sobota, 28 lipca 2012

ROZDZIAŁ 18

Gość popatrzył na mnie z wyrzutem.
- To tak witasz dawno nie widzianego ukochanego ? - powiedział z uśmiechem.
- Ukochanego ? - prychnęłam. - Zostawiłeś mnie bez słowa i teraz oczekujesz że rzucę ci się w ramiona i wycałuję dziękując że zjawiłeś się w moim życiu z zamiarem zabicia mnie?
Uśmiech natychmiast zszedł z jego bladej twarzy.
- To nie tak. - powiedział drapiąc się po nosie.
Podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.I chociaż zbierało mi się na płacz i chciałam rzucić się mu na szyje to powstrzymałam się resztkami sił jakie mi zostały.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Tylko szczerze tym razem.- starałam się mówić opanowanym głosem. - Bo mam już dość kłamstw.
Nie odpowiedział więc spytałam po prostu. - Czy pojawiłeś się w moim życiu z zamiarem zranienia mnie?
- Tak. - odpowiedział spokojnie.
- No to coś kiepsko Ci idzie.- powieka nawet mi nie drgnęła, ale w środku chciałam uciekać gdzie pieprz rośnie.Stałam tak na przeciwko wampira, który chciał mnie zabić i odwaga zaczęła mnie powoli opuszczać. Ale chyba każdy by tak miał.
- Nic nie rozumiesz, Solange. - powiedział i ruszył w moją stronę.
Gdy dzieliło nas już kilka centymetrów położyłam mu dłonie na piersi i próbowałam zatrzymać, ale na niewiele się to zdało.Chwycił mnie za nadgarstki. - Daj mi wytłumaczyć.
- Puszczaj! - wrzasnęłam ile sił w płucach.Oczywiście zaczęłam go kopać i wyrywać się.
W końcu chyba stracił cierpliwość i przycisnął mnie do ściany swoim ciałem.
- Solange, do cholery! - teraz to Cam wrzasnął. - To nie czas na takie dziecinne kłótnie.
- Dziecinne kłótnie, mówisz? - zadrwiłam.
- Zamkniesz się w końcu i posłuchasz mnie?
Podniosłam głowę i patrząc na jego minę wolałam kiwnąć głową niż się kłócić.
- Przyznaję, z początku miałem takie same intencje jak Nicholas.Chciałem się zemścić za matkę i cię zabić.
Ale to było zanim cię poznałem.
- Uważaj bo ci uwierzę. - przerwałam mu brutalnie.
- Zakochałem się w tobie, Sol.Zrozumiałem że zabicie ciebie to nie byłaby teraz żadna zemsta.Dlatego nie chciałem ci mówić ani o mojej prawdziwej naturze ani o motywach działania.Poszedłem do Nicka i powiedziałem mu o wszystkim ale on tylko się rozwścieczył i jeszcze bardziej nakręcił na zabicie Ciebie.
A że nie mogę pozwolić by cie skrzywdził jak również nie chce zabijać własnego brata musiałem wyjechać do Austrii, do jedynej osoby, która może powstrzymać Nicholasa bez kiwnięcia palcem.Do naszego ojca.
Dlatego tak szybko wyjechałem.
- Kłamiesz. - Bardziej próbowałam przekonać siebie samą niż jego.Przez tyle czasu chciałam wbić mu kołek w serce, nie wiedząc że zrobił to co musiał by ochronić mój tyłek.O tym kołku to nawet lepiej mu nie wspominać.
Wziął w dłonie moją twarz i spojrzał w oczy.
- Co mam zrobić żebyś mi uwierzyła? - powiedział Cam z nutką desperacji w głosie
- Pocałuj mnie. - wypaliłam bez zastanowienia.
Jego oczy na chwilę się rozszerzyły, ale szybko się opanował i zakrył ustami moje.
Pocałunek był niesamowity i jeśli przedtem miałam jakiekolwiek wątpliwości że mówił prawdę, teraz wszystko było już jasne.
Rozchyliłam usta jeszcze bardziej i oddałam mu pocałunek, uwielbiając ten nagły przypływ gorąca, który rozpalił się w moim ciele.
Jego usta z szarpnięciem oderwały się od moich.
- Teraz mi wierzysz ? - spytał chropowatym tonem.
W słabym świetle księżyca jego blada skóra i ciemne włosy wyglądały bosko.Napięte mięśnie opinały czarny T-shirt, dopełniając widoku.Przedtem ukrywał się przede mną i robił wszystko by wyglądać jak człowiek.Ale teraz nie musiał już się kryć.Teraz zobaczyłam go jako prawdziwego wampira. Stworzenie nocy.Dzikie, drapieżne i zabójczo przystojne.
No i przede wszystkim moje.
- A jak myślisz ? - odparowałam rzucając mu się na szyję.
- Myślę że jesteśmy na dobrej drodze, żeby się pogodzić.- odpowiedział i pocałował mnie.
Godziliśmy się w sumie z godzinę.Potem opowiedział mi o swojej mamie i jego przywiązaniu do niej.
Nicholas również bardzo ją kochał.O ile nawet nie bardziej niż Cam.
Opowiedział również jak wymyślali plan odesłania mnie na tamten świat, ale tą część słuchałam najmniej uważnie.
- Myślisz że Nicholas się podda? - spytałam Cam'a tuląc się do niego.
- Szczerze, wątpię. Ale nigdy nie pozwolę mu cie skrzywdzić.
- Ale Zoe... - zaczęłam czując jak wzbiera mi się na płacz.Widząc jego pytający wzrok kontynuowałam.- Ona się z nim spotyka.Omotał ją.Co jeśli ją skrzywdzi?
- Nie martw się, odbijemy ją.Ale póki co, uważaj na nich oboje.
- Co masz na myśli, mówiąc ''na nich oboje'' ?
- Nie ważne. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.- Zbieram się.Do zobaczenia jutro.
Zaczął podnosić się z łóżka, ale chwyciłam go za rękę. - To nie sen, prawda?
Pocałował mnie, tym razem w usta i wybuchnął śmiechem. - Nie, nie sen.
- Więc już nie odejdziesz? Nie zostawisz mnie?
- Nigdzie się nie wybieram.Jestem z tobą i przenigdy Cię nie zostawię. Jesteś pierwszą dziewczyną, w której się tak szaleńczo zakochałem.Mam na twoim punkcie obsesję.Tak więc jesteś na mnie skazana do końca życia.
- Przeżyję. - pocałowałam go i pomachałam gdy znikał w ciemności za oknem.
Do końca życia.Nie byłam pewna czy wystarczy mi jedno życie by się nim nacieszyć.
Gdybym została wampirem mogłabym być z nim wieczność.Ale co pomyślałaby mama? Jestem łowcą, jak mogłabym stać się stworzeniem, które zabijamy?
Moje rozmyślenia przerwała komórka wibrująca na stoliku.
Gdy zobaczyłam kto to miałam pewne wątpliwości czy chce odebrać.
- Halo? - spytałam najbardziej obojętnym tonem na jaki było mnie stać.
- Chce się spotkać. - Zoe od razu przeszła do rzeczy.
- Kiedy? - nie było sensu nie potrzebnie przedłużać rozmowy więc również nie miałam zamiaru się rozgadywać.- I gdzie ?
- Jutro na plaży.O zachodzie słońca.Będziesz?
- Będę.



SUMMER TIME ! następny rozdział za dwa tygodnie.
`Byłam, wybyłam ... będę jak przybędę ;)

ME GUSTA ..

sobota, 14 lipca 2012

ROZDZIAŁ 17

Obudziłam się w moim pokoju.Ledwo co otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą zatroskaną twarz mamy.
- O, kochanie ! Tak się martwiliśmy. - powiedziała.
Próbowałam powiedzieć że wszystko dobrze, ale tak mnie dolało gardło że ledwo co wyskrzeczałam jedno słowo.Dotknęłam ręką gardła ale poczułam tylko bandaże i opatrunek.
- Lucas. - powiedziałam cicho. - Nicholas.
Na drugie imię mama znacznie się krzywiła.
- Wiem , skarbie. Lucas wszystko mi powiedział.Podejrzewaliśmy z Lawrence'm że to Nicholas stoi za wszystkim ale nie mieliśmy dowodów.Teraz nic nas nie powstrzyma przed zabiciem go.
- Zabił dziadka i babcie. - pisnęłam przez łzy.
- Wiem, kochanie. Zapłaci za to.
- Gdzie Lucas? Jest cały.? - spytałam szeptem.
- Tak, pojechał do zakonu.- widząc mój pytający wzrok, mama dodała szybko -Prawie zabił Nicholasa, ale ten drań uciekł.Starszyzna zakonu wzywa wszystkich łowców, bez wyjątków by omówić działanie.Trzeba go wyśledzić i zabić, zanim odzyska siły i znów zaatakuje.A teraz nie przemęczaj gardła.Miałaś naprawdę poważną ranę. Aż się bałam że... - umrę , skończyłam za nią w myślach.
- Ile byłam nie przytomna? - spytałam nagle.
- Cztery dni.
Oczy mi się rozszerzyły. Co takiego?, pomyślałam.
-Jak już mówiłam zakon wzywa wszystkich więc ja też muszę się tam udać.Do zobaczenia, kochanie - powiedziała mama i wyszła.
Leżałam tak godzinę.Potem następną. I jeszcze jedną.
W końcu nie mogłam znieść tego leżenia i zaczęłam krzątać się po domu.
Zatrzymałam się pod drzwiami Lucasa i wsunęłam w nie liścik.Napisałam w nim jak strasznie mi głupio i że przepraszam.
Potem nie wiedzieć czemu wylądowałam w piwnicy. Obejrzałam kilka okładek i usiadłam na jednym z kartonów z książkami.
- Książki. - mruknęłam do siebie.Coś mi świtało w pamięci, ale nie wiedziałam co.No tak ! Nagle zerwałam się na równe nogi i popędziłam kłusem do pokoju.Wtedy, kiedy mama po raz pierwszy pokazała mi ukryty pokój, skorzystałam z okazji że nie patrzyła i zwinęłam dwie książki, gdy nie patrzyła.
Wleciałam do pokoju jak burza i rzuciłam się za szuflady.Z ostatniej wyjęłam owinięte w chustkę książki.
Wzięłam je pod pachę i zeszłam do salonu.
Przeczytałam napisy na okładkach.Jedna o zakonie. Druga o historii jego największych wrogów.
Nagle w myślach zadźwięczał mi głos Nicholasa, gdy spytałam co mu zrobiłam.
'' Ty nic. Ale twoi dziadkowie dużo.''
No jasne! Bez zastanowienia chwyciłam drugą książkę i otwarłam z hukiem.
Jeśli Nicholas chce mnie zabić , to dobra. Tylko niech się chociaż do wiem za co.
Jeśli moi dziadkowie zrobili coś na tyle złego, żeby ich śmierć nie wystarczyła Nicholasowi, wyczyn ten musiał być opisany w tej książce.
Przeleciałam wzrokiem spis treści. Każda wampirza rodzina miała tu swój własny rozdział.
Po chwili znalazłam rodzinę Cross.
Czytałam dobre pół godziny.
``James Cross urodził się w listopadzie 1713 roku w Anglii.Był synem markiza i posiadacza ziemskiego.Po śmierci ojca przejął tytuł i ziemię.W 1813 poznał śmiertelną Georgię Pallis i zakochał się w niej do tego stopnia że pojął ją za żonę.Rok po ślubie, w sierpniu 1815 roku urodził się ich pierwszy syn, Nicholas Jacob Cross.Potem w lutym 1817 na świecie pojawił się drugi syn, Cameron Edward Cross.Po urodzeniu drugiego syna Georgia zachorowała i mąż zmienił ją w nieumarłą.Ich synowie gdy dożyli osiemnastu lat, również przestali się starzeć.Gdy ludzie ze śmietanki towarzyskiej zorientowali się że z rodziną jest coś nie tak, Ci po prostu przenieśli się do innego miasta pod innym nazwiskiem.Przez wieki unikali konfliktów z Zakonem Czarnej Róży.Wszystko było w porządku, do dnia w którym w mieście gdzie akurat rodzina Cross mieszkała nie zabito pięciu osób i nie wyssano z nich krwi. O zabójstwo oskarżony został Nicholas Jacob Cross. Wysłano więc dwóch najlepszych łowców z zakonu by wykonać wyroku na winowajcy.Niestety na miejscu doszło do straszliwego wypadku.Nicholasa zakrył własnym ciałem inny wampir i to ten stracił życie.Wampirem tym była Georgia Pallis-Cross, matka oskarżonego.Nicholas zbiegł z miejsca zdarzenia.
 Łowcami , którzy dokonać mieli wyroku byli Anebelle oraz Finn Allen'owie. ``
Zamknęłam książkę i siedziałam cicho analizując przeczytany tekst.
W moim sercu pojawiła się dziwna ekscytacja, że tyle się dowiedziałam o Cam'ie.
Więc o to mu chodziło. Babcia i dziadek zabili mu matkę.
Nagle drzwi się otworzyły i do domu wpadli mama z tatą i Lucas.Odruchowo schowałam książki pod poduszki na kanapie.
- Kochanie, miałaś odpoczywać. - powiedziała mama opiekuńczym tonem.
- Ta , wiem. - rzuciłam i ruszyłam na górę.
Wróciłam do pokoju i czekałam aż Lucas znajdzie liścik.
Ku mojemu zdziwieniu nie minęła minuta a on już stał pod moimi drzwiami.
- Mogę wejść? - spytał.
- Co się głupio pytasz? - odparowałam.
Wszedł cicho i usiadł na krawędzi łóżka przeszywając mnie wzrokiem na wylot.
- Widzę że dobrze się trzymasz, jak na kogoś kto ledwo uszedł z życiem. - zadrwił szczelając minę.
Ja już dobrze wiedziałam co chciał powiedzieć.
- Tak,tak wiem.Uratowałeś mnie, zawdzięczam Ci życie, głupia byłam że cie nie posłuchałam.- przekomarzałam się. - Już przeprosiłam.
Popatrzył na mnie i już myślałam że wydrze się na mnie gdy nagle otoczył mnie ramieniem i mocno przytulił.
Jak na przyjaciela przystało, doskonale wiedział czego teraz potrzebowałam najbardziej.
Poczucia bezpieczeństwa.Chwyciłam go za koszulkę i siedzieliśmy tak kilka minut.
W końcu jednak Lucas przerwał ciszę.
- Dzwoniłaś do Zoe? - spytał.Popatrzyłam na niego jak na głupka.
- A po co mam do niej dzwonić?
- Na litość boską, wiem że zawiodła jako przyjaciółka ale chyba nie chcesz jej mieć na sumieniu.
Popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Źle mnie zrozumiałeś. - rzuciłam.- Nie chodzi o moją dumę.
- To o co w takim razie? Musimy jej powiedzieć że on ją wykorzystuje.
- Nie ma masz. Nie uwierzy nam.
- Sol... - zaczął ale zakryłam mu buzie palcem.
- Na prawdę, próbowałam jej to powiedzieć już kilka razy ale ona zachowuje się jak opętana.
Dlatego właśnie mam do ciebie prośbę.
- Jaką ? - spytał podejrzliwie.
- Pilnuj jej.
Prychnął i popatrzył na mnie spode łba.- A co ja jestem ? Niańka ?
- Nie , ale skoro nie możemy jej przekonać że jest w niebezpieczeństwie to musimy ją mieć na oku.
A że ja uległam nie małej kontuzji, muszę poprosić o to ciebie .
- Zastanowię się. - znów prychnął. - Idę spać.- rzucił i wyszedł.
Wkurzył się ale trudno. Zoe za nic nie uwierzyłaby że jej ukochany Nicholas może być czystym wcieleniem zła.A skoro tak się sprawy miały musiałam zaangażować w to Lucasa.W nagłym wypadku mógłby jej pomóc.Gdyby Nicholas ujawnił się przez Zoe , ona nawet nie miałaby czasu wszcząć działań wojennych, bo już nie miałaby głowy.A wtedy pojawił by się Lucas i ją uratował.
Swoją drogą muszę go zapytać skąd wiedział gdzie jestem , pomyślałam.
Nagle usłyszałam jakiś trzask za sobą.Dobiegał z okna.
Początkowo pomyślałam że to Nicholas znów chce mnie ukatrupić i wpadłam w histerię.
W razie czego w domu byli trzej łowcy.Trzej i pół , ściślej rzecz ujmując.
Ale gdy się odwróciłam okno było w nienaruszonym stanie więc postanowiłam jednak nie wszczynać zamieszania na skale całego domu.Westchnęłam i odwróciłam się plecami do okna.
Wtem znów usłyszałam świst powietrza i krew odpłynęła mi z twarzy.
Odwróciłam się na pięcie i zamarłam.Jednak dziś w nocy ktoś mnie odwiedził.
Nie wiedziałam czy skakać z radości na widok gościa stojącego przy zasłonie czy raczej walnąć go w twarz i wbić widelec w oko.
Spodziewałabym się dziś wizyty prawie każdego , ale nie stojącego naprzeciwko mnie wampira.
- Co ty tu robisz, Cam? - spytałam bez emocji.

wtorek, 10 lipca 2012

ROZDZIAŁ 16

- Cholera. - mruknęłam, gdy tylko otworzyłam oczy. Czaszkę z tyłu przeszywał niewyobrażalny ból.- Co się stało? - Rozejrzałam się.Byłam w lesie, przywiązana do drzewa.Nie za dobrze..
- Nie sądziłem że jesteś taka naiwna, amiga. I to ma być przyszła łowczyni Allenów ? - odezwał się zza drzewa cierpko męski głos.No tak, teraz wspomnienia napłynęły pełną falą.
- Santiago. - niemalże warknęłam. - Czego ode mnie chcesz ?
Wysoki chłopak wyłonił się zza drzewa z ironicznym uśmieszkiem i wbił we mnie rozbawiony wzrok.
- Ja nic od ciebie nie chce. - powiedział w końcu - Ale mój znajomy owszem.Chyba zalazłaś mu za skórę, Solange.
- Gdzie on jest ?
- Już do nas idzie. - powiedział po czym zniknął wśród drzew.
Ale ze mnie idiotka, pomyślałam.Żeby zrobić za złość Lucasowi poszłam bawić się z wampirem i jeszcze jakby tego było mało stanęłam do niego plecami. Straszny błąd, za który teraz przyjdzie mi zapłacić.
- Kogo my tu mamy? - usłyszałam za sobą kpiący głos Nicholasa.- Solange Allen przywiązaną do drzewa.
Sekundę później stał naprzeciwko mnie a zaraz obok niego zdematerializował się Santiago.
- Cześć , Nick - rzucił Hiszpan.
- Dobrze się spisałeś. - powiedział drugi klepiąc do w ramię.
- Teraz już nie jestem Ci nic winien. - warknął Santiago krzywiąc się na dotyk Nicholasa.Spojrzał na mnie i powiedział ; -Pamiętaj, że gdybyś posłuchała przyjaciela nie byłoby cię tutaj - i zniknął.
- Czego ode mnie chcesz, Nicholas? Rady? Problemy z nową dziewczyną? - zadrwiłam.
- W twojej obecnej sytuacji raczej nie byłbym taki wyszczekany. - rzucił łapiąc mnie za brodę. - A może porozmawiamy o moim braciszku.Pamiętasz go jeszcze ?
- Zamknij się.
- O, a jeśli już mówisz o słodkiej Zoe to ona wcale nie jest moją dziewczyną. - powiedział nagle. - Używam jej bardziej jako leku na nudę, a przy okazji dowiaduje się o tobie wielu rzeczy, moja śliczna.
- Wykorzystujesz ją ? - coś zaczęło się we mnie gotować. - Ty łajdaku.
- Takie są wampiry. Łajdackie, fałszywe,nieokrzesane,dzikie i nieprzewidywalne.Wymieniać dalej ?
- Nie , dzięki. A tak serio, czego ode mnie chcesz ?
- Czego? Twojego zniknięcia, oczywiście.
- Zamierzasz mnie wysłać na Arktykę? Czy może raczej w kosmos. - spytałam z sarkazmem.
- Zamierzam cię zabić, słonko.- powiedział lodowatym tonem.Nachylił się nade mną i uśmiechnął się.
Nie żartował.A ponieważ od razu poznałam ten uśmiech, od razu skojarzyłam kilka faktów.
- To ty mnie śledziłeś.I w snach ... - powiedziałam ale głos ugrzęzł mi w gardle.Łzy wezbrały mi się w oczach.
- Tak, tak. Od miesięcy nawiedzałem cię w snach jako mężczyzna bez twarzy.Chciałem żebyś się bała.Potem pojawiłem się w twoim życiu we własnej osobie, ale ty dalej nic nie skojarzyłaś. - uśmieszek nie znikał z jego twarzy gdy przyznawał się do wszystkiego i mówił o różnych strasznych rzeczach.
- A Sophie ? - spytałam jadowitym tonem.Teraz mój cały strach,który trzymałam w sercu od miesięcy zmienił się w czystą nienawiść.- Co ona Ci zrobiła ? - warknęłam.
- Złe miejsce ,zły czas - odparł po prostu.
- Więc to Ciebie szuka.
- Tak , jakimś cudem smarkula coś zapamiętała.Stała się problemem.A tak się składa że ja nie lubię problemów, więc niedługo dostaniesz zaproszenie na jej pogrzeb.
- Zakon do tego nie dopuści.Powstrzymają cię. - odparowałam.
Ten momentalnie zacisnął mocniej dłoń na moim gardle i dziki gniew pojawił się w jego oczach.
- Nic nie zrobią! Są tak bezużyteczni jak myszy.
- A Cam? - spytałam nagle. - Co on miał z tym do czynienia ?
Nicholas nagle się uśmiechnął.
- Twój ukochany Cam. - powiedział przesłodzonym głosikiem. - To on pierwszy miał cię zabić.Nawet zgłosił się na ochotnika. - powiedział uśmiechając się pogodnie.
Cała krew chyba odpłynęła mi z twarzy.Poczułam bolesny ucisk w sercu i nie mogłam powstrzymać łzy, która spłynęła mi po policzku. Nie możliwe , pomyślałam.
- Kłamiesz. - powiedziałam cicho, nie pewna swojego głosu.
- O nie, kochanie. Wcale nie kłamie. Myślisz że czemu tak się do ciebie zbliżył? Wampir do łowcy.
- Kłamiesz!- krzyknęłam bardziej pewnie.
- Sam zaproponował żebym najpierw napastował cię w snach , a potem nawet zgłosił się, żeby cię zabić.
Powiedział że zrobi to z przyjemnością.Pojawił się tu przede mną. Czy to nie dziwne ?
- Zamknij się już , cholerny wampirze ! - krzyknęłam znowu ale tym razem tak głośno że słyszeli mnie chyba w Chinach.Ptaki z sąsiednich drzew odleciały w popłochu.A ja byłam pewna że jakby nie te węzły na moich rękach, Nicholas byłby już martwy.Zapłaci mi za to. I Cam też.
Ale o czym ja w ogóle myślę , skarciłam się - Cam nie chciał mnie zabić. To nie możliwe.
A jeśli tak...
- Czemu to robisz? Czemu ja? - spytałam ze szlochem.Skoro zostało mi kilka minut życia, chociaż teraz nie musiałam zgrywać twardej.Więc po prostu wpadłam w czystą histerię. - Co ja Ci zrobiłam do cholery !?
- Ty nic. Ale twoi dziadkowie dużo. - popatrzyłam na niego przez łzy.
- Moi dziadkowie ? -spytałam zbita z tropu. - Skoro oni cię skrzywdzili to czemu na mnie się mścisz ?
- Bo oni już zapłacili. - odparował.Stałam tak w ciszy kilka sekund, póki nie pojęłam sensu jego słów.
- Zabiłeś moich dziadków? - warknęłam.
- Owszem. Ale jak zobaczyłem ich martwe ciała nie odczułem ulgi.Więc przysiągłem sobie że odbiorę im to, co dla nich najważniejsze. Dlatego też , zamierzam odebrać ci życie ,kochana Solange Allen.
- Ale za co ?! - krzyknęłam.
- Powiedzą Ci w niebie. - syknął i rzucił się na mnie.Poczułam przeszywający ból w szyi i krzyknęłam.
Chwile później jakiś czarny cień mignął za plecami Nicholasa i zobaczyłam ostrze przeszywające powietrze. Zaraz potem ostrze to siedziało wbite głęboko w plecach wampira.Ten zapiał z bólu i odwrócił się na pięcie.
Rzucił się z pięściami na Lucasa z szybkością światła.Ale Lucas nie zamierzał dać się zaskoczyć.Widać było że przygotował się na to starcie bo kilka sztyletów poszybowało w stronę Nicholasa i ten runął na ziemię wijąc się z bólu.
- Lucas ! - ledwo mogłam krzyczeć.Nogi zaczęły się pode mną uginać i czułam coraz większy chłód.
Trudno się dziwić, skoro miałam rozszarpane gardło.Spojrzałam w dół i zamarłam.Tylko czerwień, wszędzie czerwień.
- Sol, trzymaj się !Nie zamykaj oczu. - krzyczał Lucas, biegnąc do mnie.Ale było już za późno.