wtorek, 14 sierpnia 2012

ROZDZIAŁ 19

Już jadąc na plaże wiedziałam że nie będzie to miłe spotkanie.
Nie miałam pojęcia o co chodzi Zoe i szczerze to zgodziłam się przyjść głównie z ciekawości bo dopóki Nicholas kręcił się w jej pobliżu, nic nie mogło być jak dawniej.
Byłam na plaży dokładnie o zachodzie słońca, po kilku minutach pojawiła się Zoe.
Nie wyglądała dobrze, wręcz wyglądała jak marionetka którą ktoś prowadzi nie zależnie od jej woli.
 -Co chcesz?- wypaliłam gdy tylko znalazła się w zasięgu mojego głosu.
 -.A czy to ważne?- mruknęła.
- He? - zrobiłam głupkowatą minę. - Po co chciałaś się spotkać ?
Spojrzała na mnie i nagle wybuchnęła płaczem. Pod wpływem impulsu zrobiłam krok w jej stronę, ale szybko się opamiętałam.Spojrzała gdzieś ponad moje ramię i objęła się rękami w talii.
- Przepraszam, Sol. Nie miałam innego wyjścia. Naprawdę przepraszam. - wychlipała.
- O czym ty gadasz?- spytałam już naprawdę zszokowana.
Już miałam pytać czy nie potrzebuje pomocy gdy poczułam ból z tyłu głowy i przed oczami zobaczyłam plamki.Z hukiem osunęłam się na ziemię i straciłam przytomność.
Gdy odzyskałam przytomność postanowiłam dać sobie kilka minut na zapoznanie się z sytuacją.
Było kilka ważnych punktów.Po pierwsze Zoe mnie wykiwała.Po drugie, otworzyłam oczy i rozejrzałam się, siedzę w jakimś ciemnym lochu przykuta łańcuchami do ściany.Po trzecie Nicholas stoi sobie dumnie w kącie i śmieje mi się prosto w twarz.
- Kochana Solange.- wy nucił. -Nie sądziłem że dasz się tak łatwo złapać.
- Po co mnie porwałeś? - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Zaśmiał się tubalnie.W pomieszczeniu było takie echo że aż mnie ciarki przeszły.
Podszedł do mnie i złapał za podbródek.- Czy to nie oczywiste? - wyśpiewał.- Żeby dokończyć to, co zacząłem.- skończył już poważnie.Zaczął krążyć w te i we wte.- Cóż, co prawda ty i Zoe się przyjaźniłyście, ale nie pomyślałem że tak bez oporu do niej przybiegniesz.
- Wykorzystałeś ją.- krzyknęłam.
- A owszem.Ale ona też miała z tego korzyść.
- Niby jaką? - wycedziłam.Zoe nie mogła mnie zdradzić, nie zrobiłaby tego bez powodu.
- A taką, że jej rodzina nadal żyje. 
- Szumowina.Jesteś nic innego tylko zwykłą gnidą, Nicholas!- szarpnęłam się, ale usłyszałam tylko głuchy brzdęk łańcuchów.- Tak jakbyś nie mógł obejść się bez wciągania jej w to gówno!
- Mogłem. Ale tak było zabawniej.
- Zabije cię.Przysięgam że cie zabije.
Spojrzał na mnie i szyderczo się uśmiechnął. - Wątpię, że cokolwiek będziesz mogła zrobić, gdy z tobą skończę złociutka.I pomyśleć że z początku zabicie ciebie miało być tylko zemstą za matkę.Teraz upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu. Zemszczę się za śmierć matki i ukarze Cam'a za nielojalność. 
- Co?- wydusiłam.
- Pomyśl tylko jak musisz być dla niego ważna, skoro był zdolny stanąć twarzą w twarz z naszym ojcem po tym jak zlekceważywszy zakaz zabicia ciebie uciekliśmy z domu z takim właśnie zamiarem.
Będzie błagał o darowanie Ci życia.A ja z chęcią zobaczę jak mój braciszek wpadnie w szał, gdy się dowie że zabiłem jego ukochaną jakby była zwykłą myszą polną.
- Jesteś psychiczny i tyle.- warknęłam.- Nie jestem dla niego ważniejsza niż własny brat.
- Owszem, jesteś, I za to też mi zapłacisz.- warknął.Nawet nie mrugnęłam, Nicholas stał obok mnie.Złapał mnie za ramiona z brutalną siłą i wbił kły w szyję.Nieważne jakbym chciała, nie potrafiłam powstrzymać krzyku.Ból był nie do zniesienia.Czułam jak życie uchodzi ze mnie razem z krwią.
- Spokojnie.- zaczął. - Jeszcze cię nie zabije.Jeszcze nie teraz.
Po tym wszystkim po prostu wyszedł.Czas mijał i mijał a ja nawet nie wiedziałam ile czasu minęło od kiedy ten świr mnie porwał.Nicholas przychodził co jakiś czas i pił ze mnie póki nie straciłam przytomności.
Włosy miałam poplątane i brudne.To samo z resztą ciała, nie licząc szyi i ubrań, które były całe czerwone od krwi.Musiałam wyglądać jak rodem z horroru.
 - Czy ktoś mnie w ogóle szuka? - szepnęłam do siebie.Tak jak się spodziewałam nie usłyszałam żadnej odpowiedzi tylko same głuche dźwięki.
Któregoś dnia, gdy się obudziłam zorientowałam się że leże na jakimś ołtarzu.Sala była większa i paliły się pochodnie.Dach był ze szkła i widziałam nad sobą czarne niebo pełne gwiazd.Cam nachylał się nade mną i jak zwykle uśmiechał.- Jak się masz? - spytał z udawaną uprzejmością.
 -A jak myślisz? - odparłam naśladując jego ton.
 -Ja bym się cieszył że żyje.- mruknął.
 -Jasne.
Cam spojrzał na telefon i chwilę stał w milczeniu.- Wygląda na to że mamy towarzystwo. - powiedział i spojrzał na mnie. - Ale spokojnie. Zaraz się tym zajmę.
I już go nie było.Ale przynajmniej w moim sercu pojawił się promyczek nadziei.
Może to Cam przybył z odsieczą? 
Ale moja nadzieja zmieniła się w przerażenie, gdy szyba na dachu pękła na milion kawałków a na środku sali wśród kawałków szkła pojawiła się Sophie.







sobota, 28 lipca 2012

ROZDZIAŁ 18

Gość popatrzył na mnie z wyrzutem.
- To tak witasz dawno nie widzianego ukochanego ? - powiedział z uśmiechem.
- Ukochanego ? - prychnęłam. - Zostawiłeś mnie bez słowa i teraz oczekujesz że rzucę ci się w ramiona i wycałuję dziękując że zjawiłeś się w moim życiu z zamiarem zabicia mnie?
Uśmiech natychmiast zszedł z jego bladej twarzy.
- To nie tak. - powiedział drapiąc się po nosie.
Podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.I chociaż zbierało mi się na płacz i chciałam rzucić się mu na szyje to powstrzymałam się resztkami sił jakie mi zostały.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Tylko szczerze tym razem.- starałam się mówić opanowanym głosem. - Bo mam już dość kłamstw.
Nie odpowiedział więc spytałam po prostu. - Czy pojawiłeś się w moim życiu z zamiarem zranienia mnie?
- Tak. - odpowiedział spokojnie.
- No to coś kiepsko Ci idzie.- powieka nawet mi nie drgnęła, ale w środku chciałam uciekać gdzie pieprz rośnie.Stałam tak na przeciwko wampira, który chciał mnie zabić i odwaga zaczęła mnie powoli opuszczać. Ale chyba każdy by tak miał.
- Nic nie rozumiesz, Solange. - powiedział i ruszył w moją stronę.
Gdy dzieliło nas już kilka centymetrów położyłam mu dłonie na piersi i próbowałam zatrzymać, ale na niewiele się to zdało.Chwycił mnie za nadgarstki. - Daj mi wytłumaczyć.
- Puszczaj! - wrzasnęłam ile sił w płucach.Oczywiście zaczęłam go kopać i wyrywać się.
W końcu chyba stracił cierpliwość i przycisnął mnie do ściany swoim ciałem.
- Solange, do cholery! - teraz to Cam wrzasnął. - To nie czas na takie dziecinne kłótnie.
- Dziecinne kłótnie, mówisz? - zadrwiłam.
- Zamkniesz się w końcu i posłuchasz mnie?
Podniosłam głowę i patrząc na jego minę wolałam kiwnąć głową niż się kłócić.
- Przyznaję, z początku miałem takie same intencje jak Nicholas.Chciałem się zemścić za matkę i cię zabić.
Ale to było zanim cię poznałem.
- Uważaj bo ci uwierzę. - przerwałam mu brutalnie.
- Zakochałem się w tobie, Sol.Zrozumiałem że zabicie ciebie to nie byłaby teraz żadna zemsta.Dlatego nie chciałem ci mówić ani o mojej prawdziwej naturze ani o motywach działania.Poszedłem do Nicka i powiedziałem mu o wszystkim ale on tylko się rozwścieczył i jeszcze bardziej nakręcił na zabicie Ciebie.
A że nie mogę pozwolić by cie skrzywdził jak również nie chce zabijać własnego brata musiałem wyjechać do Austrii, do jedynej osoby, która może powstrzymać Nicholasa bez kiwnięcia palcem.Do naszego ojca.
Dlatego tak szybko wyjechałem.
- Kłamiesz. - Bardziej próbowałam przekonać siebie samą niż jego.Przez tyle czasu chciałam wbić mu kołek w serce, nie wiedząc że zrobił to co musiał by ochronić mój tyłek.O tym kołku to nawet lepiej mu nie wspominać.
Wziął w dłonie moją twarz i spojrzał w oczy.
- Co mam zrobić żebyś mi uwierzyła? - powiedział Cam z nutką desperacji w głosie
- Pocałuj mnie. - wypaliłam bez zastanowienia.
Jego oczy na chwilę się rozszerzyły, ale szybko się opanował i zakrył ustami moje.
Pocałunek był niesamowity i jeśli przedtem miałam jakiekolwiek wątpliwości że mówił prawdę, teraz wszystko było już jasne.
Rozchyliłam usta jeszcze bardziej i oddałam mu pocałunek, uwielbiając ten nagły przypływ gorąca, który rozpalił się w moim ciele.
Jego usta z szarpnięciem oderwały się od moich.
- Teraz mi wierzysz ? - spytał chropowatym tonem.
W słabym świetle księżyca jego blada skóra i ciemne włosy wyglądały bosko.Napięte mięśnie opinały czarny T-shirt, dopełniając widoku.Przedtem ukrywał się przede mną i robił wszystko by wyglądać jak człowiek.Ale teraz nie musiał już się kryć.Teraz zobaczyłam go jako prawdziwego wampira. Stworzenie nocy.Dzikie, drapieżne i zabójczo przystojne.
No i przede wszystkim moje.
- A jak myślisz ? - odparowałam rzucając mu się na szyję.
- Myślę że jesteśmy na dobrej drodze, żeby się pogodzić.- odpowiedział i pocałował mnie.
Godziliśmy się w sumie z godzinę.Potem opowiedział mi o swojej mamie i jego przywiązaniu do niej.
Nicholas również bardzo ją kochał.O ile nawet nie bardziej niż Cam.
Opowiedział również jak wymyślali plan odesłania mnie na tamten świat, ale tą część słuchałam najmniej uważnie.
- Myślisz że Nicholas się podda? - spytałam Cam'a tuląc się do niego.
- Szczerze, wątpię. Ale nigdy nie pozwolę mu cie skrzywdzić.
- Ale Zoe... - zaczęłam czując jak wzbiera mi się na płacz.Widząc jego pytający wzrok kontynuowałam.- Ona się z nim spotyka.Omotał ją.Co jeśli ją skrzywdzi?
- Nie martw się, odbijemy ją.Ale póki co, uważaj na nich oboje.
- Co masz na myśli, mówiąc ''na nich oboje'' ?
- Nie ważne. - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.- Zbieram się.Do zobaczenia jutro.
Zaczął podnosić się z łóżka, ale chwyciłam go za rękę. - To nie sen, prawda?
Pocałował mnie, tym razem w usta i wybuchnął śmiechem. - Nie, nie sen.
- Więc już nie odejdziesz? Nie zostawisz mnie?
- Nigdzie się nie wybieram.Jestem z tobą i przenigdy Cię nie zostawię. Jesteś pierwszą dziewczyną, w której się tak szaleńczo zakochałem.Mam na twoim punkcie obsesję.Tak więc jesteś na mnie skazana do końca życia.
- Przeżyję. - pocałowałam go i pomachałam gdy znikał w ciemności za oknem.
Do końca życia.Nie byłam pewna czy wystarczy mi jedno życie by się nim nacieszyć.
Gdybym została wampirem mogłabym być z nim wieczność.Ale co pomyślałaby mama? Jestem łowcą, jak mogłabym stać się stworzeniem, które zabijamy?
Moje rozmyślenia przerwała komórka wibrująca na stoliku.
Gdy zobaczyłam kto to miałam pewne wątpliwości czy chce odebrać.
- Halo? - spytałam najbardziej obojętnym tonem na jaki było mnie stać.
- Chce się spotkać. - Zoe od razu przeszła do rzeczy.
- Kiedy? - nie było sensu nie potrzebnie przedłużać rozmowy więc również nie miałam zamiaru się rozgadywać.- I gdzie ?
- Jutro na plaży.O zachodzie słońca.Będziesz?
- Będę.



SUMMER TIME ! następny rozdział za dwa tygodnie.
`Byłam, wybyłam ... będę jak przybędę ;)

ME GUSTA ..

sobota, 14 lipca 2012

ROZDZIAŁ 17

Obudziłam się w moim pokoju.Ledwo co otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą zatroskaną twarz mamy.
- O, kochanie ! Tak się martwiliśmy. - powiedziała.
Próbowałam powiedzieć że wszystko dobrze, ale tak mnie dolało gardło że ledwo co wyskrzeczałam jedno słowo.Dotknęłam ręką gardła ale poczułam tylko bandaże i opatrunek.
- Lucas. - powiedziałam cicho. - Nicholas.
Na drugie imię mama znacznie się krzywiła.
- Wiem , skarbie. Lucas wszystko mi powiedział.Podejrzewaliśmy z Lawrence'm że to Nicholas stoi za wszystkim ale nie mieliśmy dowodów.Teraz nic nas nie powstrzyma przed zabiciem go.
- Zabił dziadka i babcie. - pisnęłam przez łzy.
- Wiem, kochanie. Zapłaci za to.
- Gdzie Lucas? Jest cały.? - spytałam szeptem.
- Tak, pojechał do zakonu.- widząc mój pytający wzrok, mama dodała szybko -Prawie zabił Nicholasa, ale ten drań uciekł.Starszyzna zakonu wzywa wszystkich łowców, bez wyjątków by omówić działanie.Trzeba go wyśledzić i zabić, zanim odzyska siły i znów zaatakuje.A teraz nie przemęczaj gardła.Miałaś naprawdę poważną ranę. Aż się bałam że... - umrę , skończyłam za nią w myślach.
- Ile byłam nie przytomna? - spytałam nagle.
- Cztery dni.
Oczy mi się rozszerzyły. Co takiego?, pomyślałam.
-Jak już mówiłam zakon wzywa wszystkich więc ja też muszę się tam udać.Do zobaczenia, kochanie - powiedziała mama i wyszła.
Leżałam tak godzinę.Potem następną. I jeszcze jedną.
W końcu nie mogłam znieść tego leżenia i zaczęłam krzątać się po domu.
Zatrzymałam się pod drzwiami Lucasa i wsunęłam w nie liścik.Napisałam w nim jak strasznie mi głupio i że przepraszam.
Potem nie wiedzieć czemu wylądowałam w piwnicy. Obejrzałam kilka okładek i usiadłam na jednym z kartonów z książkami.
- Książki. - mruknęłam do siebie.Coś mi świtało w pamięci, ale nie wiedziałam co.No tak ! Nagle zerwałam się na równe nogi i popędziłam kłusem do pokoju.Wtedy, kiedy mama po raz pierwszy pokazała mi ukryty pokój, skorzystałam z okazji że nie patrzyła i zwinęłam dwie książki, gdy nie patrzyła.
Wleciałam do pokoju jak burza i rzuciłam się za szuflady.Z ostatniej wyjęłam owinięte w chustkę książki.
Wzięłam je pod pachę i zeszłam do salonu.
Przeczytałam napisy na okładkach.Jedna o zakonie. Druga o historii jego największych wrogów.
Nagle w myślach zadźwięczał mi głos Nicholasa, gdy spytałam co mu zrobiłam.
'' Ty nic. Ale twoi dziadkowie dużo.''
No jasne! Bez zastanowienia chwyciłam drugą książkę i otwarłam z hukiem.
Jeśli Nicholas chce mnie zabić , to dobra. Tylko niech się chociaż do wiem za co.
Jeśli moi dziadkowie zrobili coś na tyle złego, żeby ich śmierć nie wystarczyła Nicholasowi, wyczyn ten musiał być opisany w tej książce.
Przeleciałam wzrokiem spis treści. Każda wampirza rodzina miała tu swój własny rozdział.
Po chwili znalazłam rodzinę Cross.
Czytałam dobre pół godziny.
``James Cross urodził się w listopadzie 1713 roku w Anglii.Był synem markiza i posiadacza ziemskiego.Po śmierci ojca przejął tytuł i ziemię.W 1813 poznał śmiertelną Georgię Pallis i zakochał się w niej do tego stopnia że pojął ją za żonę.Rok po ślubie, w sierpniu 1815 roku urodził się ich pierwszy syn, Nicholas Jacob Cross.Potem w lutym 1817 na świecie pojawił się drugi syn, Cameron Edward Cross.Po urodzeniu drugiego syna Georgia zachorowała i mąż zmienił ją w nieumarłą.Ich synowie gdy dożyli osiemnastu lat, również przestali się starzeć.Gdy ludzie ze śmietanki towarzyskiej zorientowali się że z rodziną jest coś nie tak, Ci po prostu przenieśli się do innego miasta pod innym nazwiskiem.Przez wieki unikali konfliktów z Zakonem Czarnej Róży.Wszystko było w porządku, do dnia w którym w mieście gdzie akurat rodzina Cross mieszkała nie zabito pięciu osób i nie wyssano z nich krwi. O zabójstwo oskarżony został Nicholas Jacob Cross. Wysłano więc dwóch najlepszych łowców z zakonu by wykonać wyroku na winowajcy.Niestety na miejscu doszło do straszliwego wypadku.Nicholasa zakrył własnym ciałem inny wampir i to ten stracił życie.Wampirem tym była Georgia Pallis-Cross, matka oskarżonego.Nicholas zbiegł z miejsca zdarzenia.
 Łowcami , którzy dokonać mieli wyroku byli Anebelle oraz Finn Allen'owie. ``
Zamknęłam książkę i siedziałam cicho analizując przeczytany tekst.
W moim sercu pojawiła się dziwna ekscytacja, że tyle się dowiedziałam o Cam'ie.
Więc o to mu chodziło. Babcia i dziadek zabili mu matkę.
Nagle drzwi się otworzyły i do domu wpadli mama z tatą i Lucas.Odruchowo schowałam książki pod poduszki na kanapie.
- Kochanie, miałaś odpoczywać. - powiedziała mama opiekuńczym tonem.
- Ta , wiem. - rzuciłam i ruszyłam na górę.
Wróciłam do pokoju i czekałam aż Lucas znajdzie liścik.
Ku mojemu zdziwieniu nie minęła minuta a on już stał pod moimi drzwiami.
- Mogę wejść? - spytał.
- Co się głupio pytasz? - odparowałam.
Wszedł cicho i usiadł na krawędzi łóżka przeszywając mnie wzrokiem na wylot.
- Widzę że dobrze się trzymasz, jak na kogoś kto ledwo uszedł z życiem. - zadrwił szczelając minę.
Ja już dobrze wiedziałam co chciał powiedzieć.
- Tak,tak wiem.Uratowałeś mnie, zawdzięczam Ci życie, głupia byłam że cie nie posłuchałam.- przekomarzałam się. - Już przeprosiłam.
Popatrzył na mnie i już myślałam że wydrze się na mnie gdy nagle otoczył mnie ramieniem i mocno przytulił.
Jak na przyjaciela przystało, doskonale wiedział czego teraz potrzebowałam najbardziej.
Poczucia bezpieczeństwa.Chwyciłam go za koszulkę i siedzieliśmy tak kilka minut.
W końcu jednak Lucas przerwał ciszę.
- Dzwoniłaś do Zoe? - spytał.Popatrzyłam na niego jak na głupka.
- A po co mam do niej dzwonić?
- Na litość boską, wiem że zawiodła jako przyjaciółka ale chyba nie chcesz jej mieć na sumieniu.
Popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Źle mnie zrozumiałeś. - rzuciłam.- Nie chodzi o moją dumę.
- To o co w takim razie? Musimy jej powiedzieć że on ją wykorzystuje.
- Nie ma masz. Nie uwierzy nam.
- Sol... - zaczął ale zakryłam mu buzie palcem.
- Na prawdę, próbowałam jej to powiedzieć już kilka razy ale ona zachowuje się jak opętana.
Dlatego właśnie mam do ciebie prośbę.
- Jaką ? - spytał podejrzliwie.
- Pilnuj jej.
Prychnął i popatrzył na mnie spode łba.- A co ja jestem ? Niańka ?
- Nie , ale skoro nie możemy jej przekonać że jest w niebezpieczeństwie to musimy ją mieć na oku.
A że ja uległam nie małej kontuzji, muszę poprosić o to ciebie .
- Zastanowię się. - znów prychnął. - Idę spać.- rzucił i wyszedł.
Wkurzył się ale trudno. Zoe za nic nie uwierzyłaby że jej ukochany Nicholas może być czystym wcieleniem zła.A skoro tak się sprawy miały musiałam zaangażować w to Lucasa.W nagłym wypadku mógłby jej pomóc.Gdyby Nicholas ujawnił się przez Zoe , ona nawet nie miałaby czasu wszcząć działań wojennych, bo już nie miałaby głowy.A wtedy pojawił by się Lucas i ją uratował.
Swoją drogą muszę go zapytać skąd wiedział gdzie jestem , pomyślałam.
Nagle usłyszałam jakiś trzask za sobą.Dobiegał z okna.
Początkowo pomyślałam że to Nicholas znów chce mnie ukatrupić i wpadłam w histerię.
W razie czego w domu byli trzej łowcy.Trzej i pół , ściślej rzecz ujmując.
Ale gdy się odwróciłam okno było w nienaruszonym stanie więc postanowiłam jednak nie wszczynać zamieszania na skale całego domu.Westchnęłam i odwróciłam się plecami do okna.
Wtem znów usłyszałam świst powietrza i krew odpłynęła mi z twarzy.
Odwróciłam się na pięcie i zamarłam.Jednak dziś w nocy ktoś mnie odwiedził.
Nie wiedziałam czy skakać z radości na widok gościa stojącego przy zasłonie czy raczej walnąć go w twarz i wbić widelec w oko.
Spodziewałabym się dziś wizyty prawie każdego , ale nie stojącego naprzeciwko mnie wampira.
- Co ty tu robisz, Cam? - spytałam bez emocji.

wtorek, 10 lipca 2012

ROZDZIAŁ 16

- Cholera. - mruknęłam, gdy tylko otworzyłam oczy. Czaszkę z tyłu przeszywał niewyobrażalny ból.- Co się stało? - Rozejrzałam się.Byłam w lesie, przywiązana do drzewa.Nie za dobrze..
- Nie sądziłem że jesteś taka naiwna, amiga. I to ma być przyszła łowczyni Allenów ? - odezwał się zza drzewa cierpko męski głos.No tak, teraz wspomnienia napłynęły pełną falą.
- Santiago. - niemalże warknęłam. - Czego ode mnie chcesz ?
Wysoki chłopak wyłonił się zza drzewa z ironicznym uśmieszkiem i wbił we mnie rozbawiony wzrok.
- Ja nic od ciebie nie chce. - powiedział w końcu - Ale mój znajomy owszem.Chyba zalazłaś mu za skórę, Solange.
- Gdzie on jest ?
- Już do nas idzie. - powiedział po czym zniknął wśród drzew.
Ale ze mnie idiotka, pomyślałam.Żeby zrobić za złość Lucasowi poszłam bawić się z wampirem i jeszcze jakby tego było mało stanęłam do niego plecami. Straszny błąd, za który teraz przyjdzie mi zapłacić.
- Kogo my tu mamy? - usłyszałam za sobą kpiący głos Nicholasa.- Solange Allen przywiązaną do drzewa.
Sekundę później stał naprzeciwko mnie a zaraz obok niego zdematerializował się Santiago.
- Cześć , Nick - rzucił Hiszpan.
- Dobrze się spisałeś. - powiedział drugi klepiąc do w ramię.
- Teraz już nie jestem Ci nic winien. - warknął Santiago krzywiąc się na dotyk Nicholasa.Spojrzał na mnie i powiedział ; -Pamiętaj, że gdybyś posłuchała przyjaciela nie byłoby cię tutaj - i zniknął.
- Czego ode mnie chcesz, Nicholas? Rady? Problemy z nową dziewczyną? - zadrwiłam.
- W twojej obecnej sytuacji raczej nie byłbym taki wyszczekany. - rzucił łapiąc mnie za brodę. - A może porozmawiamy o moim braciszku.Pamiętasz go jeszcze ?
- Zamknij się.
- O, a jeśli już mówisz o słodkiej Zoe to ona wcale nie jest moją dziewczyną. - powiedział nagle. - Używam jej bardziej jako leku na nudę, a przy okazji dowiaduje się o tobie wielu rzeczy, moja śliczna.
- Wykorzystujesz ją ? - coś zaczęło się we mnie gotować. - Ty łajdaku.
- Takie są wampiry. Łajdackie, fałszywe,nieokrzesane,dzikie i nieprzewidywalne.Wymieniać dalej ?
- Nie , dzięki. A tak serio, czego ode mnie chcesz ?
- Czego? Twojego zniknięcia, oczywiście.
- Zamierzasz mnie wysłać na Arktykę? Czy może raczej w kosmos. - spytałam z sarkazmem.
- Zamierzam cię zabić, słonko.- powiedział lodowatym tonem.Nachylił się nade mną i uśmiechnął się.
Nie żartował.A ponieważ od razu poznałam ten uśmiech, od razu skojarzyłam kilka faktów.
- To ty mnie śledziłeś.I w snach ... - powiedziałam ale głos ugrzęzł mi w gardle.Łzy wezbrały mi się w oczach.
- Tak, tak. Od miesięcy nawiedzałem cię w snach jako mężczyzna bez twarzy.Chciałem żebyś się bała.Potem pojawiłem się w twoim życiu we własnej osobie, ale ty dalej nic nie skojarzyłaś. - uśmieszek nie znikał z jego twarzy gdy przyznawał się do wszystkiego i mówił o różnych strasznych rzeczach.
- A Sophie ? - spytałam jadowitym tonem.Teraz mój cały strach,który trzymałam w sercu od miesięcy zmienił się w czystą nienawiść.- Co ona Ci zrobiła ? - warknęłam.
- Złe miejsce ,zły czas - odparł po prostu.
- Więc to Ciebie szuka.
- Tak , jakimś cudem smarkula coś zapamiętała.Stała się problemem.A tak się składa że ja nie lubię problemów, więc niedługo dostaniesz zaproszenie na jej pogrzeb.
- Zakon do tego nie dopuści.Powstrzymają cię. - odparowałam.
Ten momentalnie zacisnął mocniej dłoń na moim gardle i dziki gniew pojawił się w jego oczach.
- Nic nie zrobią! Są tak bezużyteczni jak myszy.
- A Cam? - spytałam nagle. - Co on miał z tym do czynienia ?
Nicholas nagle się uśmiechnął.
- Twój ukochany Cam. - powiedział przesłodzonym głosikiem. - To on pierwszy miał cię zabić.Nawet zgłosił się na ochotnika. - powiedział uśmiechając się pogodnie.
Cała krew chyba odpłynęła mi z twarzy.Poczułam bolesny ucisk w sercu i nie mogłam powstrzymać łzy, która spłynęła mi po policzku. Nie możliwe , pomyślałam.
- Kłamiesz. - powiedziałam cicho, nie pewna swojego głosu.
- O nie, kochanie. Wcale nie kłamie. Myślisz że czemu tak się do ciebie zbliżył? Wampir do łowcy.
- Kłamiesz!- krzyknęłam bardziej pewnie.
- Sam zaproponował żebym najpierw napastował cię w snach , a potem nawet zgłosił się, żeby cię zabić.
Powiedział że zrobi to z przyjemnością.Pojawił się tu przede mną. Czy to nie dziwne ?
- Zamknij się już , cholerny wampirze ! - krzyknęłam znowu ale tym razem tak głośno że słyszeli mnie chyba w Chinach.Ptaki z sąsiednich drzew odleciały w popłochu.A ja byłam pewna że jakby nie te węzły na moich rękach, Nicholas byłby już martwy.Zapłaci mi za to. I Cam też.
Ale o czym ja w ogóle myślę , skarciłam się - Cam nie chciał mnie zabić. To nie możliwe.
A jeśli tak...
- Czemu to robisz? Czemu ja? - spytałam ze szlochem.Skoro zostało mi kilka minut życia, chociaż teraz nie musiałam zgrywać twardej.Więc po prostu wpadłam w czystą histerię. - Co ja Ci zrobiłam do cholery !?
- Ty nic. Ale twoi dziadkowie dużo. - popatrzyłam na niego przez łzy.
- Moi dziadkowie ? -spytałam zbita z tropu. - Skoro oni cię skrzywdzili to czemu na mnie się mścisz ?
- Bo oni już zapłacili. - odparował.Stałam tak w ciszy kilka sekund, póki nie pojęłam sensu jego słów.
- Zabiłeś moich dziadków? - warknęłam.
- Owszem. Ale jak zobaczyłem ich martwe ciała nie odczułem ulgi.Więc przysiągłem sobie że odbiorę im to, co dla nich najważniejsze. Dlatego też , zamierzam odebrać ci życie ,kochana Solange Allen.
- Ale za co ?! - krzyknęłam.
- Powiedzą Ci w niebie. - syknął i rzucił się na mnie.Poczułam przeszywający ból w szyi i krzyknęłam.
Chwile później jakiś czarny cień mignął za plecami Nicholasa i zobaczyłam ostrze przeszywające powietrze. Zaraz potem ostrze to siedziało wbite głęboko w plecach wampira.Ten zapiał z bólu i odwrócił się na pięcie.
Rzucił się z pięściami na Lucasa z szybkością światła.Ale Lucas nie zamierzał dać się zaskoczyć.Widać było że przygotował się na to starcie bo kilka sztyletów poszybowało w stronę Nicholasa i ten runął na ziemię wijąc się z bólu.
- Lucas ! - ledwo mogłam krzyczeć.Nogi zaczęły się pode mną uginać i czułam coraz większy chłód.
Trudno się dziwić, skoro miałam rozszarpane gardło.Spojrzałam w dół i zamarłam.Tylko czerwień, wszędzie czerwień.
- Sol, trzymaj się !Nie zamykaj oczu. - krzyczał Lucas, biegnąc do mnie.Ale było już za późno.

piątek, 29 czerwca 2012

ROZDZIAŁ 15

Gwałtownie zeskoczyłam z parapetu i cisnęłam komórką na drugi koniec pokoju.
Normalnie wzięłabym to za jakiś mało śmieszny żarcik i udawała greka, ale zważywszy na obecną sytuacje nie mogłam chojraczyć.
Wzięłam kilka głębokich wdechów.
- Z tym rzutem to chyba serio przegięłam. - powiedziałam sama do siebie. - To na pewno żart.
Tak , najlepiej udawać że nic sie nie stało.Nie mogłam popadać w paranoje tylko dlatego że śledził mnie jakiś psychiczny wampir i nawet nie wiedziałam kim jest.
Podniosłam telefon i zbadałam szkody.Pęknięty ekran i klawiatura w częściach.
Czyli jednak już nie podziała ....umarł śmiercią tragiczną.
Następnego dnia w szkole dostałam zaproszona na imprezę urodzinową koleżanki z podstawówki ,Regan.
Nie mogłam odmówić więc wieczorem pojawiłam się w jej domu.
Miała dom mniejszy od Toma ,ale i tak nie zaliczał się do tych małych domków dla jednej rodziny.
Jak to na imprezach, w środku było tłoczno i prawie nie dało się oddychać.Chociaż większość ludzi tu obecnych była zbyt zajęta obściskiwaniem się by to zauważyć.Boże , kogo ja oszukuje .. nawet fali tsunami by nie zauważyli.Jak się okazało do tych ludzi zaliczali się również Zoe i Nicholas.
Siedzieli na jednej z sof i namiętnie się całowali.Poczułam małe ukłucie zazdrości na ten widok.
Gdzie był Cam ? Co on sobie myślał zostawiając mnie tak.
Nie mogąc dłużej patrzyć na tę parkę, odwróciłam się na pięcie i wpadłam prosto w czyjeś potężne ramiona.
- Auu. - potarłam czoło.Podniosłam wzrok i ujrzałam stojącego przede mną piekielnie przystojnego mężczyznę.Miał ciemną karnacje i czarne włosy.Wystające kości policzkowe i orli nos.Był albo Hiszpanem albo Włochem.Mimo wszystko był jakiś dziwny.Nie mogłam się pozbyć wrażenia że coś z nim jest nie halo.
- Perdon. - powiedział w końcu łagodnym głosem. Ha, jednak Hiszpan.- Nic Ci się nie stało? Realmente, lo siento mucho.
- Wszytko ok. - pokiwałam głową.
- Estoy feliz. Co powiesz na drinka w ramach przeprosin, że na ciebie wpadłem?
- Ale to ja wpadłam na ciebie.
- Na jedno wychodzi.Nie daj się prosić , amiga. - powiedział chwytając mnie za ramie.
Nie co zuchwały gest jak na minute znajomości, ale nazwał mnie amiga.Co cokolwiek to znaczy...
- No ok, amiga. Chodźmy.
Spojrzał na mnie na na głupka i wybuchnął śmiechem. - Co ? - spytałam.
- Amiga to znaczy przyjaciółka.Rodzaj męski to amigo.
- Aaaa , więc nazwałam cię przyjaciółką ?
- Si. - potaknął, szczerząc się.
- Przepraszam. Nie jestem dobra jeśli chodzi o hiszpański.
- Nic nie szkodzi.
Dobre pięć minut przepychaliśmy się do stolika z napojami. Zważywszy na taki tłum to i tak chyba niezły czas.Może nawet jakiś rekord.
Wzięliśmy swoje drinki i usiedliśmy na wolnej sofie.
- Tak w ogóle to jestem Santiago. - podał mi wolną rękę.
- Ja jestem Solange. - ścisnęłam dłoń i wzięłam łyk picia.
- Solange mówisz... - wlepił we mnie wzrok, jakby chciał zajrzeć do mojej duszy.Oczy miał zielone, ale to był jakiś nienaturalny odcień zieleni.Jakby wyblakły.Coś z nim jest nie tak, mówił mi cichy głosik w głowie.Gdy jego spojrzenie stało się już nie do zniesienia postanowiłam kontynuować rozmowę.
- Jesteś z Hiszpanii ? - spytałam.
- Si. Aż tak widać ? - spytał z udawanym sarkazmem.
- Si. - próbowałam naśladować jego hiszpański akcent ale wyszło coś jak gdakanie.
Odchylił głowę do tyłu i buchnął śmiechem.Siedzieliśmy chyba z godzinę i rozmawialiśmy o jego kraju i wszystkich innych rzeczach.
- Tańczysz ? - spytał , pokazując ręką na pokój obok.Pełno ludzi tańczyło na środku w rytm muzyki.
- A co mi tam... - powiedziałam chwytając go za rękę i ciągnąc do pokoju obok.
Weszliśmy prawie w sam środek tłumu i zaczęliśmy tańczyć.Nigdy nie byłam dobra w tańczeniu ale tutaj nie wydawało się to aż takie straszne.Po prostu dałam się ponieść muzyce.
Nagle muzyka zwolniła i ludzie zaczęli się parować.
- Mogę , amiga ? - spytał Santiago chwytając mnie za rękę z uśmiechem.
Już miałam się zgodzić gdy nagle usłyszałam ostrzegawcze warknięcie chłopaka, który właśnie wyłonił się z tłumu otaczającego nas z lewej.
- Nie wydaje mi się. - zagrzmiał Lucas, ruszając do przodu i zatrzymując się dopiero u mojego boku.
Zaborczo położył mi rękę na szyi. Męski sygnał ; ,,Jest moja, odczep się''.
Tyle że ja nie chciałam żeby Santiago się odczepiał. I najwyraźniej on i tak nie miał takiego zamiaru bo zignorował chłopaka stojącego obok mnie i z uśmieszkiem na twarzy chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie.Odważny czyn, ale też niezwykle głupi.
Lucas zrobił minę ponurą jak chmura gradowa.Byłam pewna że rzuci się do bitki nie zależnie od niebezpieczeństwa.Szczerze zdumiewał mnie fakt że jeszcze do tej pory się nie zabił.
Ale on tylko chwycił mnie za drugie ramię i pociągnął z taką siłą że ledwo zdusiłam okrzyk bólu.
- Co robisz ? - warknęłam.
- Chodź ze mną.
Wyrwałam się z uścisku. - Zostaw mnie! - Ale mimo to zaciągnął mnie w róg pokoju.
Poszukałam wzrokiem Santiago. Dalej stał tam gdzie poprzednio i patrzył prosto na nas.
- Co z tobą?! - warknęłam gdy w końcu mnie puścił.- Odbiło Ci?
Spojrzał na Santiago. - Po co z nim gadasz ?
- A co Ci do tego ? Zabronisz mi z nim rozmawiać ?!
- A owszem. - syknął z gniewem w oczach.
- Akurat - mruknęłam i ruszyłam do przystojnego kolegi.Niestety, tak jak myślałam nie zrobiłam dwóch kroków a już Lucas chwycił mnie w talii,postawił przy ścianie przycisnął do niej własnym ciałem.
- Nigdzie do niego nie pójdziesz.
Mój gniew sięgnął zenitu i nie wytrzymałam. - Jaki ty masz problem ? Nie mogę gadać z innymi chłopakami tylko dlatego że jesteś zazdrosny ? - rzuciłam.
Na jego twarz wpłynął ponury uśmiech. - Zazdrosny ? - zadrwił.
No tak , powinnam była wiedzieć że Lucas nie należny do tych co bywają zazdrośni.
- To o co ci chodzi ?
Przycisnął mnie mocniej do ściany. - To wampir, idiotko!
Zamarłam w bezruchu. Wampir..
To dlatego wydał mi się taki podejrzany.Spojrzałam na Santiago ponownie i o dziwo dopiero teraz dostrzegłam jego nienaturalny bezruch.Jak mogłam być taka głupia.
- Ale skąd wiesz że ma złe zamiary ? - próbowałam bronić się jedynym argumentem jaki mi został.
Mój mur obronny runął , gdy okazało się że mój nowy amigo to wampir.Więc może chociaż był jednym z tych dobrych. Zawsze jest nadzieja.
- To kolega Nicholasa. - podsumował Lucas.No i moja ostatnia deska ratunku poszła na dno.
- Niech to szlak. - starałam się zachować obojętny ton głosu.Tak na prawdę zawiodłam się, ale nie na Santiago tylko na sobie.Że też od razu nie zorientowałam się że to wampir.
A skoro kumplował się z Nicholasem, to nie było nawet mowy żeby był tym dobrym.
Ale nie chciałam dać Lucasowi tej frajdy wybawienia mnie z kłopotów.Po pierwsze, kłopotów nie miałam a po drugie prędzej dałabym się rozszarpać Santiago niż dała Lucasowi tą satysfakcje.
Miałam więc dwie opcje. Zacząć gadać z Lucasem,przeprosić za wcześniejsze ignorowanie i poprosić by zrobił coś z wampirem albo olać go i wrócić do potańcówek z wampirem, mając szczerą nadzieje że nie ma zamiaru zrobić nic, bym musiała używać kołka schowanego za paskiem spodni.I tak na niewiele by mi się zdał.Zanim zdążyłabym po niego sięgnąć już nie miałabym głowy.
Nie zważając na okoliczności wybrałam drugą opcję.
- Moja sprawa z kim się zadaje. - powiedziałam wyniosłym tonem, a przynajmniej tak miał brzmieć - Puszczaj mnie.
Chłopak warknął, ale odsunął się i poszłam tanecznym krokiem w stronę Santiago.
Tańczyłam dobre pół godziny i w tym czasie Lucas zdążył się ulotnić, bo nigdzie go nie widziałam.
W końcu wkurzona zachowaniem przyjaciela wyszłam z pokoju.Chciałam spokojnie pomyśleć.Usiadłam na schodach a zaraz obok mnie pojawił się Santiago.- Co się dzieje ? -spytał.
- Głowa mnie boli. - skłamałam.
- U góry jest cicho. Chcesz tam iść ?
- Nie , dzięki. Nie lubię przebywać sama w jednym pokoju z wampirem - zadrwiłam kładąc nacisk na ostatnie słowo.Miałam nadzieje że przejmie się tym że znam jego tajemnice,ale temu powieka nawet nie drgnęła.Zamiast tego uśmiechnął się szyderczo.
- Więc twój przyjaciel Ci powiedział ?
- Tak. Poza tym i tak sama bym się domyśliła.
Santiago westchnął - Skoro już wiesz , amiga , to muszę z tobą porozmawiać. Chodź ze mną.
- Nie - odmówiłam stanowczo.Nie miałam zamiaru skończyć jako kolacja.
- To ważne. - naciskał Hiszpan.
- Nie obchodzi mnie to ,amigo . Nigdzie z tobą sama nie idę.
Santiago wbił wzrok w ziemię i podrapał się po nosie.Wiedziałam ze szuka w sobie cierpliwości.
- Chodzi o Cam'a. - powiedział cicho.Serce mi przyśpieszyło i on dobrze wiedział że tak będzie.
- Coś mu się stało ? - próbowałam ukryć desperację w głosie
- Będę o tym mówił tylko na osobności.Pójdziesz ze mną czy nie ?
Nie mając większego wyboru pokiwałam głową i weszłam po schodach na górę.
I głupio zrobiłam, bo gdy tylko zatrzasnęłam za sobą drzwi mój umysł wypełniła pustka i straciłam przytomność.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

ROZDZIAŁ 14

Te słowa były jak grom z jasnego nieba.
 - Co? - wykrztusiłam. - Jak to?
 - Tak to. -spojrzał mi w oczy. - od samego początku.Od naszego dzieciństwa aż do teraz jestem w tobie szaleńczo zakochany, Sollange. - powiedział spokojnie.
Podeszłam do okna i otarłam łzy z policzków.Kilka sekund silne ramiona Lucasa objęły mnie w pasie.
 - To nie możliwe. - powiedziałam ukrywając niepokój w głosie.To nie było możliwe.Nie teraz.
Nie, gdy moje serce szalało z tęsknoty za pewnym wampirem, który zagościł w nim nieodwołalnie.
- Ależ tak. - szepnął mi do ucha. - Kocham Cię.
Odwróciłam się na pięcie i położyłam rękę na jego piersi odpychając go od siebie.
- Przepraszam ,Lucas. Na prawdę mi przykro.
- Dlaczego jest Ci przykro ? - znów objął mnie ramieniem.
Schowałam twarz w dłoniach i modliłam się w duchu, aby przyjął to, co mam do powiedzenia bez wywołania trzeciej wojny światowej.
- Bo kocham Cam'a. - szepnęłam.Od razu zdjął ręke z mojego ramienia.Patrzył na mnie, jakby czekał aż powiem że to był żart.I chciałabym aby tak było, naprawdę.
- Co ? - wykrztusił w końcu - Kochasz tego wampira ?
- Tak. - skinęłam.
Już myślałam że przyjął to do wiadomości ze spokojem, gdy nagle jego głos przeszedł w dziki ryk.
- Kochasz tego debila? Nie żartuj , palant wyjechał bez słowa, zostawił Cię !
Nie rozumiesz tego ? Nie dość że jest tchórzem to jeszcze naszym największym wrogiem.
- Cicho bądź - szepnęłam.Mimo to Lucas dalej kontynuował.
- Wiesz ilu on ludzi zabił ? To zabójca! On nie ma skrupułów. Wykorzystał Cię i bawił się Tobą a potem po prostu zniknął bo się mu znudziłaś.W dodatku jego brat wcale nie jest lepszy i ..
- Zamknij się ! - nie wytrzymałam i uderzyłam Lucasa w twarz. - Nic nie poradzę że go kocham !
Zaśmiał się ponuro.
- Nawet jeśli on ma Cię gdzieś ? - spytał z zimnym uśmieszkiem na twarzy.
- Wyjdź z mojego pokoju ! Wynoś sie !
Spodziewałam się że będzie chciał dalej prowadzić wykład na temat ''Dlaczego najlepiej mieć Cam'a głęboko tam, gdzie słońce nie dochodzi'', ale chyba miał dość kłótni, tak samo jak ja bo ruszył w kierunku drzwi bez słowa sprzeciwu.
- Pamiętaj, ja mówiłem poważnie o moich uczuciach - powiedział wychodząc.
Po gorącym prysznicu runęłam na łóżko jakbym nie spała tydzień i po prostu zasnęłam.
Kolejne dni mijały strasznie monotonnie.Z Lucasem nie rozmawiałam a Zoe nie chodziła nawet do szkoły.
Był wtorek po lekcjach i siedziałam w knajpce, gdy do środka weszła moja najlepsza przyjaciółka.
O dziwo, sama. Bez Nicholasa.Podeszła do mojego stolika i usiadła naprzeciwko mnie.
- Cześć. - powiedziała radośnie.
- Hej.
- Chciałam z tobą porozmawiać.
- Ciekawe o czym - mruknęłam pod nosem czytając gazetę.
- Chodzi o moją znajomość z Nicholasem - wyjaśniła, widząc że nie za bardzo pałam ochotą do rozmowy.- Nie chcę, żebyś przestała się do mnie odzywać bo z nim chodzę.
- Chodzisz ? - prychnęłam - Oj, przyjaciółko, żebyś tylko Ty miała pojęcie z kim chodzisz.
- Nie rozumiem - zmieszała się.
- A poza tym to Ty pierwsza mnie olałaś.Wtedy, w BlackBird przeszłaś obok i nawet na mnie nie spojrzałaś.Więc nie miej pretensji do mnie że nie chciałam ci przeszkadzać.
Spuściła głowę - Przepraszam, śpieszyłam się.
Nie odpowiedziałam.Siedziałyśmy w ciszy przez dobre pięć minut i po wewnętrznej walce z samą sobą w końcu wypaliłam ;
- Powinnaś zerwać z Nicholasem.
- Co takiego ? - Zoe skoczyła na równe nogi. - Niby czemu ?
- Bo nie wiesz kim naprawdę jest.
- Coś mi się wydaje że jednak wiem. - rzuciła z kpiną.
- Oj, chyba jednak nie.
- To kim według ciebie jest ?
Spojrzałam jej prosto w oczy. - Wampirem.
- Wiem. - powiedziała po prostu jakby to było coś normalnego. - Powiedział mi. Ale co z tego ? Tylko dlatego że będę łowcą nie mogę kochać wampira ? - te słowa brzmiały śmiesznie , ale mimo wszystko doskonale wiedziałam co ona czuje.
- Ale on nie jest normalnym wampirem. Jest zły . Musisz z nim zerwać ! - chwyciłam ją za rękę ale odtrąciła mnie.
- Czemu? Myślisz że jak Ciebie Cam zostawił to ze mną musi być tak samo?
Zamarłam.Jak ona mogła to powiedzieć.
- Przepraszam. - rzuciła się nagle, jakby teraz do niej dotarło co powiedziała.Chwyciła mnie za ramię, a tym razem to ja ją odtrąciłam.
- Więc tak naprawdę myślisz? Że chce żebyś z nim zerwała bo jestem zazdrosna, że masz chłopaka a mój zniknął bez słowa? Nawet nie wiesz jak się mylisz, Zoe! - krzyknęłam i wyszłam z knajpki zostawiając Zoe w środku.
Dotarłam do domu o zachodzie słońca.Spojrzałam w okna i od razu zobaczyłam go w jednym z nich.
Patrzył prosto na mnie, jakby czekał aż wrócę.I mimo że Lucas mnie zdenerwował, tak naprawdę tęskniłam za nim.Za przyjacielem, któremu mogłam wszystko powiedzieć.
Ale nie mogłam podejść i jakby nigdy nic dalej z nim rozmawiać, gdy sprawy zaszły już za daleko.
W kuchni czekała na mnie mama i jakby czytając mi w myślach spytała ;
- Pokłóciłaś się z Lucasem ?
Zignorowałam jej pytanie i zaczęłam jeść kolacje.Mimo to nie dawała za wygraną.
- Obydwoje chodzicie po domu w te i we wte, jakbyście stracili sens życia.Jakby uleciały z was życia.
Nie da się nie zauważyć ile wysiłku was kosztuję ignorowanie się - stwierdziła i poszła oglądać swoją ulubioną telenowele.Byłam zła, że mama poruszyła ten temat ale mimo wszytko wiedziałam że miała racje.
Szłam do mojego pokoju i nawet nie wiem kiedy znalazłam się pod nie tymi drzwiami co trzeba.
Bardzo chciałam żeby mnie teraz po prostu przytulił. Nie po to go odzyskałam po tylu latach, żeby teraz znów go stracić.Powiedział że mnie kocha, ale co ja czuję do niego ?
Moje rozmyślania przerwał hałas dobiegający zza drzwi.Uważałam się za taką pewną siebie i spokojną.
Ale co zrobiłam, gdy tylko pomyślałam że Lucas zobaczy że skradam się do niego ? Po prostu spanikowałam i uciekłam gdzie pieprz rośnie.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi mojego już pokoju i usiadłam na parapecie patrząc jak słońce rzuca ostatnie promienie by zaraz schować się za horyzontem.I poczułam jak telefon za wibrował mi w kieszeni.
Wyciągnęłam go i odczytałam sms'a '' lepiej uważaj na siebie po zmroku. ''


(serio sory za błędy ale mało czasu na pisanie mam teraz przez koniec roku szkolnego ; poprawianie itp.)

czwartek, 31 maja 2012

ROZDZIAŁ 13

Nie było to dla mnie znów takie zaskoczenie.
- Tak jak myślałam - mruknęłam pod nosem - tylko czego ten drań od niej chce ?
- Tego się chce właśnie dowiedzieć ,kochana. - powiedział i palcami dotknął mojego policzka.
Poczułam ciepło na twarzy ale odwróciłam głowę mając nadzieje że nie zobaczy tego haniebnego rumieńca,który pojawił się nie bez przyczyny.- A teraz jeśli pozwolisz - kontynuował po czym chwycił moją talie,wstał i postawił mnie na ziemi.
- Gdzie idziesz ? - spytałam głupkowato.Popatrzył na mnie wzrokiem ''a czy to nie oczywiste?''
-  Spać ? - uśmiechnął się - Czy to takie dziwne że nawet łowcy muszą odpoczywać?
- Nie,jasne że nie - pokręciłam głową śmiejąc się ze swojej głupoty - Dobranoc.
Puścił mi oczko i wyszedł.O dziwo ,poczułam się trochę samotna ale zignorowałam to wpijając się głową w poduszkę i zasypiając.
Następnego dnia wieczorem pojechaliśmy do BlackBird.Co prawda ,miejsce samo w sobie nie było złe ale nie miałam dobrych wspomnień z ostatnich razy ,gdy tu byłam.
Ale teraz jestem z Lucasem , wszystko jest inaczej ,myślałam tak gdy wchodziłam.
Ale nie spodziewałam się że zobaczę Zoe i Nicholasa złączonych w pocałunku.
Totalnie oszołomiona szturchnęłam ramie przyjaciela i pokazałam w ich stronę. - Patrz.
- A to dopiero - powiedział mój rozmówca gwizdając z rozbawieniem.
- Coś cię śmieszy ? - spojrzałam na niego z dezaprobatą - Nie miałeś jej pilnować ?
- Tylko w razie niebezpieczeństwa , ale widzę że to póki co wszystko jej odpowiada.
- I tak powinieneś coś zrobić !
- Jak zacznie krzyczeć to mi powiedz , na razie nie pale się do bójki z wampirem - odprawił mnie z kwitkiem podchodząc do jednego ze stołów bilardowych. - Chodź tu.
Mimo niechęci zbliżenia się do tej dwójki ,wykonałam zrobiłam co kazał.
Pierwszą partie rozegraliśmy szybko.Oczywiście wynik był z góry przesądzony ,bo ja prawie nigdy nie gram w bilard.Nie mogę powiedzieć że to działka facetów , ale im idzie znacznie lepiej.
- Fart ? Niewątpliwie . - podsumowała drugą turę ,którą też wygrał.
- Mowa przegrańca ? - powiedział z kpiącym uśmieszkiem.
- Wcale nie .Po prostu mówię jak jest.
- Chcesz coś do picia ?
- Sok.
- To zaraz wracam.Tylko mi gdzieś nie ucieknij.
- Nie zamierzam, itak byś mnie złapał , prawda ?
- Nie wątpliwie.- powiedział i ruszył w stronę baru.
Spojrzałam w kierunku ściany ,gdzie niedawno stali Zoe z Nicholasem , ale teraz szli ku drzwiom.
Zoe nawet na mnie nie spojrzała , przez co miałam ochotę tupnąć ze złości.
Ale nawet gdybym chciało to zrobić , nie zdążyłabym bo jej nikczemny towarzysz walnął mnie z bara i poleciałam na ścianę ,potykając się na własnych nogach.
- Ej ! - krzyknęłam za nim , ale nawet nie raczył się odwrócić.Uniosłam głowę i odwróciłam się do nich plecami.Z Zoe rozprawie się później , ale Nicholas prędzej czy później skończy z kołkiem w nodze.
Nie mam zamiaru go zabijać ,o nie.To będzie tylko małe ostrzeżenie.Może nie miałam doświadczenia jako łowca ale nawet ja wiedziałam że nie miałabym szans w bezpośrednim starciu z nim.Trzeba to będzie zrobić szybko i cicho.Z zadumy wyrwał mnie Lucas.- Twój sok.
- Dzięki.
- Coś nie tak ?
- Niby czemu ? Wszystko dobrze - prawie warknęłam.
- Jasne.Pij to i jedziemy.
- Gdzie ? - zastanawiał się dłuższą chwilę po czym odparł jakby nigdy nic ;
- Do zakonu.
Szklanka soku zniknęła w trzy sekundy i minutę później już odpalał motor.
- Gdzie jest ten zakon? - nie mogłam powstrzymać ciekawości.
- Zobaczysz.
-Jak wygląda ?
- Jak zwykły zakon.
Przez następną godzinę Lucas usłyszał chyba ze sto '' daleko jeszcze ?'' , aż w końcu przejechawszy długi las wyłoniło się przez nami wzgórze.Ale nie wzgórze było tu najważniejsze ,lecz budynek zbudowany na jego szczycie.Kamienna budowla,bardziej przypominała pałac niż zwykły zakon.
Jak w filmach , miała wysokie wierze i nawet fosę.Nie mogłam oderwać oczów od zamczyska aż wyjechaliśmy na sam szczyt wzgórza.Miało chyba z pięć pięter wysokości nie wliczając wierz trzy razy większych.Wszytko byłoby okej gdyby nie to że gdy się zatrzymaliśmy przy fosie ,obok głowy przeleciała mi strzała.Lucas momentalnie zeskoczył z motoru i uniósł ręce ,krzycząc;
- Stop ! To ja , Lucas Smith !
Nagle wielkie wrota otworzył się ze skrzypem a przed nami stanęła piękna kobieta z długimi kruczoczarnymi włosami splecionymi w warkocz, który opadał jej na ramiona.
Na tle złocistej karnacji , duże brązowe oczy przyglądały się nam nieufnie.
- Lucas ? - powtórzyła kobieta.
- To ja Trinity.
Na twarz Trinity wpłynął lekki uśmiech kiedy przybiegła do nas i rzuciła się Nicholasowi na szyję.
- Dawno się nie widzieliśmy ,Luc - spojrzała na mnie ,jakby dopiero teraz tak na prawdę mnie zauważyła - O , przyprowadziłeś koleżankę.Chyba wiesz że to surowo zakazane.- skarciła go.
- Tyle że to nie byle jaka koleżanka.Pozwól że przedstawię Ci Solange Allen.
Kobieta wyraźnie poruszona ,puściła Lucasa i stanęła naprzeciw mnie .
- Na prawdę to ty ? - spytała niedowierzającym tonem.
- Tak , jestem Solange - podałam jej rękę - Ty to pewnie Trinity ?
- Tak - podała mi rękę i lekko pochyliła przede mną - Wchodźcie do budynku.Zawiadomię resztę.
- Nie ! Czekaj ! - zawołał Lucas ,łapiąc ją za ramię - Jest już późno,nie mów nikomu że tu jesteśmy.
Pokaże tylko Sol zakon i już nas nie ma.Nie potrzebnie zawracać głowę innym.
- Jak sobie chcesz - powiedziała po czym znów schyliła się lekko do mnie i odchodząc powiedziała - Do zobaczenia , Solange.
W środku budynek wyglądał jak muzeum.Marmurowa posadzka,kamienne ściany jak z zewnątrz,wszędzie obrazy,wazy,posągi i bronie powieszone na ścianach.
- Ej , czemu ona mi się pokłoniła ?
- Powiem tak , tu w zakonie twoi dziadkowie , jak z resztą wszyscy inny przodkowie byli straszliwie szanowani i podziwiani ze względu na ich dokonania i nie tylko.Łowcy na całym świecie znają twoje nazwisko.Ale spokojnie,przywykniesz - Tak, to serio dodało mi otuchy.
Krążyliśmy po korytarzach przez pół godziny ale każdy wyglądał tak samo.
W końcu zatrzymaliśmy się pod masywnymi drewnianymi drzwiami.
- Co tam jest ? - spytałam
- Biblioteka.
Prychnęłam - A to nowość.
- Cóż , ale to jest bardzo ciekawa biblioteka.
- Zobaczymy - mruknęłam ,popychając wielkie drzwi.Gdyby Lucas mi nie pomógł ,pewnie by nawet nie drgnęły.No i miał racje.Nie było to zwykła biblioteka.Regały sięgały aż do sufitu , gdzieniegdzie zwisały kryształowe żyrandole , a w każdym wolnym miejscu na ścianie wisiał obraz.Zatrzymałam się przy jednym i zobaczyłam na nim dwie dobrze znane mi postacie.Anabelle i Finn Allen.Moi dziadkowie.
Łzy popłynęły mi po policzkach.Łzy nie tyle smutku co dumy.
Nagle usłyszałam ponowne skrzypnięcie drzwi.Tyle że Lucas stał tuż obok mnie.
- Ooł - szepnęłam do niego. - Co teraz ?
- Módl się ,żeby to nie był żaden se starszych bo zamkną nas z wierzy razem z wampirami.
Skuliłam się  na samo wyobrażenie tej sceny.Nie zbyt przyjemnie.
Poczułam ulgę ,gdy zza jednego z regałów wyłoniła się kolejna piękność.
Ta była blondynką i miała jasną karnacje.Ale nie uśmiechała się jak Trinity.
Patrzyła na nas z dezaprobatą i irytacją.Jak na małe dzieci ,które się zgubiły w markecie.
- Proszę,proszę .Kogo nam tu przywiało - powiedziała oskarżycielskim tonem.- Lucas Smith we własnej osobie.W dodatku przyprowadził dziewczynę.Pozwolisz że wyrażę zdanie na temat zaistniałej sytuacji?
- Daj se siana , Leslie.- powiedział Lucas przewracając oczami.
- Wybrałeś złe miejsce na nocne schadzki z panienką.- podeszła do mnie i przyjrzała się badawczo.- Kim jest szczęśliwa wybranka Lucasa jeśli można spytać ? - powiedziała z sarkazmem.
- Jestem Solange.Solange Allen.- W oczach zobaczyłam jakąś dziwną emocje ale nie dała po sobie poznać że wywarło to na niej wrażenie.Już serio myślałam że spłynęło to po niej jak po kaczce ,kiedy klepnęła mnie w ramię i szepnęła ;- Musicie stąd szybko znikać.To nie najlepszy czas na zwiedzanie.
- Co się stało ? -włączył się znów Lucas.
- Sophie uciekła.
- Co ?! - krzykłam.Nie zbyt mądrze ,zważywszy na sytuacje.
- Tak , przed chwilą Lawrence to zauważył.I zaraz cały zakon stanie na nogi ,a gdy to się stanie lepiej żeby was tu nie było.Zadzwonię to ciebie później , Luc.
- Ok. Chodź, Sol . Spadamy.
Godzinę później siedzieliśmy w moim pokoju i ogarnialiśmy całą sprawę.
Lucas rozmawiał już z Leslie i sprawa nie wyglądała za dobrze.Sophie już prawię się dostosowała ale jakieś wspomnienie nie dawało jej spokoju i koniecznie chciała się na kimś zemścić.Nie wiadomo było jescze na kim.Gdy w końcu postanowiliśmy o tym nie gadać , Lucas znów położył się na łóżku w takiej samej pozycji jak zawsze.Ja leżałam o nim i moje myśli znów powędrowały ku jednej osobie.
Bardzo za nim tęskniła.Niemal czułam fizyczny ból gdy myślałam o naszych pocałunkach.
O chwilach gdy po prostu był obok mnie.Teraz zniknął i nikt nie wiedział gdzie jest.
Ale mimo wszystko chciałam wiedzieć co o mnie czuł.Może na prawdę całował mnie z powodu uczucia ,którym mnie darzył ? A może gardził mną od początku.To pytanie nie dawało mi spokoju.
Znów poczułam się bezradna i zaczęłam szlochać w poduszkę.Lucas od razu mnie przytulił.
- Czemu płaczesz?
- Nie ważne - kiedyś opowiem mu wszystko ,ale nie dziś.
- Nie chcę żebyś kiedykolwiek przy mnie płakała.- powiedział z cierpieniem w głosie.- Nigdy
- Czemu ?
- Bo Cię kocham,Sol.

poniedziałek, 28 maja 2012

ROZDZIAŁ 12

Gdy w słuchawce zapadła cisza stałam w miejscu jeszcze przez dłuższą chwilę.
Na dłuższą metę nie powinno mnie to obchodzić ale kogo ja oszukuję?
Jak ten baran mógł wyjechać ,tak bez słowa.
Serce ścisnęło mi się z bólu.Skuliłam się na łóżku i pozwoliłam łzą płynąć.
Po jakimś czasie ciesze przerwał dźwięk telefonu.
- Halo ? - odebrałam wycierając reszty łez z policzków.
- No hej.Jak się czujesz?
- Cześć Zoe.Wszystko ok.
- Słyszę właśnie.Opowiadaj co się stało.
- To nie jest rozmowa na telefon.Możemy się jutro spotkać i pogadać ?
- Nie wiem czy dam radę.
- Przecież dziś wróciłaś do domu , prawda ?
- No tak.
- Ale ?
- Ale umówiłam się już z Nicholasem - Telefon niemal wypadł mi z ręki.Mimo wszystko nie chciałam bawić się w zazdrosną przyjaciółkę i na początku rozmowy stawiać warunek '' on albo ja,wybieraj!''
Więc zignorowałam ukłucie w sercu i powiedziałam po prostu ; - Aha.Jak będziesz miała czas to zadzwoń.
I się rozłączyłam.I dopiero teraz dotarł do mnie pewien fakt.Skoro Cam jest wampirem ,a  Nicholas to jego brat.O cholera ! Chwyciłam za telefon i wybierałam numer Zoe, ale ktoś jakby na złość idealnie w tym momencie ,zadzwonił do drzwi.
Chciałam jak najszybciej dzwonić do Zoe i wykrzyczeć ile sił w płucach żeby nie spotykała sie z Nicholasem.Ale z drugiej strony nie chciałam niepotrzebnie siać paniki ,więc zebrałam resztki spokoju jakie mi pozostały i zbiegłam schodami na dół.Gdy otworzyłam drzwi stanął przed emną anioł.Mężczyzna był dwie głowy wyższy ode mnie i zbudowany jak zapaśnik.Na tle ciemnych rzeczy ,jakie miał na sobie włosy strasznie się wyróżniały.Włosy tak jasne ,że prawię białe.Spływały mu na ramionach a kilka kosmyków niezgrabnie błądziło po anielskiej twarzy.Błękitne oczy świdrowały mnie od palców nóg aż po czubek głowy ze spokojem i niepohamowaną radością.
Poczułam że szczęka mi opada.Ten chłopak nie wyglądał jak zwykły człowiek.Chwila ...
- A może to wampir ! - pomyślałam ,czując jak żołądek podchodzi mi do gardła.
Niezbyt dobrze skojarzyłam fakty więc byłam już gotowa zamknąć mu drzwi przed nosem ,pobiec na góre z piskiem i zamknąć się szczelnie w szafie ale się powstrzymałam.
Staliśmy i po prostu się sobie przyglądaliśmy.Nagle poczułam że już gdzieś te oczy widziałam.Zignorowałam nadpływające wspomnienie ,wytężając wszystkie zmysły.Myślałam że ten lada chwila rzuci się na mnie szczerząc kły.Ale tego co zrobił nie spodziewałabym się za nic.
Uśmiechając się promiennie ,objął mnie mocno ,tak że uniósł mnie ponad ziemie i palcami oderwałam się od podłoża.Muszę przyznać ,silny jest.
- Solange ! To na prawdę ty ! - krzyknął niski męski głos.
- Tak.A ty to kto ? - powiedziałam próbując się wyrwać z uścisku.Śmieszne,równie dobrze mogłabym próbować przesunąć ważący kilkanaście ton pomnik.
Postawił mnie natychmiastowo i spojrzał z wyrzutem.-Jak to kto ? Nie poznajesz mnie?
Śmieszne.Zrobiłam minę mówiącą `a wyglądam jakbym poznawała?`
- Nie.A powinnam ?
- Mama nie mówiła ci że przyjadę ? - Zrobił minę urażonego dziecka.Nie,to na pewno nie wampir.
- Zaraz - Uniosłam palec,karcąc się w duchu za tą nieprzyjemną sytuacje - Jesteś Lucas ?
Smutną minę momentalnie zastąpił uśmiech.
- No pewnie. - Odpowiedział - Jak mogłaś mnie nie poznać ? Ja cię poznałem od razu.
- Bo ja się za bardzo nie zmieniłam. - Prześwidrowałam jeszcze raz chłopaka ,którego z początku wzięłam za anioła.(Tego anioła ,który kilka lat temu bez wyrzutów rzucał mi prosto w twarz robakami.)Idealnie wyrzeźbione mięśnie.Szerokie barki.Szeroka linia szczęki. - Za to ty trochę tak.Jak ostatnio cię widziałam byłeś niższy ode mnie i na prawdę nie zbyt dużo osób rozpoznawało czy jesteś  chłopakiem czy dziewczyną. - Położyłam ręce na biodrach i dalej się mu przyglądałam.
- Dawno się nie widzieliśmy.
- Podobno macie z nami mieszkać przez jakiś czas.
- Tak - Skinął głową - Dopóki nie wyremontujemy naszego starego domu.Rozumiesz, nie należę do tej grupy ludzi ,która lubi zasypiać nie wiedząc czy już się obudzi.
- He ? - spytałam zdziwiona - Nie rozumiem.
- Chodziło mi o to , że nie chciałbym żeby podczas snu dach zwalił mi się na głowę.
- Ahaa. Nie stójmy tak w drzwiach.Wchodź ,pokaże Ci twój pokój - powiedziałam ciągnąc go do środka.
Lucas bez problemu znalazł swoje miejsce w domu.Krążył w te i we wte jakby miał ADHD.
W końcu wpadł do mojego pokoju i usiadł na krawędzi łóżka.
Wpatrywał się we mnie jakby chciał coś powiedzieć ale nie do końca wiedział czy powinien.
Chyba jednak doszedł do wniosku że nie powinien bo położył się obok mnie, ręce założył za głowę i wpatrywał w sufit w zupełnej ciszy.
Zawsze sobie tak leżeliśmy kiedy miałam osiem lat.Cam jest trzy lata starszy więc on miał wtedy jedenaście.Ale na litość boską, teraz mieliśmy dużo więcej.I nie leżał już obok mnie chuderlawy chłopczyk tylko prawdziwy pociągający facet.A to na prawdę wyprowadzało mnie z równowagi.
Nagle moją uwagę przykuł tatuaż na jego prawym ramieniu.Czerwona róża na tle jakiegoś starożytnego symbolu.Dotknęłam różę palcem, ale Lucas jakby poparzony szybko poprawił rękawek koszulki, zakrywając tatuaż.
- Co to ? - spytałam szeptem.
- Nieważne.
Chwyciłam go za ramię i zmusiłam by popatrzył na mnie. - Mów - powiedziałam bardziej stanowczym głosem.Zaraz,zaraz.. skądś znałam ten znak.A tak! Wtedy ,gdy z mamą byłyśmy w piwnicy i pokazywała mi listę rodzin w zakonie na rogu była pieczęć.Czerwona róża i taki właśnie symbol.
Ale dlaczego Lucas go miał ? - Czemu masz symbol zakonu na ramieniu?
Chłopak prawie zakrztusił się powietrzem.Gdy już doszedł do siebie chwycił mnie za ramiona.
- Skąd ty o tym wiesz ? - Powiedział nie kryjąc że doznał głębokiego szoku.
- O zakonie ? Mama mi powiedziała wszystko.
- Wszystko ?
- No tak.
- Przecież nie osiągnęłaś odpowiedniego wieku byś mogła wiedzieć cokolwiek o zakonie.
- Cóż , powiem tak ; sprawy się lekko skomplikowały.
- Jak to ? - spytał zdziwiony.
- Powiem ci , jeśli ty mi pierwszy mi odpowiesz czemu masz ten tatuaż.
- Bo ja należę do zakonu.
- Co ? - teraz to ja nie kryłam zdziwienia.  - Ale jak to ?
- Normalnie.Skończyłem już osiemnaście lat ,więc wstąpiłem do zakonu.
- Jesteś łowcą ?
- Tak.Teraz twoja kolej. -Skinęłam głową i choć niechętnie,opowiedziałam przyjacielowi jak to zakochałam się w wampirze i nic nie zauważyłam.Opowiedziałam wszystko od początku do końca.
Komu jak komu , ale Lucasowi Smith'owi ufałam jak mało komu.
- Nie fajnie - podsumował.
- Tak myślisz ? - spytałam z sarkazmem.- Wiesz co jest najgorsze ?
- Hmm ?
- Że mimo wszystko za nim tęsknie.- Spojrzał na mnie ze zgrozą.
- Za wampirem ? Daj spokój Solange.
Spojrzałam na niego ze łzami w oczach - Nie moja wina ,baranie że nie wiedziałam kim jest.
- Mam pomysł jak cie rozweselić - powiedział nagle uśmiechając się.
- Jaki ?
- Jutro pojedziemy do jakiegoś fajnego baru.Dawno mnie tu nie było,pewnie dużo się pozmieniało.
- Jutro mówisz...
Zakrył mi dłoń ustami. - Nie chce słyszeć 'nie'. Idziemy i koniec.Gdy tu byłem ostatnio nie mogliśmy sami przechodzić przez ulicę.Teraz zabieram cię prawdziwym motorem do prawdziwego klubu i nie ma zmiłuj. - w jego oczach zabłysnął cień determinacji.Nie mogłam się na ten widok nie uśmiechnąć.
- No okej - zgodziłam się w końcu.
Nagle Lucasowi zaczęła dzwonić komórka.Odebrał i krążył chwilę po pokoju.
W końcu się rozłączył i znów usiadł obok mnie z ponurą miną.
- O co chodzi ? - spytałam w końcu.
- To Lawrence.Dostałem nowe zadanie.
- Jakie zadanie ? - spytałam zdziwiona.
- Mam mieć oko na Zoe. - zsunęłam się z krawędzi łóżka ,ale chłopak momentalnie mnie złapał i teraz siedziałam na jego kolanach.On był z tego powodu najwyraźniej ucieszony.
- Czemu ? - spytałam w końcu czując że przez obecną pozycję oblewa mnie rumieniec.
- Bo zaczęła zadawać się z Nicholasem Crossem.- Dopiero teraz sobie przypomniałam że miałam ją ostrzec a cały dzień baraszkowałam po domu z Lucasem.Mimo wszystko musiałam mieć pewność.
- A masz ją pilnować bo Nicholas jest ... - i znów nie mogłam powiedzieć tego słowa na głos.
- Tak - chłopak kiwnął głową - Nicholas jest wampirem.Tak jak Cam.

(sorki za błędy ale szybko pisałam =)

czwartek, 24 maja 2012

ROZDZIAŁ 11

Wybuchnęłam śmiechem.
- Wampirem ? Tato , to śmieszne . - to nie było nie logiczne , to było absurdalnie niemożliwe.
- To wampir ! - zagrzmiał tata.Zaraz u jego boku pojawiła się mama z zdezorientowanym wyrazem twarzy.Spojrzała na mnie przyciśniętą do Cam'a i znieruchomiała.
- Solange , mówiłam Ci żebyś się do niego nie zbliżała. - powiedziała ze stoickim spokojem chodź jej spojrzenie wyrażało zupełnie co innego - Myślałam że wyraziłam się jasno.
- Mamo , ale chyba nie wierzysz że Cam to wampir.
- Może jego o to spytaj.Masz jej coś do powiedzenia, Cameronie ? - Wyszła z pokoju ciągnąc tatę za rękę - Chodźmy.Wydaje mi się że muszą porozmawiać.
- Nie zostawię córki samej w jednym pokoju z wampirem ! - wrzasnął tata wyrywając się.
- Poradzi sobie. - Uspokajała go mama - Zaufaj mi i się nie mieszaj.
Spiorunowała go wzrokiem a tata wyszedł potulnie jak baranek bez żadnych buntów.
Dopiero teraz zorientowałam się że podczas tej bezsensownej wymiany zdań nawet nie spojrzałam na Cam'a.Miałam nadzieje że gdy się odwrócę zobaczę jego kpiącą minę,kpiącą oczywiście z absurdalnego pomysłu rodziców.Ale to co zobaczyłam wcale mnie nie ucieszyło.Stał obok okna ze spuszczoną głową i patrzył na czubki butów.Twarz nie wyrażała żadnych uczuć a w czarnych oczach też nie było za bardzo się czego doszukiwać.
Podeszłam do niego i chwyciłam za ramiona.Momentalnie zesztywniał i napiął mięśnie.
- Cam ? - spytałam niepewnie.Ale on po prostu milczał. - To nieprawda,nie?
Wciąż grobowa cisza.Pchnęłam go lekko.
- Powiedz że nie jesteś tym za kogo cie mają.Powiedz że nie jesteś wampirem - chciałam to powiedzieć z udawaną lekkością ,jakby odpowiedź była pewna ale przy ostatnim zdaniu znacznie załamał mi się głos.
- Ty nic nie rozumiesz - powiedział w końcu. - Solange ...
- Jesteś tym cholernym wampirem,czy nie ?! - wrzasnęłam.
Podniósł głowę i pustymi oczami przeszył mnie na wylot.Powiedział raptem dwa słowa a poczułam jakby wbił mi ostry nóż prosto w serce ; - Tak , jestem.
Przez chwile stałam jak sparaliżowana , potem opadłam na kolana i zwyczajnie się rozpłakałam.
On momentalnie znalazł się obok mnie i wziął w ramiona.
- Zostaw mnie!- krzykłam uwalniając się z uścisku- Nie mogę uwierzyć że mnie okłamałeś!Ufałam Ci ,Cam!
- Solange , daj mi wytłumaczyć ...
- Nie chce słuchać kolejnych kłamstw ! A najgorsze jest to - głos już kompletnie mi się załamał - że byłam na tyle głupia by się w tobie zakochać ! - krzykłam przez łzy i chodź teraz wiedziałam że jako wampir nawet tego nie poczuje zaczęłam okładać go pięściami . - Zdrajca ! Kretyn ! Idiota !
W końcu po dziesięciu minutach wyzywania go od najgorszych miałam dość.Znów osunęłam się na kolana i wpatrywałam się w podłogę.On jakby dopiero teraz rozumiejąc co powiedziałam spytał nagle ;
- Zakochać ? Zakochałaś się we mnie ?
- To było zanim dowiedziałam się że jesteś wampirem!Zaraz .. To ty zmieniłeś Sophie ?! - Dopiero teraz skojarzyłam fakty. - Ty bezlitosny sukinsynu !
- To nie ja . Daj mi wytłumaczyć - powiedział osuwając się na kolana obok mnie.
- Nie ! Dość ! - odsunęłam się - Odejdź ode mnie ! Chce zostać sama.Zdradziłeś mnie i nigdy ci tego nie wybaczę , nawet jeśli cię kocham. - pożałowała moich słów kiedy je wypowiedziałam.Były bez sensu.Ale tak się właśnie czułam.Kocham i nienawidzę jednocześnie.Po policzkach spływały mi łzy.
Jego twarz nie wyglądała już jak maska.Teraz widać było na niej cierpienie,smutek,żal i udrękę.
I mogłabym nawet pomyśleć że jakieś uczucie do mnie.Ale to było niemożliwe , by coś do mnie czuł.
Był wampirem.Od początku musiał wiedzieć kim jestem.Chciał mnie wykorzystać.Ale za wcześnie dowiedziałam się prawdy.
- Proszę , zostaw mnie. - powiedziałam czując niesamowity ból w sercu.
Ledwo mruknęłam , Cam'a już nie było.
Dni ociągały się nieubłaganie.Z tego wszystkiego sie pochorowałam i nie chodziłam do szkoły.
Cam się nie odzywał.Nie rozmawiałam z nikim.Leżałam tylko w łóżku i myślałam o mojej szaleńczej miłości do wampira.Najgorszego wroga zakonu , do którego razem z Zoe miałam dołączyć zaraz gdy skończę szkołę.
Czułam, że jakby serce pękało mi na pół.Nie była to zwykła nastoletnia miłość.Po Cam'ie została mi pustka ,której nikt nigdy nie będzie mógł wypełnić.Tęskniłam za nim ,chociaż było to niedorzeczne.
Był czwartek wieczorem gdy do pokoju weszła mama.
- Jak tam kochanie ?- spytała w troską w głosie.- Przyniosłam Ci kolacje.
Usiadłam na łóżku i puściłam mamie najlepszy uśmiech na jaki było mnie stać.
- Dzięki.
Położyła tace na szafce i usiadła koło mnie.
- Jak się czujesz ? Na pewno jest Ci ciężko , kochanie.Rozumiem to.
- Wcale nie - skłamałam - Przecież mnie znasz.
- No właśnie.Słuchaj , jest sprawa.
Popatrzyłam na nią pytająco.
- Pamiętasz Lucasa ?
Przekopałam wszystkie wspomnienia jakie posiadałam ,ale nie na wiele się to zdało.
- Nie za bardzo.Którego Lucasa ?
- Smitha.Tego ,który mieszkał tu osiem lat temu.Przyjaźniliście się.
Momentalnie mnie olśniło.Lucas Smith.Chodziliśmy razem do szkoły i zawsze mi dokuczał.Mieszkał nie daleko więc codziennie się razem bawiliśmy.Wstyd się do tego przyznać ale był nie tylko moim najlepszym kolegą , ale również ... moją pierwszą miłością.Jeśli można to tak nazwać.
Wszystko było super.Czasem dawał mi kwiatki ,które sam zrywał a czasem rzucał we mnie robalami.
Ale potem jego mama znalazła dobrą prace w L.A i wyjechał.Płakałam chyba z tydzień.
- A ,pamiętam - powiedziałam beznamiętnie , starając się zachować twarz zawodowego pokerzysty.- Co z nim ?
- Wraca do miasta. - Omal nie zleciałam z łóżka.
- Coo ? Jak to ? Skąd wiesz ?
- Dzwoniła do mnie jego mama , Teresa.Wiesz że się z nią przyjaźnie.Powiedziała że w Los Angeles już się im znudziło , że tęskni za rodzinnym miastem i wracają w przyszłym tygodniu.
- Będą mieszkać tam gdzie wcześniej ?
- Tak.Tylko muszą odremontować dom, więc przez jakiś czas będą mieszkać z nami.Nie przeszkadza Ci to , kochanie ?
- Nie , skądże . - pokręciłam głową. - Chętnie znów zobaczę Lucasa.
Mama chwyciła mnie za ramię i powoli wstała.
- Nie wątpię.Zdaje się że strasznie go lubiłaś , pacząc na to jaka byłaś zdruzgotana gdy wyjechał - powiedziała mama wybuchając lekkim śmiechem i kierując się do drzwi.
- Ej ! Wcale że nie ! - oburzona rzuciłam w nią poduszką ale zdążyła zamknąć drzwi i ta osunęła się na ziemie.Zastanawiałam się jak Lucas się zmienił.Na pewno był bardziej męski.Męski,męski...
i moje myśli momentalnie powędrowało do Cam'a.Do teraz nie zauważyłam , jak mama sprytnie omijała ten temat na mile morską.Dla niej i taty, on był wrogiem , a ten wypadek - zdarzyło się i nie będzie powtórki.
Cam nie odzywał się już kilku dni.W końcu coś we mnie się zgięło i zadzwoniłam do niego.
Co z tego że był wampirem ? Kochałam go i koniec.
Dzwoniłam kilka razy ale nie odbierał.W końcu zadzwoniłam do osoby,która mogła mieć jakieś informacje na ten temat.Pan Sparks odebrał po dwóch sygnałach.
- Halo ? Solange ?
- Wiedział pan że Cam jest wampirem ?
Zapadła cisza.
-Oh, więc już wiesz.
- Tak.Tylko szkoda że dopiero teraz.Czemu mi pan nie powiedział ?
- Chciałem żebyś sama się domyśliła.Jako łowca będziesz musiała rozpoznać wampira na kilometr , a ty już z jednym sie całowałaś i nawet Ci to przez myśl nie przeszło że może być wrogiem.
- Jeszcze nie jestem łowcą.A wracając do Cama ...
- Nie mam dużo czasu.Możemy porozmawiać później ?
- Niech pan zaczeka .Tylko jedno pytanie. - Usłyszałam westchnienie ale raczył się nie rozłączać.
- Słucham ?
- Nie wiem pan co się dzieje z Cam'em ?
- Przykro mi ale Cameron Cross kilka dni temu opuścił miasto.

niedziela, 20 maja 2012

ROZDZIAŁ 10

- Co powiedziałaś ? - wydukała w końcu Zoe po kilku nieudanych próbach złapania oddechu.
- To co słyszałaś.Chyba kocham Cam'a. - Chyba go kocham ? Rozpaczliwie go pragnę i tyle ,dodałam w myślach.Nie musiała wiedzieć że z każdym dniem coraz bardziej ,desperacko pragnę by trzymał mnie w silnych ramionach i całował.O tym wiedziałam tylko ja i Bóg , i tak miało pozostać.
- Chyba ? Jak to chyba ?
- Normalnie.Słuchaj , sama nie wiem co o tym myśleć.Jak tam na wsi ? - Próbowałam skierować temat rozmowy w zupełnie odległym kierunku.
- Doszło już do czegoś ? - Ale Zoe najwyraźniej nie planowała poddać się bez walki.
- Tylko się całowaliśmy.
- Tylko ?! - Teraz to już na pewno nie da mi się łatwo wyplątać.Ale sama się wkopałam -Jak on całuje ?
Na samo wspomnienie całe moje ciało zalała fala ciepła.
- Wspaniale. - Odpowiedziałam rozmarzonym głosem.
Opowiedziałam Zoe wszystko co działo się tego wieczoru.Ona tylko potakiwała i tego typu rzeczy.
- Słuchaj , wiem że może to zbytecznie ale dam ci radę.
- Jaką ?
- Powiedz mu co czujesz.
- Oszalałaś ?
- Nie . No bo pomyśl , co jak on też myśli o tobie w ten sposób ?
- Powiedziałby mi to wprost.
Zoe parsknęła śmiechem - Przecież to facet.Myślisz że im łatwo się gada o takich sprawach?
- Mniejsza.
- Na prawdę powinnaś mu powiedzieć że go kochasz. - Nie chciałam się dłużej sprzeczać więc potaknęłam.
Skończyłyśmy rozmawiać po północy gdy zorientowałam się że cisza po drugiej stronie nie oznaczała że Zoe nie wie jak skomentować zajście , tylko normalniej w świecie odpłynęła.
Ułożyłam się wygodnie na łóżku i zasnęłam przywołując wspomnienia pocałunku z Cam'em.
Rano wstałam wcześniej i skradałam się po woli do kuchni by nie obudzić nikogo.
Była piąta i nawet tata był chyba jeszcze w domu.O ile wrócił na noc.
Gdy byłam już w salonie czyjaś ręka opadła na moje ramie i mimowolnie wrzasnęłam.
- Ciii .. obudzisz tatę ,dopiero nie dawno wrócił. - powiedziała mama zatykając mi usta.
- Jezu ! Nie strasz mnie tak na przyszłość .Myślałam że śpisz.
- Dzwonił do mnie Lawrence.
- O tej godzinie ?
- Z tego co wiem , ty wcale nie byłaś lepsza w ostatnią sobotę.
- To było ważne.
- To też było ważne.Nawet bardzo.
- O czym rozmawialiście ?
Wyraz jej twarzy zmienił się a między brwiami pojawiła się zmarszczka.
- O twojej znajomości z Cameronem Hagenem.Albo raczej Crossem.
Otworzyłam szeroko oczy , nie próbując nawet ukryć zdziwienia.
- Ale jak ty - nie dokończyłam bo w kieszeni szlafroka mamy zadzwonił telefon.
- Słuchaj Solange, porozmawiamy później , ale mam do ciebie prośbie.Właściwie to nie prośba tylko zakaz.Nie zadawaj się z tym chłopakiem.Nie możesz mu ufać. - powiedziała głosem pełnym napięcia po czym zniknęła w pokoju.
Mimo zakazu od matki , w szkole i tak siedziałam z Cam'em w ławce.Nie zamierzałam się od niego odsuwać tylko dlatego że mama tak chce.Nie teraz , kiedy zdałam sobie sprawę ile dla mnie znaczy.
Spojrzałam na niego zza zasłony karmelowych włosów.Na jego idealne rysy.Nie jeden anioł sfrustrowany płakałby z zazdrości.
Nie wiedziałam co ze mną zrobił , ale nigdy jeszcze nie odczuwałam takiej potrzeby bycia z kimś.
Chciałam rzucić mu się na ramiona i nigdy nie puszczać.
Mimo dyskrecji , on jakby wyczuł że go obserwuje i odwrócił głowę.Nie było sensu odwracać oczów jak poparzona więc tylko posłałam mu najserdeczniejszy uśmiech na jaki mnie było stać.
On natomiast podał liścik.'' co powiesz na wypad nad morze?''
Spojrzałam na niego z dziwną miną''Kiedy?'' .Teraz z kolei on spojrzał na mnie jakbym była głupia.
Mimo to uśmiechnął się i odpisał ''dziś''.
Niby był środek tygodnia.Ale mimo wszystko bardzo chciałam gdzieś z nim pojechać.
Być z nim sam na sam i poznawać go coraz lepiej.Rozmawiać i nie tylko.
Odpisałam ; '' przyjedź o piątej '' i podałam  mu liścik.
Jadąc przytulona do Cam'a nie obchodziło mnie co myśli mama ani nikt inny.
Zostawiliśmy motor na parkingu przy plaży i ruszyliśmy w stronę oceanu.
Chodziliśmy wzdłuż plaży trzymając się za ręce i rozmawialiśmy o wszystkim o czym tylko się dało.
O ciuchach,samochodach,podróżach,filmach i jedzeniu.
Nie zauważyłam nawet gdy słońce zaczęło chować się za horyzontem.Usiedliśmy na piasku i patrzyliśmy na ocean.Widok był oszałamiający.
- Lubisz horrory ? - Spytałam ni z tego ni z owego.
- No lubię - odpowiedział wciąż wpatrując się w ocean - A ty ?
- No też lubię.Jaki jest twój ulubiony?
- Wszystkie lubię.Każdy jest fajny na swój sposób.
Chcąc podtrzymać rozmowę spytałam ;
- Wierzysz w takie rzeczy ?
- Jakie ?
- Duchy , wilkołaki - westchnęłam ciężko - wampiry.
W końcu na mnie spojrzał - Wierzę.
Znów patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem.Nawet najlepszy z najlepszych nie miałby pojęcia o czym ten chłopak teraz myśli.
- Ale to dziwne , prawda ? Że wśród nas są takie stworzenia.I żyją w zgodzie z ludźmi.Od wielu lat.
- Więc też wierzysz w takie rzeczy ?
- No tak. - Powiedziałam podnosząc się.
- Gdzie idziesz ? spytał Cam chwytając mnie za rękę - Chyba nie chcesz ode mnie uciec ?
- Nie.Chce tylko rozprostować nogi.Przejdziemy się jeszcze ?
- Jasne - powiedział podnosząc się.
Idąc tak wzdłuż oceanu przypominały mi się słowa Zoe .'' powinnaś powiedzieć mu co czujesz''.
Może na prawdę powinnam to zrobić.Ale tak naprawdę bałam się odrzucenia.Czy on na prawde czuł do mnie to samo co ja do niego ? A co jak nie ? Mimo to musiałam spróbować.
- Słuchaj ,Cam.Jest coś co chce ci powiedzieć.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie.
- O co chodzi ,słońce ?
Powiedzieć,nie powiedzieć,powiedzieć,nie powiedzieć.W środku mojej głowy toczyła się trzecia wojna światowa.
-No bo chodzi o to że ... - Nie ! nie mogę tego powiedzieć , przeklinałam się w duchu.
Czułam się zażenowana.Spuściłam głowę czując że nie wyduszę z siebie nic więcej ale Cam chwycił mnie za ramiona i spytał ponownie ;
- O co chodzi ? Nie strasz mnie.
- O nic. - powiedziałam podnosząc głowę.Nie mogłam mu tego powiedzieć.
- Na pewno ? - uśmiechnął się a z jego twarzy znikły oznaki troski ,jeśli w ogóle tam były. - Może chciałaś wyznać mi miłość ?
Nie chcąc dać po sobie poznać że te słowa prawie wryły mnie w ziemię , tylko prychnęłam.
Mimo to twarz zalał mi rumieniec a puls przyśpieszył szaleńczo.
- Chyba cie coś straszy.Nigdy bym się nie za .... - I nie zdążyłam dokończyć bo zakrył mi usta swoimi.
Pocałunek był jeszcze lepszy od poprzedniego.Był namiętny i żarłoczny , jakby miał być już naszym ostatnim.Jego ręce znalazły się pod moją bluzką. Pewnie odnalazły drogę na mój krzyż, żeby
przytulić mnie mocniej.Przyległam ustami do jego warg chaotycznie i dziko.
W jego kieszeni zadzwonił telefon.Ale chyba nie zamierzał odbierać.
- Nie odbierzesz ? - spytałam próbują złapać oddech.
- A wygląda jakbym chciał to zrobić ? - powiedział uśmiechnięty - Mam lepsze rzeczy do roboty. - I znów wpił się w moje wargi.
- Koniecznie musimy to powtórzyć - powiedział Cam gdy staliśmy pod moim domem.
- Wycieczkę czy pocałunek ? - odparłam wesoło.
- A które byś wolała ? - Uśmiechnął się łobuzersko
- Chyba to drugie.
- To się akurat da załatwić.- W jego kieszeni zadzwonił telefon ,ktoś na prawdę uparty się do niego dobijał - Ale nie w tej chwili.Wpadnę później. - powiedział wsiadając na motor.
- Jak to później ? - krzyknęłam ale nie udało mi się przekrzyczeć hałasu.
Nie miałam pojęcia o o mu chodziło ale bardzo chciałam się z nim zobaczyć.
Pogadałam sobie z Zoe i opowiedziałam jej o dzisiejszej wycieczce.
- Robi się coraz ciekawiej - podsumowała kończąc rozmowę.
Już miałam się kłaść spać gdy usłyszałam pukanie w szybę.
Spojrzałam w stronę okna i coś w moim brzuchu zrobiło salto ze szczęścia.
Cam stał po drugiej stronie okna i to jak się tam dostał w ogólne straciło dla mnie znaczenie.
- Co ty tu robisz o tej porze ? - Spytałam z udawaną furią gdy otwierałam okno.
- Wiszę ci całusa , nie ?
- Faktycznie.Ale czekaj ,co jak ktoś wejdzie.
- Nikt nie wejdzie.
Ruszył do przodu a ja zaczęłam się cofać.Nagle stałam między nim a ścianą.Nie było żadnej drogi ucieczki.Czubki jego butów dotykały moich palców.Jego zapach i całe ciało przyciągnęło by każdą kobietę.Miał na sobie to samo co na plaży.Granatowy T-shirt ,czarne spodnie i motocyklową kurtkę.Ja za to stałam w koszulce i  majtkach.
Czarne włosy powinny zostać podcięte z miesiąc temu a oczy koloru węgla przeszywały mnie na wylot.
Tak dokładnie to moje usta.
- Czekaj - wyciągnęłam ręce po przodu i poczułam jego muskularną pierś.
Gdy przywarł do mnie ustami po mojej silnej woli nie pozostał żaden ślad.
Na pewno pocałunek byłby wspaniały jak zawsze gdyby coś nam nie przeszkodziło.
A dokładniej kołek, który przeleciał przez środek pokoju ze słyszalnym świstem i gdyby Cam się nie schylił dostałby nim prosto w głowę.
Spojrzałam w stronę z której przyleciał i zobaczyłam  .... mojego tatę stojącego w progu i syczącego ;
- Wampir !



( sory za wszystkie błędy )

piątek, 18 maja 2012

ROZDZIAŁ 9

Nicholas wystartował tak szybko że nie zauważyłabym że ruszył się z miejsca , gdyby nie to że Cam , który jeszcze przed chwilą stał obok mnie teraz leżał na podłodze trzymając się za brzuch.
Tak jak myślałam , nie obejdzie się bez bitki.Tylko że tym razem nie zamierzam stać jak ta gęś i tylko się patrzyć.Momentalnie doskoczyłam do Cam'a zanim zrobił to Nicholas i stanęłam między nimi.
- Odsuń się - poprosił Cam ciężko dysząc.Tego drugiego ta scena najwyraźniej rozśmieszyła.
Wydał z siebie tubowy śmiech.
- Aż tak cię to śmieszy ? -Spytałam , próbując ukryć pogardę w głosie.
- Oczywiście.
- Jesteś żałosny.
Spiorunował mnie wzrokiem.
- Ja jestem żałosny ? - Pytając z sarkazmem ,przeniósł wzrok na Cam'a - Wybacz , że śmiem się nie zgodzić ,ale to nie ja po jednym ciosie nie mogę się podnieść z ziemi.Straciłeś kondycje ,braciszku ?
Cam podniósł się i ruszył w jego stronę napinając mięśnie.A Nicholas jakby tylko na to czekał ,oparł dłonie na biodrach i uśmiechnął się.
Ale inaczej niż zwykle.Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach i włosy na rękach stanęły dęba.
Nagły trzask wyrwał mnie z zamyślenia.
Teraz to Nicholas leżał na ziemi skulony w kłębek.
Ha ,dobrze Ci tak ,pomyślałam.Ale mimo wszystko zawołałam;
- Cam , przestań! - momentalnie znalazłam się obok niego i chwytając go za rękę poprosiłam - proszę , nie rób czegoś czego będziesz żałował.
Popatrzył na mnie z dziwną miną.
- Wybacz , ale tym razem mu nie podaruję. - Odwrócił głowę i przywalił bratu pięścią prosto między oczy.
Ten jęknął z bólu i osunął się na ścianę.
Co normalna dziewczyna zrobiłaby w takiej sytuacji , gdy prośby już nie pomagają ?Nic innego tylko zabrałaby łachmany i z głową dumnie uniesioną jak paw ,wyszła by z baru , z nadzieją że chłopakowi zależy na niej na tyle że zorientuje się i pójdzie za nią.I tak właśnie zrobiłam , zostawiając za sobą knajpę BlackBird i ruszając w kierunku najbliższej ławki.I to była najlepsza rzecz jaką mogłam zrobić ,bo trzy minuty później Cam stał obok mnie ze spuszczoną głową.
- Słuchaj , Solange chciałbym ... - zaczął z udręką w głosie.Natychmiast mu przerwałam.
- Przeżył ?- Spytałam ,i to całkiem na poważnie.
- Co ?
- Pytam czy Nicholas przeżył .
- No tak .Przeżył - Powiedział mocno zaskoczony.
Opadłam z ulgą na ławkę i popatrzyłam na niego z miną mówiącą '' co to miało być do cholery ?''
Usiadł obok mnie na łacwe i chwycił mnie za dłoń.Jego dłoń była twarda i ciepła , jak prawdziwa męska dłoń.Spojrzałam na niego.Zastanawiał się nad czymś i zaczął dobierając starannie każde słowo.
-Słuchaj , jest dużo rzeczy których nie wiesz na mój temat.
- Więc czemu mnie nie oświecisz ?
- Bo nie jesteś na to gotowa.Zrozum , nie wszytko jesteś jeszcze w stanie pojąć.
- Czemu każdy coś przede mną ukrywa ? - głos mi drżał jak nigdy - Dzieją się różne rzeczy , też takie o których ja nie mogę powiedzieć tobie.Ale wszyscy jakby się uwzięli i nie mówią mi całej prawdy.
Masz mnie za głupią ? - Nie zorientowałabym się że płacze gdyby Cam nie starł mi zabłąkanej łzy z policzka.Ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi prosto w oczy.Jego wyrażały teraz dużo emocji ale przede wszystkim widziałam smutek i poniekąd zrozumienie.
- Obiecuję że wszystko Ci wyjaśnię , gdy nadejdzie odpowiedni czas.
- Czyli kiedy ?
- Nie dziś.
- Ale czemu nie chcesz mi powiedzieć ?
Spuścił głowę i włosy zasłoniły mu twarz - Bo na pewno byś mnie znienawidziła - powiedział szeptem.
- Co takiego ? - teraz najwyraźniej była  moja kolej by się zdziwić.
- Nic takiego.Obiecałem że ci powiem , i słowa dotrzymam.Ale jeszcze nie teraz.
- To opowiesz mi chociaż o twoich relacjach z Nicholasem ? Jak to się stało że jesteście braćmi ?
Spojrzał na mnie z ukosa.
- Wiesz ,nasi rodzice bardzo chcieli dwójkę dzieci i ja nic na to nie poradzę mimo wszystko - powiedział z uśmiechem.
Mimo wszystko ja też się uśmiechnęłam - Nie o tym mówiłam.Pytałam na serio.
- A ja na serio odpowiedziałem.
Posłałam mu spojrzenie pełne niecierpliwości.
- No okej.Urodziłem się jako Cameron Cross.Gdy zerwałem kontakt z rodziną zmieniłem nazwisko na Hagen , nazwisko panieńskie mojej matki.Cam to skrót od Cameron gdybyś nie wiedziała.- znów tej szelmowski uśmieszek.
- Więc Nicholas to na prawde twój brat - powiedziałam z zmieszaniem.Dobrze się maskowali z tym pokrewieństwem, ale w sumie nie dziwie się że nikt nie skojarzył że mogą być braćmi.Są jak dwa inne gatunki.Cam wygląda jak czystko krwisty Hiszpan, czarne włosy i oczy.Nicholas jest jego totalnym przeciwieństwem , blondynem z niebieskimi oczami i jaśniutką karnacją.
Równie dobrze pan Sparks mógłby mi powiedzieć że jest czarodziejem.Ale w sumie był łowcą.
Wcale nie tak najgorzej.Moje myli powędrowały w inne klimaty.Nie mogłam dłużej się tego wypierać.Też byłam łowcą. Tak samo jak babcia,dziadek,mama ,tata ...nawet Zoe i jej rodzina.Poniekąd byłam dumna z tego ,że moja rodzina ma taką barwną historie i mogę przeczytać o niej w książkach.Ale jeszcze nie tak dawno temu nie wierzyłam w wampiry.A teraz miałam je kołkować , a jeden uganiał się za mną w nie przyjaznych raczej zamiarach i ostatnio znacznie przekraczał granice komunikacji.Przynajmniej ludzkiej.Z zadumy wyrwał mnie Cam.Jak zwykle.
- Nie jesteśmy zbyt podobni , co ?
- Ani trochę.
 - Czemu się tak nie lubicie ?
- Różnice charakterów.Aj tak od razu nie lubimy.
Jak na przyszłego łowce wampirów , kiepsko było u mnie ze spostrzegawczością.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie że moją i Cam'a twarz dzieliły jedynie niecałe dziesięć centymetrów.
- Pamiętasz na czym skończyliśmy przy basenie ? - Spytał przybliżając się.
Twarz zalał mi rumieniec i zrobiło mi się gorąco.
- Nie za bardzo - skłamałam.
- To pozwól że ci przypomnę. - powiedział zakrywając moje usta swoimi.
Jego usta dotknęły moich ,nieśmiało ale zarazem łapczywie i subtelnie.
Zadrżałam,to było dziwne uczucie.Odczuwałam lekkie falowanie.Zalała mnie fala ciepła ,
skupiłam się na Cam'ie, na jego silnych dłoniach zaciskających się wokół mojej talii, na smaku jego pocałunku i cieple jego skóry.Do tej pory byłam głupia , nie dopuszczając do siebie prawdziwych uczuć.
Całowanie Cam'a wydawało się szalone i niedopuszczalne.Ale nie mogłam dłużej oszukiwać samej siebie.Pragnęłam tego pocałunku jak niczego innego na świcie , w chwili w której po raz pierwszy zobaczyłam Cam'a.
I teraz miałam go przy sobie.Jego silne ramiona dawały poczucie bezpieczeństwa,którego tak potrzebowałam.Jego dłonie wędrowały śmiało po moich plecach.Język te nieźle sobie radził.
Usłyszałam jego pomruk satysfakcji,cichy,gardłowy.Przyciągnął mnie mocnej do siebie ,tak że nasze ciała  nie dzieliła już żadna odległość i zaczął całować mocniej.Pomyślałam że mógłby tak zostać jeszcze z dwie godziny ale on nagle odsunął się i wstał z ławki.
Popatrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
- Wracajmy - powiedział nagle i ruszył w stronę motoru - Odwiozę cię.
Przez szok spowodowany pocałunkiem ,jak i jego zachowaniem posłusznie posłuchałam.
Pół godziny później byliśmy pod moim domem.W środku panowały egipskie ciemności,więc mamy nie było w domu.
- To widzimy się jutro w szkole ? - spytałam podając mu kask.
- Jasne ,słońce.
- Czemu mówisz do mnie słońce ?
- Bo lubię cie tak nazywać.
Ruszyłam w stronę domu ale chwycił mnie za rękę.Co jak co ,ale refleks miał nie z tej ziemi.
- Hej , a buziak na do widzenia ? - Powiedział z uśmieszkiem na twarzy.
Złożyłam na jego ustach szybki pocałunek i pobiegłam w stronę domu.
Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie nadsłuchując charkot silnika , gdy odjeżdżał.
Wieczorem zadzwonił telefon.
- Cześć ,Zoe - powiedziałam pogodnie odbierając .Nie żebym myślała że dzwoni kto inny , dodałam w myślach.- Tęsknie , wiesz?
- Wiem.Myślisz że ja nie tęsknie.Nawet powiesiłam sobie twoje zdjęcie nad łóżkiem.- Obie jednocześnie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Jak tam u ciebie ? - spytałam łapiąc oddech.
- A bardzo dobrze.Dziś nauczyłam się doić krowę. - odpowiedziała z dumą.
- Nie miałaś tam jechać żeby doić krowy ,tylko żeby pomyśleć nad tą sprawą z zakonem.Sama tak powiedziałaś.
- No i to też robię.
- Właśnie słyszę.
- Poważnie.Myślałam o tym i w sumie nie będzie źle ,jeśli ty będziesz obok.Skoro już pogodziłam się z istnieniem tych wampirów to pewnie też gdzieś istnieją wróżki i tak dalej.Może spotkamy kiedyś Club Winx jak będziemy na łowach ? - zażartowała.
- Może.Ale szczerze, to jakoś nie widzę nas jako łowców.
- A ja tak.Z toporami i łukami.Będzie nieźle skopać kilku wampirom tyłek.
- Żebyśmy tylko nie skończyły z toporem nie powiem gdzie.
- Będzie dobrze.A tak nawiasem mówiąc to jak tam z Nicholasem po tej ostatniej akcji.
Racja, nie powiedziałam jeszcze Zoe o dzisiejszym spotkaniu.
- A dobrze, widziałam go dziś w barze.
- Widziałaś go ? - Zszokowana Zoe zachłysnęła się powietrzem - Przecież powinien być w szpitalu .
- Albo i nie.Może przesadziłyśmy z tym pobiciem.Jak go dziś widziałam to nie miał nawet siniaka.
- Aha. To dobrze w sumie.
Dopiero teraz coś zaświtało mi głowie.
- A czemu tak nagle pytasz o Nicholasa?
- A tak sobie - nawet przez telefon wiedziałam że się rumieni.
- Yhy , taka z ciebie kłamczucha jak ze mnie baletnica.No ok , przynajmniej mnie nie oszukasz - Za innych nie ręczę , dodałam znów w myślach.Chwile walczyła z samą sobą ale w końcu przemówiła ;
- No dobra , wiem że to głupie tak po kilku dniach znajomości ,ale .. - i zamilkła.
- Ale ?
- Nie ważne.
- Zoe Turner , mów. -nie dawałam za wygraną.Ten mój ośli upór.
- Chyba się zakochałam w Nicholasie.
Teraz po obu stronach zapadła grobowa cisza.
- Świetnie - powiedziałam w końcu.
- Jak to świetnie - spytała zaskoczona Zoe ?
- Świetnie , bo ja chyba zakochałam się w Cam'ie.

wtorek, 15 maja 2012

ROZDZIAŁ 8

- Czemu pan mi nic nie powiedział ? - wrzasnęłam nie kryjąc oburzenia już gdy stałam w progu jego domu.
Dom jak każdy inny , niczym szczególnym się nie wyróżniał.No może ,prócz tych mieczy i kołków w pudelkach ,które na pewno przydają się nauczycielowi biologii, ah taki tam mały szczegół.
- O czym ? - spytał sennie pan Sparks.Wparowałam do jego domu wrzeszcząc i burząc jak ta ostatnia histeryczka o szóstej nad ranem w sobotę ,więc nie dziwiłam się że chciało mu się spać.
Dopiero teraz na niego spojrzałam.Miał szare cienie pod oczami.I wyglądał jakby w te raptem dwa dni zestarzał się o co najmniej dziesięć lat.
- Jak to o czym ? O Sophie !
- Ahh .Usiądź Solange - wskazał ręką na stary fotel.- Napijesz się czegoś ?
- Nie ,dziękuje.Czekam aż mi pan wytłumaczy co dokładnie zamierzacie zrobić z Sophie.I jak to się w ogóle stało że jest wampirem ? Co z jej rodziną ? Co ze szkołą ?
- Zacznę od początku ,ale najpierw mam do ciebie pytanie ,dobrze ?
Pokiwałam głową na znak że może śmiało pytać.
- Wtedy, w wieczór gdy znalazłaś Sophie zauważyłaś coś lub kogoś podejrzanego ?
- Hmm - moje myśli powędrowały do tamtego wieczoru.I nie potrzebnie bo tylko wparłam w panikę ,gdy przypomniałam sobie że nie całe piętnaście minut przez znalezieniem Sophie wydawało mi się że widziałam tego podejrzanego gościa z moich snów, który już od jakiegoś czasu znacznie przekracza ich granice  i nie daje mi nawet spokojnie zjeść lunchu.Wtedy nie skojarzyłam że może mieć coś wspólnego z napaścią na Sophie.Myślałam że po prostu jakiemuś pijakowi spodobała się jedna z jej markowych torebek.Ale to przynajmniej wyjaśniało te ślady na szyi.
Nie wiedząc czy mogę powiedzieć o tym panu Sparksowi , postanowiłam na razie zataić ten szczegół.
Mniejsza,konsekwencje poniosę później.
- Nie , nic dziwnego nie zauważyłam - powiedziałam w końcu po chwilowej pauzie,modląc się w duchu żeby nie zauważył że się zawahałam i przeklinając samą siebie że to zataiłam.
- Dobrze , skoro tak mówisz.No więc jak wiesz na Sophie Frost napadł wampir.Wyssał jej trochę krwi ,ale niestety również wpuścił do jej krwi jad.Znalazłaś ją i zadzwoniłaś po pogotowie.My , jako łowcy nie może dopuścić by ludzie dowiedzieli się o wampirach więc na wypadek takich incydentów ,jeden z łowców zatrudnił w szpitalu i został kierownikiem.Chciał umieścić Sophie  w osobnej sali tak ,by nikt się niczego nie domyślił.Ale nie wiedział że ona była już w trakcie transformacji i pewnego wieczoru nie zastał jej w sali.Od razu mnie o tym powiadomił i rozpocząłem pościg.Długo ją tropiłem aż w końcu znalazłem wtedy u Toma.Była nieobliczalna więc musiałem wstrzyknąć jej środek usypiający i zabrać do siedziby zakonu.Tam rada zadecydowała że ma zostać w więzieniu pod moim okiem aż zrozumie w pełni kim jest i jak będzie wyglądało jej nowe życie.
- Jak to pod pańskim okiem ?
- Właśnie mi, jako łowcy z wieloletnim doświadczeniem, powierzono za zadanie by oswoić ją z nową naturą.Jak również będę ją ćwiczył w sztukach walki i tym podobne gdyby znalazła się taka potrzeba.
- Zaraz , chcecie wykorzystać ją jako broń ?
- Tego nie powiedziałem, Solange.
Miałam jeszcze kilka pytać ale było jedno najważniejsze ,które górowało ponad wszystkie inne i  musiałam zadać natychmiast.
- Ale dlaczego ona zaatakowała Cam'a ?
Twarz Pana Sparksa w mikrosekundę się zmieniła jakby założył maskę.
- Jesteśmy w trakcie ustalania.
- I co do tej pory ustaliliście ?- Prychnęłam.
- To są sprawy Rady zakonu.Nie mogę ci powiedzieć , gdyż złożyłem przysięgę.
No to kolej na pytanie numer dwa.
- A kto jej to zrobił ?Mówiła coś ? - o tajemniczym zakapturzonym wampirze ubranym od stóp do głów na czarno na przykład ..dodałam w myślach.
- Nie , nic pamięta.Ale spokojnie , gdy tylko czegoś się dowiemy , to będziesz pierwszą ,którą zawiadomię.
-Obiecuje pan ? Położył rękę na sercu - Tak - odpowiedział z powagą w głosie , chociaż pewnie udawaną.
- Dobrze.Biedna Sophie - spuściłam głowę.Nigdy nie wierzyłam że w moim sercu znajdzie się choć trochę współczucia dla niej , ale się myliłam.Ponieważ współczułam jej, jak nikomu innemu.Jej świat runął w jednej chwili.Teraz jest wampirem i nic nie będzie takie jak dawniej.
I pomyśleć że my z Zoe płakałyśmy że jesteśmy łowcami.Przynajmniej nadal jesteśmy ludźmi.
- To ja już będę się zbierać - powiedziałam kierując się w stronę drzwi - I przepraszam że pana obudziłam.
- Nic nie szkodzi.Do zobaczenia.
Weekend minął jak z bicza trzasnął.Cóż miałam począć bez najlepszej przyjaciółki.
Rozmawiałyśmy co wieczór ale i tak tęskniłam.Cam dzwonił co wieczór , ale mimo że nie byłam już ani trochę zła nie odbierałam żeby wiedział że nie podoba mi się takie zachowanie ,jakim popisał się w klubie.
W szkole było jeszcze gorzej niż zwykle.
Zoe była na wsi,Pan Sparks zajmował się Sophie,Cam'a nie było a Nicholas pewnie dalej leżał w szpitalu.
Było już pod wieczór gdy za wibrowała mi komórka.Rzuciłam się jak hiena z nadzieją że to Zoe, ale gdy zobaczyłam prawdziwego nadawce moje serce zrobiło w brzuchu salto.
- Wybacz że musiałaś oglądać mnie w takim stanie.Nie wiem co we mnie wstąpiło.Nie gniewaj się już.Cam.
Jak nic chciałam odpisać że nic się nie dzieje , ale zamknęłam telefon nie odpisując mu.
Z natury nie byłam taką obrażalską niunią , więc sama się sobie dziwiłam co wyprawiam.
Wkopałam się pod kołdrę i zamknęłam oczy.
Poczułam dziwny chłód.Już zbyt znajomy.Znów byłam na tej polanie.Znów ten sam sen.
Tym razem nie czekałam aż zobaczę mężczyznę bo i tak wiedziałam że tam jest przyczajony między drzewami.Po prostu dałam nura w drzewa i biegłam ile sił w nogach.
Wcale mnie nie zdziwiło,co nie znaczy że nie zabolało gdy zostałam nagle brutalnie pociągnięta za ramię do tyłu i przygwożdżona do drzewa.To że ta sama akcja działa się po raz któryś z kolei wcale nie dodawało mi otuchy.Ani trochę.
I po raz już któryś z kolei  zobaczyłam śnieżne kły.
Ale to był pierwszy raz gdy wampir odezwał się do mnie.
- Solangee - powiedział.Miał chrypliwy głos , ale za to ostry jak brzytwa.Wzdrygnęłam się.
Dobrze wiedziałam jak to się skończy , ale mimo wszystko odepchnęłam go od siebie i znów ruszyłam pędem przez las.
Obudziła mnie komórka.
- Komu do licha ciężkiego zachciało się dzwonił o tej porze - pomyślałam i spojrzałam na zegarek .Północ.
Ale i tak byłam nie wymownie wdzięczna zbawcy za wyrwanie mnie z koszmaru.
- Haloo ? - powiedziałam ziewając ciężko.
- Obudziłem cię ? - usłyszałam po drugiej stronie linii głos Cam'a.Cholera jasna ,mogłam chociaż zobaczyć kto dzwoni.
Ale już trudno ,skoro odebrałam to przynajmniej  nie muszę dalej stroić fochów.
- Nie ,skąd. Od rana czekam na twój telefon z taką niecierpliwością że po nocach spać nie mogę.
- Sarkazm .Podoba mi się - niemal poczułam że się uśmiechnął.
- Po co dzwonisz , Cam ?
- Żeby sprawdzić czy jesteś na mnie zła.
- Jak widzisz , nie .
- Będziesz jutro w szkole ?
- Dużo trafniejsze pytanie brzmi, czy tobie zechce się ruszyć ten królewski zad i jeszcze kiedykolwiek w niej zabawić.
Roześmiał się pogodnie.
- Słońce ,właśnie jutro się tam wybieram z nadzieją że cię spotkam.
- Inaczej byś nie poszedł ?
- Yep.
- Będę.Widzimy się jutro - Odłożyłam słuchawkę na wypadek gdyby chciał coś jeszcze dogadywać.
Zamknęłam oczy ale teraz nie poczułam chłodu i byłam za to bardzo wdzięczna Bogu.
Gdy weszłam do klasy Cam siedział już w ławce.Problem w tym że chyba po drodze jego królewski zad zbłądził  bo siedział na miejscu Zoe.
- Chyba ci się ławki pomyliły,słońce.- Mówiąc ostatni wyraz postarałam się by mój głos zabrzmiał chodź trochę podobnie do jego zalotnego tonu , gdy wczoraj mnie tak nazwał.
Posłał mi szelmowski uśmiech.W sumie to już przywykłam do tych zmian nastroju.Raz Cam poważny i stoicko spokojny , raz zadziorny i demonicznie seksowny.Czasem nawet demonicznie wściekły.
- Pomyślałem że skoro niema Zoe , możemy usiąść razem.
- Świetna myśl.- Roześmiałam się siadając.
I głupio zrobiłam bo przez całą lekcje mnie zaczepiał.
Lekcje minęły znacznie szybciej niż się spodziewałam.
Gdy już miałam iść na autobus, drogę zajechał mi czarny motor.
- Wsiadaj - powiedział mój tymczasowy kolega z ławki podając mi kask.
- Gdzie chcesz mnie zabrać ?
- Do klubu.
- Coo ? Po co ?
- A taki wypad koleżeński.No nie daj się prosić ,Sol.
- No dobra.
Znów podjechaliśmy pod BlackBird.
W środku było znacznie więcej osób niż spodziewałam się zobaczyć w poniedziałkowe popołudnie.
- Nieźle, nie ? - pytał Cam obejmując mnie ramieniem.Miał dziś bardzo dobry humor.
Nagle jedna osoba przykuła moją uwagę.
-Czy no nie Nicholas ? - spytałam przyglądając się uważnie chłopakowi stojącemu pod ścianą.
Cam potknął się i prawie wygrzmocił na ziemię.Dobry humor prysnął jak bańka mydlana , a uśmiech zmienił się w krzywy grymas.
- Chodźmy stąd - powiedział obracając się na pięcie.
- Ale czemu ? - spytałam zdziwiona gdy ciągnął mnie ku drzwiom.
Nagle tuż przed nami pojawił się Nicholas.
- Kogo ja widzę znów razem ? -spytał rozbawionym głosem. - Już wychodzicie ?
- Jak nie chcesz oberwać jak ostatnio to lepiej zejdź nam z drogi.
I zaczęło się.Z każdą minutą w Cam był coraz bardziej wkurzony.Czułam że lada chwila może wybuchnąć i rzucić się Nicholasowi do gardła.Popatrzyłam na blondyna ,który puszczał mu chyba najbardziej prowokacyjny uśmiech na jaki chyba było go stać .Ja w tym czasie z przerażeniem wręcz zauważyłam że po ostatnim zdarzeniu nie został mu nawet najmniejszy siniak.
Może jednak Cam wcale aż tak znowu nie przesadził , a ja udawałam obrażoną pannę na darmo.
- Cam ,chyba nie powiesz że znów chcesz pobić starszego brata , i to przy nowej przyjaciółce.
Zaraz,zaraz..chyba się przesłyszałam.
- Brata ? Jesteście braćmi ?!
Nicholas z uniesioną głową podszedł co Cam'a i objął go ramieniem.
Cam popatrzył na mnie nieprzeniknionym wzrokiem.
- Droga Solange Allen , poznaj proszę Camerona Crossa ,mojego młodszego brata. -Powiedział uśmiechając się.Mi szczęka opadła chyba na samą ziemie a Cam wyglądał jakby zaraz miał go trafić szlag.
No i słusznie , dosłownie po dziesięciu sekundach rzucił się na brata.

poniedziałek, 14 maja 2012

ROZDZIAŁ 7

Usłyszałam charkot silnika.
Tak jak zapowiedział , Cam pojawił się pod moim domem piętnaście minut później.
- Wskakuj - powiedział podając mi kask.
- Emm, nie jestem pewna czy to dobry pomysł - Normalnie wsiadłabym bez zastrzeżeń ale po ostatnim śnie ogarnęła mnie panika na widok czarnego motocyklu.
Cam najwyraźniej zauważając mój niepokój , podrapał się po karku i powiedział ;
- Spokojnie ,będę jechał wolno i ostrożnie. - widząc że nadal się waham dodał - Zaufaj mi.
- No dobra. Przecież to nie daleko i drogi są suche ..- trajkotałam chcąc bardziej przekonać siebie samą niż jego.
- Trzymaj się.
Chwyciłam go mocno w pasie i wtuliłam się w jego plecy.Mimo chudej budowy klatkę piersiową miał obszerną i szczerze mówiąc , od razu polubiłam przytulanie się do niego.
Około pół godziny później byliśmy już pod barem.
Głośne basy słychać było po drugiej stronie ulicy gdzie Cam zaparkował motor.
- I tam naprawdę jest Zoe ? - spytałam z niedowierzaniem.Ona nie za bardzo lubiła takie miejsca.W nich aż się roi od 'goryli' jak ich to nazywała.
- Yep . - Pokiwał głową z uśmiechem - Trzymaj się mnie to nikt cię nie będzie zaczepiał - dodał  obejmując mnie ramieniem.
Znaleźliśmy Zoe siedzącą przy stoliku w samym rogu knajpy.O ile mnie pamięć nie zawodzi , obok niej siedział ten chłopak z którym całowała się na imprezie u Toma , ale ręki nie dam sobie uciąć ręki że na pewno.
- Sol ! - widząc mnie z uśmiechem na twarzy pomachała w górze ręką jak śmigłowiec.Ledwo byłą ją słychać na tle głośniej muzyki.
Ja tylko pomachałam jej , nie łudząc się że moim śmiesznym głosikiem przekrzyczę ten hałas.
Usiadłam na przeciwko niej a Cam zaraz obok mnie.Mimikę miałyśmy opracowaną do perfekcji.Mogłyśmy komunikować się tak żeby nikt nawet tego nie spostrzegł.
Popatrzyłam na tajemniczego kolegę Zoe a ona zaczęła się szczerzyć jak głupi do sera.Chłopak siedział z oczami wrytymi w jakiś punkt obok mnie.Wyraz twarzy miał nieodgadniony.
Chwilę zajęło mi kapnięcie się że patrzył na Cama.A Cam patrzył na niego , i to z miną ponurą jak chmura gradowa.Obydwoje piorunowali się spojrzeniami.
- No więc , to jest Solange Alen , moja najlepsza przyjaciółka - Zoe najwyraźniej zauważyła napięcie między nimi i chciała zacząć jakąś rozmowę.
Chłopak oderwał oczy od Cama i spojrzał na mnie.
- Jestem Nicholas - powiedział ze stoickim głosem podając mi rękę - Nicholas Cross.Miło mi poznać.
- Mnie również - powiedziałam ściskając jego dłoń.
- Widzę że zaprzyjaźniłaś się z Camem - powiedział nagle.
- Yy , no można tak chyba powiedzieć.
Spojrzałam na Cama.Już nie piorunował go wzrokiem.Teraz z jego oczów strzelały błyskawice
- A ty co myślisz o waszej przyjaźni , Cam ? - powiedział Nicholas i spojrzał Camowi prosto w oczy.Odważny był , skubany.
- Myślę że powinieneś już przestać o tym mówić ,Nicholasie. - odpowiedział po chwili Cam.Widać było że dużo wysiłku włożył w to , by odpowiedzieć spokojnie. - Dla własnego dobra.
- Haha , doprawdy ? - Nicholas chyba na prawde dobrze się bawił.
Zoe chyba nie chciała się wcinać w tą ostrą wymianę zdań więc dała mi kopa pod stołem i powiedziała bezgłośnie 'toaleta'.
Wstałam , ale Cam chwycił mnie za rękę .
- Gdzie idziesz ?
- Do toalety.Zoe też . Zaraz wrócimy.
Rozejrzałyśmy się i ruszyłyśmy w prawidłowym kierunku.
- Oni chyba na prawde za sobą nie przepadają - powiedziała Zoe gdy szłyśmy przez środek klubu.
- Nie przepadają za sobą ? -spytałam z lekkim sarkazmem - Zoe, oni się nie cierpią.Tylko ciekawe skąd się znają.Nicholas jest przecież nowym uczniem ,tak?
- No ,tak . Faktycznie. - Zoe zrobiła zdziwioną minę. - Nie wiem gdzie się poznali ale nigdy nie widziałam tyle nienawiści w oczach , co u Cama.Mam nadzieje że pod naszą nieobecność nie pozabijają się.
- Heh , no co ty.
Niestety , gdy wyszłyśmy z toalet szczęki nam opadły.
Cam i Nicholas tarzali sie po podłodze jak wściekłe pumy.Okładali się pięściami tak ,że aż trzaskało.
- No nieźle - podsumowała Zoe z gwizdnięciem.
Rozważałam czy nie powinnam czasem próbować ich rozdzielić zanim naprawdę coś sobie zrobią  ale zrezygnowałam z tej opcji gdy zobaczyłam jak próbował to zrobić jeden z mężczyzn z barze, trzy razy większy ode mnie i oberwał w nos z którego popłynęła strużka krwi.Jak on poległ , ja na pewno nie zrobiłabym więcej.I na pewno nie skończyłabym tylko ze złamanym nosem.
Po pięciu minutach walki ,nie wytrzymałam dłużej i powoli ruszyłam w ich stronę.Raptownie zatrzymałam się gdy tylko ujrzałam twarz Cama.
Twarz miał całą we krwi ,a rysy twarzy układały się w naprawdę przerażającą całość.
- Nie próbuj jej tknąć - ryknął na cały regulator , przetaczając się pod Nicholasem i zamachnął się porządnie prawą ręką.
Ja ,na miejscu jego przeciwnika przestraszyłabym się nie na żarty , ale on tylko roześmiał się i zrobił szybki unik.Za szybki.
Po chwili szarpaniny Nicholas oberwał w prosto twarz.Rozległ się nie przyjemny trzask łamanej kości.Chłopak znieruchomiał.
Jasne było że stracił przytomność i nie był skłonny do dalszej walki.Jeśli można by to było nazwać walką bo tylko jeden z nich uderzał pięściami w drugiego.
Wtedy coś do mnie dotarło.Nie wyglądali jak zwykli bijący się mężczyźni.Ciosy były za szybkie i zbyt sprecyzowane.Ale nie chciałam teraz o tym myśleć.
Mimo to Cam nadal walił w niego pięściami jak oszalały.W ogólne nie przypominał Cama.Wyglądał jak chory psychicznie człowiek który nie
wie co to słowo litość.Kilku mężczyzn rzuciło się na niego chcąc ratować Nicholasa ale nie wiele zdziałali.
- Sol ! Zrób coś! On go zabije ! - ze łzami w oczach Zoe rzuciła mi się na ramię. - Proszę !
Na litość boską jak można robić coś takiego.Teraz to ja naprawdę się wkurzyłam.Już zdecydowanym krokiem podeszłam do niego.
- Cam! - krzyknęłam ale mnie zignorował - Zabijesz go ! Proszę , przestań.
- Nic mu nie będzie - powiedział w końcu jadowitym tonem.
Jak to nic mu nie będzie - pomyślałam.Ten człowiek chyba na prawde miał coś z głową.
- Przestań albo dzwonie po policję !
Roześmiał się tubalnie.Nie wiem co go tak rozbawiło ale przyjemniej przestał okładać nieprzytomnego Nicholasa pięściami.
Puścił go a ten runął na ziemie.Był blady i cały we krwi.Natychmiast znalazła się obok niego Zoe.
- Dzwońcie po karetkę ! - zawołała.
Twarz Cama wracała do normalnego wyrazu.Stał i przyglądał się panikującej Zoe ze stoickim spokojem.
- Co ty sobie myślałeś ! - uderzyłam go w ramię.
Popatrzył na mnie z lekkim smutkiem.Taa , teraz mu się zebrało na smutek.Mógł pomyśleć wcześniej.
- Nic nie rozumiesz . - powiedział cicho.
- Co tu nie rozumieć ? Pobiłeś się z nim a gdy stracił przytomność zamiast go zostawić i dzwonić po pomoc , ty wolałeś tłuc go dalej.
- Nawet nie wiesz o co poszło.
- Może i nie wiem.Ale to cie nie usprawiedliwia.Wiem tylko jedno.Jesteś nienormalny! - krzyknęłam i poszłam do Zoe.
Piętnaście minut później przyjechało pogotowie.Zabrali go do szpitala.Stan nie był poważny.
Zoe cała się trzęsła więc poszła pierwsza do samochodu.Cam jakby nigdy nic siedział przy stoliku i pił herbatkę.
Gdy już miałam wychodzić zawołał ;
- Solange ! Zaczekaj.
Odwróciłam się do niego z najokropniejszą miną na jaką było mnie stać.
- Zostaw mnie w spokoju.- I ruszyłam do drzwi.
Usłyszałam że zawołał moje imię jeszcze z dwa razy ale nic mnie to nie obchodziło.
- Zadzwonię później,ok ? - powiedziała Zoe przygnębionym głosem gdy wysiadałam z samochodu.Przynajmniej już się nie trzęsła.
- Obra. - rzuciłam i poszłam do domu.
Wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku czekając na telefon od Zoe.
Moje myśli niechcący powędrowały do Cama.Byłam na niego wściekła że mógł zrobić coś tak okrutnego,myślałam o tym jakie ogarnęło mnie przerażenie gdy zobaczyłam jego wściekłą twarz.
Ale z drugiej strony , wiedziałam że nikt nie może sie ten zdenerwować bez powodu.A nie sądzę że kilka głupich uwag  Nicholasa wystarczyło by prowokować Cama do takiego szału.
Czułam że powoli złość się ze mnie ulatnia.Stanęłam przy oknie.Był zachód słońca , niebo robiło się różowe.Nagle zadzwonił telefon.
- Halo ?
- No cześć - po drugiej stronie rozległ się głos Zoe.
- Jak się czujesz ,Zoe?
- Już lepiej.Ale co to u licha było ? Widziałaś tą szybkość ?Ledwo widziałam jego pięści.
- Nie mam pojęcia o co im poszło , ale nie spodziewałam się takiego zachowania ze strony Cama.
- Ani ja.Słuchaj, Sol.Jutro rano wyjeżdżam na wieś.
- Tak wcześnie.Więc zobaczymy się dopiero za tydzień.Będę tęsknić.
- Ja też.Ale będę codziennie dzwonić.
- No mam nadzieje.
Rozmawiałyśmy chyba jeszcze z godzinę po czym zeszłam do kuchni.
Mama stała obok okna i rozmawiała z kimś.Sądząc po jej minie nie była to miła rozmowa.
Usiadłam na krześle i przyglądałam się jej uważnie.Gdy skończyła rozmawiać usiadła na przeciwko mnie z poważną miną.
- Co się stało mamo ?
- Coś na prawde nie dobrego. - Dobra , teraz to mnie zaintrygowałam.
- Co ? Z kim rozmawiałaś ?
- Z Lawrencem Sparksem.
- I co Ci niby powiedział że masz minę jakbyś się dowiedziała że skończyli nadawać twój ulubiony serial? - powiedziałam starając się ukryć sarkazm ale mama itak go zauważyła.
- Sophie , to bardzo poważna sprawa.Jeśli chcesz żartować to wybrałaś złą porę.
Na widok miny mamy , sama natychmiast spoważniałam.Coś się stało, coś naprawdę złego.
- Okej , przepraszam.To co się stało ?
- Pamiętasz co się stało na imprezie obok basenu ?
Rozszerzyłam lekko oczy.
- Sophie zaatakowała Cama ! -wcześniej wyleciało mi to z głowy - Właśnie! Miałam porozmawiać o tym z panem Sparkesm.
- Już nie musisz, wszystko mi wytłumaczył.
- Co Ci wytłumaczył? Co się stało z Sophie ?Co on jej zrobił ?Pamiętam że była bardzo szybka i chciała coś zrobić Camowi, ale pan Sparks coś jej wbił w szyję i ona zemdlała a potem on ją zabrał.
- Dał jej tylko środek usypiający ,żeby nie mogła nikogo skrzywdzić i zabrał ją do siedziby Zakonu Czarnej Róży.
Tak mnie to zdziwiło że zachłysnęłam się powietrzem.
- Jak to skrzywdzić ? Mamo , nic nie rozumiem.
- Dobrze , więc powiem najjaśniej jak tylko umiem.Pamiętasz gdy ktoś ją zaatakował wtedy w przełączce ?
- Pamiętam.
- To nie był jakiś rabuś.To był wampir.
- Czyli że Sophie zmieniła się w .. - nie potrafiłam dokończyć zdania.W głowie mi się to nie mieściło.Pamiętałam jej rany na szyi , ale nie skojarzyłam wtedy.
- Tak ,Solange..Sophie Frost została przemieniona w wampira.Jako nowy wampir jest niebezpieczna więc Lawrence zabrał ją do siedziby zakonu , skąd nie ucieknie póki nie nauczy się panować nad sobą.
-Ale nie zabijecie jej ?
- Nie dopóki nie mamy ku temu powodu.
- Ale ona zaatakowała Cama.
- To już jest inna historia.
- Jaka ?
- Opowiem ci w swoim czasie.W każdym bądź razie ona jest tam bezpieczna.Jeśli chcesz coś więcej wiedzieć na ten temat pytaj Lawrence'a.
Oczywiście że chciałam wiedzieć więcej.
- Z rana do niego jadę.