- To się nie dzieje naprawdę. – pomyślałam. – To po prostu nie możliwe. Rozejrzałam się bezradnie po klasie , spodziewając się że zaraz ktoś wyskoczy spod ławki i krzyknie ``Mamy Cię ! Jesteś w ukrytej kamerze!``. Nic takiego jednak się nie stało. – A jeśli to prawda? – pomyślałam spanikowana. Zerknęłam jeszcze raz na list i przeczytałam dalej.
Usiądzie obok ciebie.
- Myślę że powinieneś usiąść obok Lilly. – zagadnął go nauczyciel równo z moim :
Cholera!
Tak więc Ren zajął miejsce obok mnie i mogłam mu się uważanie przyjrzeć. Miał czarne włosy , lekko za długie i odstające na wszystkie strony . Taki artystyczny nieład, bym powiedziała. Błękitne oczy były okalane długimi ciemnymi rzęsami , którymi zawstydziłby nie jedną dziewczynę.
Chwilę potem zorientowałam się że nie tylko ja na niego patrzę. Nie było w klasie osoby, która by na niego nie zerknęła.On zachowywał się jakby w ogóle tego nie zauważał. Postanowiłam z ciekawości przeczytać jeszcze kilka linijek tekstu w liście.
Zaprosisz Rena do pójścia z wami do knajpy po szkole, ale on odmówi. Tym razem nie zapraszaj go. Wcale!
Lekcje minęły zaskakująco szybko. Większość męskiej części szkoły ruszyła od razu w kierunku boiska szkolnego, jak to miała zawsze w zwyczaju przed corocznym dniem sportu. Wypadał on dokładnie za dwa tygodnie i 4 dni. Kierowaliśmy się już do głównej bramy, gdy Lui zawołała na cały regulator :
- Hej, Ren ! – Podbiegła do niego i zaczęła zagadywać. – Chodź z nami do knajpki. Zawszę tam chodzimy po lekcjach i gadamy. Jest miło i tak dalej.
Ren przechylił głowę na bok jakby się nad czymś zastanawiał. Odmówi, ta myśl sama pojawiła się w mojej głowie.
- Przykro mi, ale .. – zaczął zmieszany chłopak.
- Nie ma żadnego ale.- zagroziła mu palcem Lui.- Chętnie bliżej cie poznamy. Poza tym Lilly ma dziś urodziny. Możesz się czuć zaproszony na imprezę urodzinową- Posłała mu ten swój zniewalający uśmiech, po którym na myśl odnośnie przychodziło mi jedno słowo. Przepadł.
- Nie daj się prosić. – zagadnął Ollie.
- Wszyscy chcemy, byś poszedł, co nie? – dorzucił Chris i klepnął Rena po plecach.
- Tak. – od wszystkich padła taka sama odpowiedź. Tylko ja stałam i patrzyłam na nich szeroko otwartymi oczami. O tym mówił list, pomyślałam. Nie powinnam go zapraszać. Ale z drugiej strony jedno odstępstwo od normy nic nie zaszkodzi.
- Chodź z nami, Ren. – poprosiłam , starając by mój głos zabrzmiał jak najbardziej błagalnie. Oczywiście w miarach możliwości. Ren chwile się we mnie wpatrywał i w końcu uśmiechnął się wesoło.
– Okej..- Nachylił się nade mną i szepnął do ucha. – Sto lat.
Cała piątka jak jeden mąż zapiała z zachwytu. Ja tylko odpowiedziałam mechanicznie ‘dziękuje’. Musiałam wyglądać jak burak.
Poszliśmy do knajpy w centrum miasta. Najpierw zaśpiewali mi sto lat, potem wszyscy zamówili ten sam zestaw co zawsze : czekoladowy shake’a i muffin .Mi, jako solenizantce, przypadła podwójna porcja na ich koszt. Każdy miał coś do powiedzenia. Zastanawialiśmy się jakie oceny dostaniemy z dzisiejszego sprawdzianu. Jak z moim wybitnym talentem do liczb nie liczyłam na więcej niż mierny. Georgi za to była najmądrzejsza z nas jeśli chodzi o matematykę. Nawet taki mózgowiec jak Evelyn nie mógł się z nią równać w tej dziedzinie. To dzięki tej cudownej istocie co roku zdawałam z matmy, gdyż była jedyną, której udało się cokolwiek mi wytłumaczyć.Potem Lui opowiedziała nam o swoich wakacjach. Brak tematu nam nie groził i nie było mowy o nudzie. Co prawda Ren co chwilę zerkał na telefon i wyglądało jakby odrzucał połączenia.Już miałam mu powiedzieć żeby odebrał z łaski swojej, ale jakby czytał mi w myślach, wstał, przeprosił i oddalił się od stolika. Gdy wrócił jego mina nie wróżyła nic dobrego. Był blady jak śmierć a na czole miał małe kropelki potu. Oczy niebezpiecznie błyszczały.
- Co się stało ? – spytałam równo z Luisą. Spojrzał na nas jakby dopiero teraz przypomniał sobie że nie jest tu sam. Wzrok miał zupełnie nieobecny.
- Naprawdę was przepraszam, ale muszę się zbierać.- powiedział na jednym wdechu i rzucił się po swój plecak i na wychodnym rzucił przez ramię. – Do zobaczenia.
Ja i pozostała piątka tylko popatrzyła po sobie .
- Co z nim? – rzucił Chris. – Wyglądał na zdenerwowanego.
- Może serio nie powinniśmy go namawiać żeby z nami poszedł. – wtrąciła Georgia. Podzielałam jej opinie.
Miałam jakieś złe przeczucia co do tego szybkiego wyjścia Rena.
Gdy już wszyscy zjedli swoje porcje i nawet Lui wyczerpały się chęci do dalszego paplania, wyszliśmy z knajpy i każdy poszedł do domu. Mnie czekał ciąg dalszy imprezy…
ciekawie piszesz! czekam na następny rozdział, ciekawa jestem dalszego rozwoju akcji.
OdpowiedzUsuń