Usłyszałam charkot silnika.
Tak jak zapowiedział , Cam pojawił się pod moim domem piętnaście minut później.
- Wskakuj - powiedział podając mi kask.
-
Emm, nie jestem pewna czy to dobry pomysł - Normalnie wsiadłabym bez
zastrzeżeń ale po ostatnim śnie ogarnęła mnie panika na widok czarnego
motocyklu.
Cam najwyraźniej zauważając mój niepokój , podrapał się po karku i powiedział ;
- Spokojnie ,będę jechał wolno i ostrożnie. - widząc że nadal się waham dodał - Zaufaj mi.
- No dobra. Przecież to nie daleko i drogi są suche ..- trajkotałam chcąc bardziej przekonać siebie samą niż jego.
- Trzymaj się.
Chwyciłam
go mocno w pasie i wtuliłam się w jego plecy.Mimo chudej budowy klatkę
piersiową miał obszerną i szczerze mówiąc , od razu polubiłam
przytulanie się do niego.
Około pół godziny później byliśmy już pod barem.
Głośne basy słychać było po drugiej stronie ulicy gdzie Cam zaparkował motor.
-
I tam naprawdę jest Zoe ? - spytałam z niedowierzaniem.Ona nie za
bardzo lubiła takie miejsca.W nich aż się roi od 'goryli' jak ich to
nazywała.
- Yep . - Pokiwał głową z uśmiechem - Trzymaj się mnie to nikt cię nie będzie zaczepiał - dodał obejmując mnie ramieniem.
Znaleźliśmy
Zoe siedzącą przy stoliku w samym rogu knajpy.O ile mnie pamięć nie
zawodzi , obok niej siedział ten chłopak z którym całowała się na
imprezie u Toma , ale ręki nie dam sobie uciąć ręki że na pewno.
- Sol ! - widząc mnie z uśmiechem na twarzy pomachała w górze ręką jak śmigłowiec.Ledwo byłą ją słychać na tle głośniej muzyki.
Ja tylko pomachałam jej , nie łudząc się że moim śmiesznym głosikiem przekrzyczę ten hałas.
Usiadłam
na przeciwko niej a Cam zaraz obok mnie.Mimikę miałyśmy opracowaną do
perfekcji.Mogłyśmy komunikować się tak żeby nikt nawet tego nie
spostrzegł.
Popatrzyłam na tajemniczego kolegę Zoe a ona zaczęła się
szczerzyć jak głupi do sera.Chłopak siedział z oczami wrytymi w jakiś
punkt obok mnie.Wyraz twarzy miał nieodgadniony.
Chwilę zajęło mi
kapnięcie się że patrzył na Cama.A Cam patrzył na niego , i to z miną
ponurą jak chmura gradowa.Obydwoje piorunowali się spojrzeniami.
- No
więc , to jest Solange Alen , moja najlepsza przyjaciółka - Zoe
najwyraźniej zauważyła napięcie między nimi i chciała zacząć jakąś
rozmowę.
Chłopak oderwał oczy od Cama i spojrzał na mnie.
- Jestem Nicholas - powiedział ze stoickim głosem podając mi rękę - Nicholas Cross.Miło mi poznać.
- Mnie również - powiedziałam ściskając jego dłoń.
- Widzę że zaprzyjaźniłaś się z Camem - powiedział nagle.
- Yy , no można tak chyba powiedzieć.
Spojrzałam na Cama.Już nie piorunował go wzrokiem.Teraz z jego oczów strzelały błyskawice
- A ty co myślisz o waszej przyjaźni , Cam ? - powiedział Nicholas i spojrzał Camowi prosto w oczy.Odważny był , skubany.
-
Myślę że powinieneś już przestać o tym mówić ,Nicholasie. -
odpowiedział po chwili Cam.Widać było że dużo wysiłku włożył w to , by
odpowiedzieć spokojnie. - Dla własnego dobra.
- Haha , doprawdy ? - Nicholas chyba na prawde dobrze się bawił.
Zoe chyba nie chciała się wcinać w tą ostrą wymianę zdań więc dała mi kopa pod stołem i powiedziała bezgłośnie 'toaleta'.
Wstałam , ale Cam chwycił mnie za rękę .
- Gdzie idziesz ?
- Do toalety.Zoe też . Zaraz wrócimy.
Rozejrzałyśmy się i ruszyłyśmy w prawidłowym kierunku.
- Oni chyba na prawde za sobą nie przepadają - powiedziała Zoe gdy szłyśmy przez środek klubu.
-
Nie przepadają za sobą ? -spytałam z lekkim sarkazmem - Zoe, oni się
nie cierpią.Tylko ciekawe skąd się znają.Nicholas jest przecież nowym
uczniem ,tak?
- No ,tak . Faktycznie. - Zoe zrobiła zdziwioną minę. -
Nie wiem gdzie się poznali ale nigdy nie widziałam tyle nienawiści w
oczach , co u Cama.Mam nadzieje że pod naszą nieobecność nie pozabijają
się.
- Heh , no co ty.
Niestety , gdy wyszłyśmy z toalet szczęki nam opadły.
Cam i Nicholas tarzali sie po podłodze jak wściekłe pumy.Okładali się pięściami tak ,że aż trzaskało.
- No nieźle - podsumowała Zoe z gwizdnięciem.
Rozważałam
czy nie powinnam czasem próbować ich rozdzielić zanim naprawdę coś
sobie zrobią ale zrezygnowałam z tej opcji gdy zobaczyłam jak próbował
to zrobić jeden z mężczyzn z barze, trzy razy większy ode mnie i oberwał
w nos z którego popłynęła strużka krwi.Jak on poległ , ja na pewno nie
zrobiłabym więcej.I na pewno nie skończyłabym tylko ze złamanym nosem.
Po
pięciu minutach walki ,nie wytrzymałam dłużej i powoli ruszyłam w ich
stronę.Raptownie zatrzymałam się gdy tylko ujrzałam twarz Cama.
Twarz miał całą we krwi ,a rysy twarzy układały się w naprawdę przerażającą całość.
- Nie próbuj jej tknąć - ryknął na cały regulator , przetaczając się pod Nicholasem i zamachnął się porządnie prawą ręką.
Ja ,na miejscu jego przeciwnika przestraszyłabym się nie na żarty , ale on tylko roześmiał się i zrobił szybki unik.Za szybki.
Po chwili szarpaniny Nicholas oberwał w prosto twarz.Rozległ się nie przyjemny trzask łamanej kości.Chłopak znieruchomiał.
Jasne
było że stracił przytomność i nie był skłonny do dalszej walki.Jeśli
można by to było nazwać walką bo tylko jeden z nich uderzał pięściami w
drugiego.
Wtedy coś do mnie dotarło.Nie wyglądali jak zwykli bijący
się mężczyźni.Ciosy były za szybkie i zbyt sprecyzowane.Ale nie chciałam
teraz o tym myśleć.
Mimo to Cam nadal walił w niego pięściami jak
oszalały.W ogólne nie przypominał Cama.Wyglądał jak chory psychicznie
człowiek który nie
wie co to słowo litość.Kilku mężczyzn rzuciło się na niego chcąc ratować Nicholasa ale nie wiele zdziałali.
- Sol ! Zrób coś! On go zabije ! - ze łzami w oczach Zoe rzuciła mi się na ramię. - Proszę !
Na litość boską jak można robić coś takiego.Teraz to ja naprawdę się wkurzyłam.Już zdecydowanym krokiem podeszłam do niego.
- Cam! - krzyknęłam ale mnie zignorował - Zabijesz go ! Proszę , przestań.
- Nic mu nie będzie - powiedział w końcu jadowitym tonem.
Jak to nic mu nie będzie - pomyślałam.Ten człowiek chyba na prawde miał coś z głową.
- Przestań albo dzwonie po policję !
Roześmiał się tubalnie.Nie wiem co go tak rozbawiło ale przyjemniej przestał okładać nieprzytomnego Nicholasa pięściami.
Puścił go a ten runął na ziemie.Był blady i cały we krwi.Natychmiast znalazła się obok niego Zoe.
- Dzwońcie po karetkę ! - zawołała.
Twarz Cama wracała do normalnego wyrazu.Stał i przyglądał się panikującej Zoe ze stoickim spokojem.
- Co ty sobie myślałeś ! - uderzyłam go w ramię.
Popatrzył na mnie z lekkim smutkiem.Taa , teraz mu się zebrało na smutek.Mógł pomyśleć wcześniej.
- Nic nie rozumiesz . - powiedział cicho.
-
Co tu nie rozumieć ? Pobiłeś się z nim a gdy stracił przytomność
zamiast go zostawić i dzwonić po pomoc , ty wolałeś tłuc go dalej.
- Nawet nie wiesz o co poszło.
- Może i nie wiem.Ale to cie nie usprawiedliwia.Wiem tylko jedno.Jesteś nienormalny! - krzyknęłam i poszłam do Zoe.
Piętnaście minut później przyjechało pogotowie.Zabrali go do szpitala.Stan nie był poważny.
Zoe cała się trzęsła więc poszła pierwsza do samochodu.Cam jakby nigdy nic siedział przy stoliku i pił herbatkę.
Gdy już miałam wychodzić zawołał ;
- Solange ! Zaczekaj.
Odwróciłam się do niego z najokropniejszą miną na jaką było mnie stać.
- Zostaw mnie w spokoju.- I ruszyłam do drzwi.
Usłyszałam że zawołał moje imię jeszcze z dwa razy ale nic mnie to nie obchodziło.
- Zadzwonię później,ok ? - powiedziała Zoe przygnębionym głosem gdy wysiadałam z samochodu.Przynajmniej już się nie trzęsła.
- Obra. - rzuciłam i poszłam do domu.
Wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku czekając na telefon od Zoe.
Moje
myśli niechcący powędrowały do Cama.Byłam na niego wściekła że mógł
zrobić coś tak okrutnego,myślałam o tym jakie ogarnęło mnie przerażenie
gdy zobaczyłam jego wściekłą twarz.
Ale z drugiej strony , wiedziałam
że nikt nie może sie ten zdenerwować bez powodu.A nie sądzę że kilka
głupich uwag Nicholasa wystarczyło by prowokować Cama do takiego szału.
Czułam
że powoli złość się ze mnie ulatnia.Stanęłam przy oknie.Był zachód
słońca , niebo robiło się różowe.Nagle zadzwonił telefon.
- Halo ?
- No cześć - po drugiej stronie rozległ się głos Zoe.
- Jak się czujesz ,Zoe?
- Już lepiej.Ale co to u licha było ? Widziałaś tą szybkość ?Ledwo widziałam jego pięści.
- Nie mam pojęcia o co im poszło , ale nie spodziewałam się takiego zachowania ze strony Cama.
- Ani ja.Słuchaj, Sol.Jutro rano wyjeżdżam na wieś.
- Tak wcześnie.Więc zobaczymy się dopiero za tydzień.Będę tęsknić.
- Ja też.Ale będę codziennie dzwonić.
- No mam nadzieje.
Rozmawiałyśmy chyba jeszcze z godzinę po czym zeszłam do kuchni.
Mama stała obok okna i rozmawiała z kimś.Sądząc po jej minie nie była to miła rozmowa.
Usiadłam na krześle i przyglądałam się jej uważnie.Gdy skończyła rozmawiać usiadła na przeciwko mnie z poważną miną.
- Co się stało mamo ?
- Coś na prawde nie dobrego. - Dobra , teraz to mnie zaintrygowałam.
- Co ? Z kim rozmawiałaś ?
- Z Lawrencem Sparksem.
-
I co Ci niby powiedział że masz minę jakbyś się dowiedziała że
skończyli nadawać twój ulubiony serial? - powiedziałam starając się
ukryć sarkazm ale mama itak go zauważyła.
- Sophie , to bardzo poważna sprawa.Jeśli chcesz żartować to wybrałaś złą porę.
Na widok miny mamy , sama natychmiast spoważniałam.Coś się stało, coś naprawdę złego.
- Okej , przepraszam.To co się stało ?
- Pamiętasz co się stało na imprezie obok basenu ?
Rozszerzyłam lekko oczy.
- Sophie zaatakowała Cama ! -wcześniej wyleciało mi to z głowy - Właśnie! Miałam porozmawiać o tym z panem Sparkesm.
- Już nie musisz, wszystko mi wytłumaczył.
-
Co Ci wytłumaczył? Co się stało z Sophie ?Co on jej zrobił ?Pamiętam że
była bardzo szybka i chciała coś zrobić Camowi, ale pan Sparks coś jej
wbił w szyję i ona zemdlała a potem on ją zabrał.
- Dał jej tylko środek usypiający ,żeby nie mogła nikogo skrzywdzić i zabrał ją do siedziby Zakonu Czarnej Róży.
Tak mnie to zdziwiło że zachłysnęłam się powietrzem.
- Jak to skrzywdzić ? Mamo , nic nie rozumiem.
- Dobrze , więc powiem najjaśniej jak tylko umiem.Pamiętasz gdy ktoś ją zaatakował wtedy w przełączce ?
- Pamiętam.
- To nie był jakiś rabuś.To był wampir.
-
Czyli że Sophie zmieniła się w .. - nie potrafiłam dokończyć zdania.W
głowie mi się to nie mieściło.Pamiętałam jej rany na szyi , ale nie
skojarzyłam wtedy.
- Tak ,Solange..Sophie Frost została przemieniona w
wampira.Jako nowy wampir jest niebezpieczna więc Lawrence zabrał ją do
siedziby zakonu , skąd nie ucieknie póki nie nauczy się panować nad
sobą.
-Ale nie zabijecie jej ?
- Nie dopóki nie mamy ku temu powodu.
- Ale ona zaatakowała Cama.
- To już jest inna historia.
- Jaka ?
-
Opowiem ci w swoim czasie.W każdym bądź razie ona jest tam
bezpieczna.Jeśli chcesz coś więcej wiedzieć na ten temat pytaj
Lawrence'a.
Oczywiście że chciałam wiedzieć więcej.
- Z rana do niego jadę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz