- Czemu pan mi nic nie powiedział ? - wrzasnęłam nie kryjąc oburzenia już gdy stałam w progu jego domu.
Dom jak każdy inny , niczym szczególnym się nie wyróżniał.No może ,prócz tych mieczy i kołków w pudelkach ,które na pewno przydają się nauczycielowi biologii, ah taki tam mały szczegół.
- O czym ? - spytał sennie pan Sparks.Wparowałam do jego domu wrzeszcząc i burząc jak ta ostatnia histeryczka o szóstej nad ranem w sobotę ,więc nie dziwiłam się że chciało mu się spać.
Dopiero teraz na niego spojrzałam.Miał szare cienie pod oczami.I wyglądał jakby w te raptem dwa dni zestarzał się o co najmniej dziesięć lat.
- Jak to o czym ? O Sophie !
- Ahh .Usiądź Solange - wskazał ręką na stary fotel.- Napijesz się czegoś ?
- Nie ,dziękuje.Czekam aż mi pan wytłumaczy co dokładnie zamierzacie zrobić z Sophie.I jak to się w ogóle stało że jest wampirem ? Co z jej rodziną ? Co ze szkołą ?
- Zacznę od początku ,ale najpierw mam do ciebie pytanie ,dobrze ?
Pokiwałam głową na znak że może śmiało pytać.
- Wtedy, w wieczór gdy znalazłaś Sophie zauważyłaś coś lub kogoś podejrzanego ?
- Hmm - moje myśli powędrowały do tamtego wieczoru.I nie potrzebnie bo tylko wparłam w panikę ,gdy przypomniałam sobie że nie całe piętnaście minut przez znalezieniem Sophie wydawało mi się że widziałam tego podejrzanego gościa z moich snów, który już od jakiegoś czasu znacznie przekracza ich granice i nie daje mi nawet spokojnie zjeść lunchu.Wtedy nie skojarzyłam że może mieć coś wspólnego z napaścią na Sophie.Myślałam że po prostu jakiemuś pijakowi spodobała się jedna z jej markowych torebek.Ale to przynajmniej wyjaśniało te ślady na szyi.
Nie wiedząc czy mogę powiedzieć o tym panu Sparksowi , postanowiłam na razie zataić ten szczegół.
Mniejsza,konsekwencje poniosę później.
- Nie , nic dziwnego nie zauważyłam - powiedziałam w końcu po chwilowej pauzie,modląc się w duchu żeby nie zauważył że się zawahałam i przeklinając samą siebie że to zataiłam.
- Dobrze , skoro tak mówisz.No więc jak wiesz na Sophie Frost napadł wampir.Wyssał jej trochę krwi ,ale niestety również wpuścił do jej krwi jad.Znalazłaś ją i zadzwoniłaś po pogotowie.My , jako łowcy nie może dopuścić by ludzie dowiedzieli się o wampirach więc na wypadek takich incydentów ,jeden z łowców zatrudnił w szpitalu i został kierownikiem.Chciał umieścić Sophie w osobnej sali tak ,by nikt się niczego nie domyślił.Ale nie wiedział że ona była już w trakcie transformacji i pewnego wieczoru nie zastał jej w sali.Od razu mnie o tym powiadomił i rozpocząłem pościg.Długo ją tropiłem aż w końcu znalazłem wtedy u Toma.Była nieobliczalna więc musiałem wstrzyknąć jej środek usypiający i zabrać do siedziby zakonu.Tam rada zadecydowała że ma zostać w więzieniu pod moim okiem aż zrozumie w pełni kim jest i jak będzie wyglądało jej nowe życie.
- Jak to pod pańskim okiem ?
- Właśnie mi, jako łowcy z wieloletnim doświadczeniem, powierzono za zadanie by oswoić ją z nową naturą.Jak również będę ją ćwiczył w sztukach walki i tym podobne gdyby znalazła się taka potrzeba.
- Zaraz , chcecie wykorzystać ją jako broń ?
- Tego nie powiedziałem, Solange.
Miałam jeszcze kilka pytać ale było jedno najważniejsze ,które górowało ponad wszystkie inne i musiałam zadać natychmiast.
- Ale dlaczego ona zaatakowała Cam'a ?
Twarz Pana Sparksa w mikrosekundę się zmieniła jakby założył maskę.
- Jesteśmy w trakcie ustalania.
- I co do tej pory ustaliliście ?- Prychnęłam.
- To są sprawy Rady zakonu.Nie mogę ci powiedzieć , gdyż złożyłem przysięgę.
No to kolej na pytanie numer dwa.
- A kto jej to zrobił ?Mówiła coś ? - o tajemniczym zakapturzonym wampirze ubranym od stóp do głów na czarno na przykład ..dodałam w myślach.
- Nie , nic pamięta.Ale spokojnie , gdy tylko czegoś się dowiemy , to będziesz pierwszą ,którą zawiadomię.
-Obiecuje pan ? Położył rękę na sercu - Tak - odpowiedział z powagą w głosie , chociaż pewnie udawaną.
- Dobrze.Biedna Sophie - spuściłam głowę.Nigdy nie wierzyłam że w moim sercu znajdzie się choć trochę współczucia dla niej , ale się myliłam.Ponieważ współczułam jej, jak nikomu innemu.Jej świat runął w jednej chwili.Teraz jest wampirem i nic nie będzie takie jak dawniej.
I pomyśleć że my z Zoe płakałyśmy że jesteśmy łowcami.Przynajmniej nadal jesteśmy ludźmi.
- To ja już będę się zbierać - powiedziałam kierując się w stronę drzwi - I przepraszam że pana obudziłam.
- Nic nie szkodzi.Do zobaczenia.
Weekend minął jak z bicza trzasnął.Cóż miałam począć bez najlepszej przyjaciółki.
Rozmawiałyśmy co wieczór ale i tak tęskniłam.Cam dzwonił co wieczór , ale mimo że nie byłam już ani trochę zła nie odbierałam żeby wiedział że nie podoba mi się takie zachowanie ,jakim popisał się w klubie.
W szkole było jeszcze gorzej niż zwykle.
Zoe była na wsi,Pan Sparks zajmował się Sophie,Cam'a nie było a Nicholas pewnie dalej leżał w szpitalu.
Było już pod wieczór gdy za wibrowała mi komórka.Rzuciłam się jak hiena z nadzieją że to Zoe, ale gdy zobaczyłam prawdziwego nadawce moje serce zrobiło w brzuchu salto.
- Wybacz że musiałaś oglądać mnie w takim stanie.Nie wiem co we mnie wstąpiło.Nie gniewaj się już.Cam.
Jak nic chciałam odpisać że nic się nie dzieje , ale zamknęłam telefon nie odpisując mu.
Z natury nie byłam taką obrażalską niunią , więc sama się sobie dziwiłam co wyprawiam.
Wkopałam się pod kołdrę i zamknęłam oczy.
Poczułam dziwny chłód.Już zbyt znajomy.Znów byłam na tej polanie.Znów ten sam sen.
Tym razem nie czekałam aż zobaczę mężczyznę bo i tak wiedziałam że tam jest przyczajony między drzewami.Po prostu dałam nura w drzewa i biegłam ile sił w nogach.
Wcale mnie nie zdziwiło,co nie znaczy że nie zabolało gdy zostałam nagle brutalnie pociągnięta za ramię do tyłu i przygwożdżona do drzewa.To że ta sama akcja działa się po raz któryś z kolei wcale nie dodawało mi otuchy.Ani trochę.
I po raz już któryś z kolei zobaczyłam śnieżne kły.
Ale to był pierwszy raz gdy wampir odezwał się do mnie.
- Solangee - powiedział.Miał chrypliwy głos , ale za to ostry jak brzytwa.Wzdrygnęłam się.
Dobrze wiedziałam jak to się skończy , ale mimo wszystko odepchnęłam go od siebie i znów ruszyłam pędem przez las.
Obudziła mnie komórka.
- Komu do licha ciężkiego zachciało się dzwonił o tej porze - pomyślałam i spojrzałam na zegarek .Północ.
Ale i tak byłam nie wymownie wdzięczna zbawcy za wyrwanie mnie z koszmaru.
- Haloo ? - powiedziałam ziewając ciężko.
- Obudziłem cię ? - usłyszałam po drugiej stronie linii głos Cam'a.Cholera jasna ,mogłam chociaż zobaczyć kto dzwoni.
Ale już trudno ,skoro odebrałam to przynajmniej nie muszę dalej stroić fochów.
- Nie ,skąd. Od rana czekam na twój telefon z taką niecierpliwością że po nocach spać nie mogę.
- Sarkazm .Podoba mi się - niemal poczułam że się uśmiechnął.
- Po co dzwonisz , Cam ?
- Żeby sprawdzić czy jesteś na mnie zła.
- Jak widzisz , nie .
- Będziesz jutro w szkole ?
- Dużo trafniejsze pytanie brzmi, czy tobie zechce się ruszyć ten królewski zad i jeszcze kiedykolwiek w niej zabawić.
Roześmiał się pogodnie.
- Słońce ,właśnie jutro się tam wybieram z nadzieją że cię spotkam.
- Inaczej byś nie poszedł ?
- Yep.
- Będę.Widzimy się jutro - Odłożyłam słuchawkę na wypadek gdyby chciał coś jeszcze dogadywać.
Zamknęłam oczy ale teraz nie poczułam chłodu i byłam za to bardzo wdzięczna Bogu.
Gdy weszłam do klasy Cam siedział już w ławce.Problem w tym że chyba po drodze jego królewski zad zbłądził bo siedział na miejscu Zoe.
- Chyba ci się ławki pomyliły,słońce.- Mówiąc ostatni wyraz postarałam się by mój głos zabrzmiał chodź trochę podobnie do jego zalotnego tonu , gdy wczoraj mnie tak nazwał.
Posłał mi szelmowski uśmiech.W sumie to już przywykłam do tych zmian nastroju.Raz Cam poważny i stoicko spokojny , raz zadziorny i demonicznie seksowny.Czasem nawet demonicznie wściekły.
- Pomyślałem że skoro niema Zoe , możemy usiąść razem.
- Świetna myśl.- Roześmiałam się siadając.
I głupio zrobiłam bo przez całą lekcje mnie zaczepiał.
Lekcje minęły znacznie szybciej niż się spodziewałam.
Gdy już miałam iść na autobus, drogę zajechał mi czarny motor.
- Wsiadaj - powiedział mój tymczasowy kolega z ławki podając mi kask.
- Gdzie chcesz mnie zabrać ?
- Do klubu.
- Coo ? Po co ?
- A taki wypad koleżeński.No nie daj się prosić ,Sol.
- No dobra.
Znów podjechaliśmy pod BlackBird.
W środku było znacznie więcej osób niż spodziewałam się zobaczyć w poniedziałkowe popołudnie.
- Nieźle, nie ? - pytał Cam obejmując mnie ramieniem.Miał dziś bardzo dobry humor.
Nagle jedna osoba przykuła moją uwagę.
-Czy no nie Nicholas ? - spytałam przyglądając się uważnie chłopakowi stojącemu pod ścianą.
Cam potknął się i prawie wygrzmocił na ziemię.Dobry humor prysnął jak bańka mydlana , a uśmiech zmienił się w krzywy grymas.
- Chodźmy stąd - powiedział obracając się na pięcie.
- Ale czemu ? - spytałam zdziwiona gdy ciągnął mnie ku drzwiom.
Nagle tuż przed nami pojawił się Nicholas.
- Kogo ja widzę znów razem ? -spytał rozbawionym głosem. - Już wychodzicie ?
- Jak nie chcesz oberwać jak ostatnio to lepiej zejdź nam z drogi.
I zaczęło się.Z każdą minutą w Cam był coraz bardziej wkurzony.Czułam że lada chwila może wybuchnąć i rzucić się Nicholasowi do gardła.Popatrzyłam na blondyna ,który puszczał mu chyba najbardziej prowokacyjny uśmiech na jaki chyba było go stać .Ja w tym czasie z przerażeniem wręcz zauważyłam że po ostatnim zdarzeniu nie został mu nawet najmniejszy siniak.
Może jednak Cam wcale aż tak znowu nie przesadził , a ja udawałam obrażoną pannę na darmo.
- Cam ,chyba nie powiesz że znów chcesz pobić starszego brata , i to przy nowej przyjaciółce.
Zaraz,zaraz..chyba się przesłyszałam.
- Brata ? Jesteście braćmi ?!
Nicholas z uniesioną głową podszedł co Cam'a i objął go ramieniem.
Cam popatrzył na mnie nieprzeniknionym wzrokiem.
- Droga Solange Allen , poznaj proszę Camerona Crossa ,mojego młodszego brata. -Powiedział uśmiechając się.Mi szczęka opadła chyba na samą ziemie a Cam wyglądał jakby zaraz miał go trafić szlag.
No i słusznie , dosłownie po dziesięciu sekundach rzucił się na brata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz