powiedziałam cicho. - Nicholas.
Na drugie imię mama znacznie się krzywiła.
- Wiem , skarbie. Lucas wszystko mi powiedział.Podejrzewaliśmy z Lawrence'm że to Nicholas stoi za wszystkim ale nie mieliśmy dowodów.Teraz nic nas nie powstrzyma przed zabiciem go.
- Zabił dziadka i babcie. - pisnęłam przez łzy.
- Wiem, kochanie. Zapłaci za to.
- Gdzie Lucas? Jest cały.? - spytałam szeptem.
- Tak, pojechał do zakonu.- widząc mój pytający wzrok, mama dodała szybko -Prawie zabił Nicholasa, ale ten drań uciekł.Starszyzna zakonu wzywa wszystkich łowców, bez wyjątków by omówić działanie.Trzeba go wyśledzić i zabić, zanim odzyska siły i znów zaatakuje.A teraz nie przemęczaj gardła.Miałaś naprawdę poważną ranę. Aż się bałam że... - umrę , skończyłam za nią w myślach.
- Ile byłam nie przytomna? - spytałam nagle.
- Cztery dni.
Oczy mi się rozszerzyły. Co takiego?, pomyślałam.
-Jak już mówiłam zakon wzywa wszystkich więc ja też muszę się tam udać.Do zobaczenia, kochanie - powiedziała mama i wyszła.
Leżałam tak godzinę.Potem następną. I jeszcze jedną.
W końcu nie mogłam znieść tego leżenia i zaczęłam krzątać się po domu.
Zatrzymałam się pod drzwiami Lucasa i wsunęłam w nie liścik.Napisałam w nim jak strasznie mi głupio i że przepraszam.
Potem nie wiedzieć czemu wylądowałam w piwnicy. Obejrzałam kilka okładek i usiadłam na jednym z kartonów z książkami.
- Książki. - mruknęłam do siebie.Coś mi świtało w pamięci, ale nie wiedziałam co.No tak ! Nagle zerwałam się na równe nogi i popędziłam kłusem do pokoju.Wtedy, kiedy mama po raz pierwszy pokazała mi ukryty pokój, skorzystałam z okazji że nie patrzyła i zwinęłam dwie książki, gdy nie patrzyła.
Wleciałam do pokoju jak burza i rzuciłam się za szuflady.Z ostatniej wyjęłam owinięte w chustkę książki.
Wzięłam je pod pachę i zeszłam do salonu.
Przeczytałam napisy na okładkach.Jedna o zakonie. Druga o historii jego największych wrogów.
Nagle w myślach zadźwięczał mi głos Nicholasa, gdy spytałam co mu zrobiłam.
'' Ty nic. Ale twoi dziadkowie dużo.''
No jasne! Bez zastanowienia chwyciłam drugą książkę i otwarłam z hukiem.
Jeśli Nicholas chce mnie zabić , to dobra. Tylko niech się chociaż do wiem za co.
Jeśli moi dziadkowie zrobili coś na tyle złego, żeby ich śmierć nie wystarczyła Nicholasowi, wyczyn ten musiał być opisany w tej książce.
Przeleciałam wzrokiem spis treści. Każda wampirza rodzina miała tu swój własny rozdział.
Po chwili znalazłam rodzinę Cross.
Czytałam dobre pół godziny.
``James Cross urodził się w listopadzie 1713 roku w Anglii.Był synem markiza i posiadacza ziemskiego.Po śmierci ojca przejął tytuł i ziemię.W 1813 poznał śmiertelną Georgię Pallis i zakochał się w niej do tego stopnia że pojął ją za żonę.Rok po ślubie, w sierpniu 1815 roku urodził się ich pierwszy syn, Nicholas Jacob Cross.Potem w lutym 1817 na świecie pojawił się drugi syn, Cameron Edward Cross.Po urodzeniu drugiego syna Georgia zachorowała i mąż zmienił ją w nieumarłą.Ich synowie gdy dożyli osiemnastu lat, również przestali się starzeć.Gdy ludzie ze śmietanki towarzyskiej zorientowali się że z rodziną jest coś nie tak, Ci po prostu przenieśli się do innego miasta pod innym nazwiskiem.Przez wieki unikali konfliktów z Zakonem Czarnej Róży.Wszystko było w porządku, do dnia w którym w mieście gdzie akurat rodzina Cross mieszkała nie zabito pięciu osób i nie wyssano z nich krwi. O zabójstwo oskarżony został Nicholas Jacob Cross. Wysłano więc dwóch najlepszych łowców z zakonu by wykonać wyroku na winowajcy.Niestety na miejscu doszło do straszliwego wypadku.Nicholasa zakrył własnym ciałem inny wampir i to ten stracił życie.Wampirem tym była Georgia Pallis-Cross, matka oskarżonego.Nicholas zbiegł z miejsca zdarzenia.
 Łowcami , którzy dokonać mieli wyroku byli Anebelle oraz Finn Allen'owie. ``
Zamknęłam książkę i siedziałam cicho analizując przeczytany tekst.
W moim sercu pojawiła się dziwna ekscytacja, że tyle się dowiedziałam o Cam'ie.
Więc o to mu chodziło. Babcia i dziadek zabili mu matkę.
Nagle drzwi się otworzyły i do domu wpadli mama z tatą i Lucas.Odruchowo schowałam książki pod poduszki na kanapie.
- Kochanie, miałaś odpoczywać. - powiedziała mama opiekuńczym tonem.
- Ta , wiem. - rzuciłam i ruszyłam na górę.
Wróciłam do pokoju i czekałam aż Lucas znajdzie liścik.
Ku mojemu zdziwieniu nie minęła minuta a on już stał pod moimi drzwiami.
- Mogę wejść? - spytał.
- Co się głupio pytasz? - odparowałam.
Wszedł cicho i usiadł na krawędzi łóżka przeszywając mnie wzrokiem na wylot.
- Widzę że dobrze się trzymasz, jak na kogoś kto ledwo uszedł z życiem. - zadrwił szczelając minę.
Ja już dobrze wiedziałam co chciał powiedzieć.
- Tak,tak wiem.Uratowałeś mnie, zawdzięczam Ci życie, głupia byłam że cie nie posłuchałam.- przekomarzałam się. - Już przeprosiłam.
Popatrzył na mnie i już myślałam że wydrze się na mnie gdy nagle otoczył mnie ramieniem i mocno przytulił.
Jak na przyjaciela przystało, doskonale wiedział czego teraz potrzebowałam najbardziej.
Poczucia bezpieczeństwa.Chwyciłam go za koszulkę i siedzieliśmy tak kilka minut.
W końcu jednak Lucas przerwał ciszę.
- Dzwoniłaś do Zoe? - spytał.Popatrzyłam na niego jak na głupka.
- A po co mam do niej dzwonić?
- Na litość boską, wiem że zawiodła jako przyjaciółka ale chyba nie chcesz jej mieć na sumieniu.
Popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Źle mnie zrozumiałeś. - rzuciłam.- Nie chodzi o moją dumę.
- To o co w takim razie? Musimy jej powiedzieć że on ją wykorzystuje.
- Nie ma masz. Nie uwierzy nam.
- Sol... - zaczął ale zakryłam mu buzie palcem.
- Na prawdę, próbowałam jej to powiedzieć już kilka razy ale ona zachowuje się jak opętana.
Dlatego właśnie mam do ciebie prośbę.
- Jaką ? - spytał podejrzliwie.
- Pilnuj jej.
Prychnął i popatrzył na mnie spode łba.- A co ja jestem ? Niańka ?
- Nie , ale skoro nie możemy jej przekonać że jest w niebezpieczeństwie to musimy ją mieć na oku.
A że ja uległam nie małej kontuzji, muszę poprosić o to ciebie .
- Zastanowię się. - znów prychnął. - Idę spać.- rzucił i wyszedł.
Wkurzył się ale trudno. Zoe za nic nie uwierzyłaby że jej ukochany Nicholas może być czystym wcieleniem zła.A skoro tak się sprawy miały musiałam zaangażować w to Lucasa.W nagłym wypadku mógłby jej pomóc.Gdyby Nicholas ujawnił się przez Zoe , ona nawet nie miałaby czasu wszcząć działań wojennych, bo już nie miałaby głowy.A wtedy pojawił by się Lucas i ją uratował.
Swoją drogą muszę go zapytać skąd wiedział gdzie jestem , pomyślałam.
Nagle usłyszałam jakiś trzask za sobą.Dobiegał z okna.
Początkowo pomyślałam że to Nicholas znów chce mnie ukatrupić i wpadłam w histerię.
W razie czego w domu byli trzej łowcy.Trzej i pół , ściślej rzecz ujmując.
Ale gdy się odwróciłam okno było w nienaruszonym stanie więc postanowiłam jednak nie wszczynać zamieszania na skale całego domu.Westchnęłam i odwróciłam się plecami do okna.
Wtem znów usłyszałam świst powietrza i krew odpłynęła mi z twarzy.
Odwróciłam się na pięcie i zamarłam.Jednak dziś w nocy ktoś mnie odwiedził.
Nie wiedziałam czy skakać z radości na widok gościa stojącego przy zasłonie czy raczej walnąć go w twarz i wbić widelec w oko.
Spodziewałabym się dziś wizyty prawie każdego , ale nie stojącego naprzeciwko mnie wampira.
- Co ty tu robisz, Cam? - spytałam bez emocji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz