środa, 19 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 4

W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień sportu.
Wszyscy rozgrzewali się i z zapałem mówili o konkurencjach, do których zostali przypisani.
O dziwo, pojawił się nawet Ren.
Okazało się nawet, że na wyraźną prośbę Chrisa wstąpił do klubu piłkarskiego.
Ale nie wyglądał tak, jak przed dwoma tygodniami.
Coś się w nim zmieniło. Nie chodziło nawet o stosunek do nas, tylko po prostu czasami sprawiał wrażenie zagubionego.Błysk w jego oczach, który tak strasznie polubiłam nagle zniknął, jakby Ren stracił chęć do życia.Gdy spróbowałam spytać go co się stało zbył mnie uśmiechem, pewnie wymuszonym i prostym : - nic.
Więc mimo wszystko, nie dawał za wygraną i grał wesołego nastolatka jakby nic się nie stało.
Zdobył pierwsze miejsce w biegu na krótki dystans. Zaraz po nim miażdżące zwycięstwo w biegu na długi dystans odniósł Chris.
- Lilly ! - usłyszałam głoś Meredy z mojej klasy.
Biedaczka była najniższa z całej klasy i próbując odszukać mnie w tłumie musiała stanąć na skrzyni z napojami i wyciągać jasną główkę jak żyrafa.
- Tu jestem ! - podniosłam wysoko rękę i pomachałam, żeby mogła mnie bez problemu zlokalizować. Na jej twarzy pojawiła się ulga i podbiegła do mnie szybko.
Podała mi szarfę z nazwą klasy i poklepała po plecach,
- Zaraz bieg z przeszkodami. - Rzuciła rozradowana i zniknęła w tłumie.
Momentalnie zbladłam.
Bieg z przeszkodami w naszej szkole nie wyglądał tak jak we wszystkich innych.
Zamiast pachołków, płotków i lin u nas trzeba było przebiegnąć rundkę po lesie zgodnie z wyznaczoną na mapie trasą, znaleźć kończący drogę legendarny X i wrócić ze skarbem.
Nikt nie przepadał za tą konkurencją, więc co roku zmienialiśmy się , by było sprawiedliwie.
W tym roku, niefortunnie padło właśnie na mnie.
Gdy w radiowęźle zaczęli nawoływać reprezentantów klas, by Ci odebrali swoje mapy ruszyłam zrezygnowana do wyznaczonego dla mnie miejsca.Musiałam mieć minę jak zbity pies, bo po drodze zdążyło wesprzeć mnie na duchu z dwadzieścia osób.
Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu.Ktoś odwrócił mnie i się uśmiechnął.
Ren.Nie wiedzieć czemu, moje serce momentalnie zrobiło fikołka w piersi.
- C- co? - jęknęłam oszołomiona, zastanawiając się co się ze mną dzieje.
Chłopak przytulił mnie i powiedział ze współczuciem : - Trochę się nasłuchałem o tym biegu, więc chciałem ci życzyć powodzenia.
- Dzięki - odparłam.
Gdy nauczyciel zawołał mnie ze zniecierpliwieniem w głosie, wyplątałam się z uścisku Rena i zaczęłam iść w jego stronę.
Usłyszałam jeszcze jak Ren woła : - Do zobaczenia po biegu !
Odwróciłam się i posłałam mu promienny uśmiech.
- Do zobaczenia!

Minęłam dopiero piąty z dziesięciu punktów na mapie a już ledwo żyłam. 
Nie wiedziałam czy prowadzę czy przegrywam bo każdy miał inny szlak, tak ,żebyśmy na siebie nie wpadli po drodze.Gdy już docierałam do celu, potknęłam się o coś i runęłam na ziemie z hukiem. Pozbierałam się szybko i już chciałam stawać, gdy poczułam przeszywający ból w ręce.Zrobiłam oględziny i to, co odkryłam wcale mnie nie ucieszyło. Upadając wbiłam sobie do ręki całkiem duży kawałek potłuczonej butelki. Teraz większa część była zanurzona w mojej ręce, a druga połowa wystawała na zewnątrz .
Jako że nie byłam cykorem i nie mdlałam na widok krwi zacisnęłam zęby i szybko ale z obrzydzeniem wyszarpałam szkło z ręki. Urwałam kawałek koszulki i zrobiłam opatrunek.
Nie pozostawało mi nic innego jak ruszyć dalej. W końcu znalazłam X i co sił w nogach pobiegłam na metę. Okazało się że dotarłam pierwsza. Nie miała jednak czasu wiwatować bo biegiem ruszyłam do gabinetu pielęgniarki. Szybko zabandażowałam rękę, ubrałam nową koszulkę, tylko większą by zakrywała mi bandaż i wróciłam na boisko.
Akurat szykowali się do gry w softball.
Podbiegła do mnie Lui i pełna entuzjazmu mnie przytuliła.
- Wygrałaś ! 
Uśmiechnęłam się.
- Nie da się ukryć.
- Dobrze się czujesz? - spytała już z troską w głosie.- Wiem że bieg jest trudny..
- Spokojnie, nic mi nie jest. - z wyjątkiem ręki, która boli jakby miała zaraz odpaść, dodałam w myślach. - Teraz softball? 
- Tak! Mogłabyś odbić piłkę ?
Moja ręka stanowczo zaprotestowała. Znów poczułam ukłucie bólu. Już otwierałam usta żeby przeprosić ale czerwona lampka zapaliła mi się głowie.

Zostałam poproszona o uderzenie podczas gry w softball'a.
Wtedy powiedziałam że nie mogę, jednak chciałabym żebyś nie odmawiała tylko się zgodziła.
Mimo ogromnych starań Lui, przegraliśmy.

Odmówiłam i żałuje tego.

- Odbiję. - powiedziałam z uśmiechem.
Dopiero teraz zauważyłam że Ren bacznie mi się przygląda. 
Podszedł do mnie i pogratulować. Spojrzał na miejsce w którym miałam bandaż z zaciśniętymi ustami , jakby go widział. Przecież go ukryłam. Nie możliwe żeby wiedział.
Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć ale wtedy podbiegła Georgi i podała mi kij.
- Liczę na ciebie - rzucił Ren i zniknął w tłumie.
Stałam oparta o drzewo i z uśmiechem przyglądałam się świętującym wygraną dziewczyną.
Chłopcy również nie próżnowali. Właśnie skończyli grać mecz nożnej. Oczywiście wygrali.
Nagle naprzeciwko mnie wyrósł Ren.
Przechylił lekko głowę na bok( zauważyłam, że zawsze tak robił , gdy o czymś myślał ) i przyglądał mi się bacznie.
- O co chodzi ? - spytałam, rozbawiona jego zadumaną miną.
Nagle rana zapiekła mnie tak strasznie, że ze świstem wciągnęłam powietrze.
Złapał mnie za rękę, serce zabiło mi szybciej a po plecach przeszedł dreszcz.
Jego palce przesuwały się w górę powoli.
- Coś cię boli ? - spytał .
- Nie - skłamałam.
Nagle ścisnął bolące miejsce.
- Ała ! - wrzasnęłam w desperacji.W moich oczach pojawiły się łzy.
Chciałam go szybko odepchnąć i uciec, by móc schować się w koncie i rozpaczać, ale Ren wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem do pielęgniarki.
- Skąd wiedziałeś? - spytałam gdy porządnie dezynfekował mi ranę. 
- Widziałem cię, jak wracałaś z lasu. Miałaś cały czerwony podkoszulek.
- Aha- zawiesiłam głowę. - Przepraszam.
- Za co ? - zapytał zdziwiony. - To ja powinienem przeprosić, że pozwoliłem ci odbijać w tym stanie. 
- Nie ! - odpowiedziałam żwawo - Nie masz za co przepraszać! Ja musiałam to zrobić!
- Skoro tak . - zamyślił się znów. -Dzień Sporty niedługo się skończy. Odprowadzę cię do domu.
- Dziękuje.  - odpowiedziałam zmieszana.

Padnięta, runęłam na łóżko jak długa i przez dłuższą chwilę patrzyłam na sufit.
Nagle moje myśli zaatakował obraz Rena.
Przypomniałam sobie co czułam, gdy wziął mnie za rękę. Mimowolnie, momentalnie zalałam się rumieńcem. Spojrzałam na ta rękę zamyślona i myślałam o nim.
Można powiedzieć, że zrobiłam sobie w myślach taki krótki maraton filmów o Renie.
Chwila w której po raz pierwszy go zobaczyłam, wryła się w moją pamięć na wieczność.
Dzisiejszy dzień jakby coś zmienił w naszych relacjach. Przynajmniej moje uczucia do niego uległy zmianie...
- O czym ty myślisz, Lilly! - zreflektowałam się wściekła na samą siebie. Nie możliwe , żebym się w nim za.... No właśnie, to słowo nawet nie mogło mi przejść przez myśl.
Nigdy nie byłam typem dziewczyny łatwo zakochującej się. Żeby pomyśleć o jakimś chłopaku w tej kategorii musiałam go długo znać. Tak mi się przynajmniej zdawało.
Nie mogłam się przemóc, żeby oswoić się ze swoimi uczuciami, nawet jeśli na wskroś własnej logice zaczęłam coś do Rena czuć.
- To nie możliwe. - powtarzałam sobie jak mantrę.- Ren to tylko kolega.
Spojrzałam na list leżący na szafce nocnej i postanowiłam doczytać notkę z 19 września.
Dzień się już prawie skończył więc i tak nie mogłam nic zmienić. Udało mi się spełnić prośbę dotyczącą wygranej na meczu, więc ogólnie byłam z siebie bardzo zadowolona.
Tak więc zadowolona z samej siebie usiadłam i rozwinęłam list. 
Poczułam jak cała krew odpływa mi z twarzy a po plecach cieknie strużka potu.
Ostatnia linijka uświadomiła mi że dziś zmieniło się wszystko. Nie mogłam dłużej oszukiwać samej siebie.


[19 września]
Tego dnia zakochałam się w Renie.



4 komentarze:

  1. Przepraszam, ale nie widziałam zakładki spam ;(
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział:
    http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. <<>>
    Jeśli czytałaś to opowiadanie: http://our-laugh.blogspot.com/ to jesteś potrzebna do pilnego wzięcia udziału w ankiecie:) Mam nadzieje, że to zrobisz, bo do 3 lipca chciałabym znać odpowiedzi na to, czy dalej kontynuować pisanie tego opowiadania! Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. http://our-laugh.blogspot.com/2013/07/11-spotkanie.html zapraszam na rozdział dwunasty!

    OdpowiedzUsuń
  4. zapraszam na rozdział dwunasty!
    http://our-laugh.blogspot.com/2013/07/12-to-chyba-nie-tak-jak-ci-sie-wydaje.html

    OdpowiedzUsuń