ophie pojawiła się znikąd przy krawędzi basenu zanim dotarło do mnie że Cam poleciał na samo jego dno.Stałam totalnie oszołomiona.Ona tylko patrzyła na basen , gotowa znów rzucić się na chłopaka gdy ten tylko się wynurzy.
- Sophie - wydukałam w końcu zdezorientowana - Co ty tutaj robisz ?
Popatrzyła na mnie ze zdziwieniem , jakby w ogóle nie zauważyła że tam stałam.
Nie przypominała dawnej Sophie.Miała wory pod oczami ,rozczochrane włosy.Dawna Sophie nie pokazałaby się w takim stanie nawet listonoszowi a co dopiero na imprezie.
- Oni muszą zapłacić - powiedziała pół szeptem i znów wbiła wzrok w tafle wody.
- Co ?
Cam nagle wynurzył się a ona pochyliła się do przodu i napięła mięśnie.Naprawdę była gotowa zaatakować go.I pewnie by to zrobiła , gdyby pan Sparks nie zamknął w stalowym uścisku.
Zaczęła się wyrywać ,wtedy on wyciągnął z kieszeni strzykawkę i wbił jej prosto w szyję.
Po chwili zaczęła opadać z sił .
- Co się dzieje?!Co pan w ogóle tu robi ?
Zupełnie mnie zignorował.Patrzył jak dziewczyna bezradnie upada na podłogę.Nawet jej nie złapał.
Podbiegłam do niej i próbowałam wyczuć puls.Po tym wszystkim po Lawrensu Sparksie spodziewałam się prawie wszystkiego.
- Co pan jej zrobił ?!
W końcu zaszczycił mnie spojrzeniem.
- Spokojnie ,żyje.Ale teraz muszę ją zabrać.
- Gdzie chce pan ją zabrać ?
- W bezpieczne miejsce.
- Jak to ?
- Wybacz Solange , ale nie mam czasu teraz Ci nic mówić.Na prawdę mi przykro.Porozmawiamy kiedy indziej - Podniósł jej bezradne ciało i przewiesił sobie przez ramie .- Do zobaczenia - powiedział i ruszył w stronę bocznego wyjścia z ogrodu.
- Co to do cholery jasnej miało być ?
Cam nagle pojawił się obok mnie.Był przemoczony do suchej nitki.Przez mokrą koszulkę było widać jego idealnie wyrzeźbiony tors.- O czym ja znowu myślę ? -zganiłam się w myślach.Ale wyglądał naprawdę seksownie.Jak młody bóg.
- Sama chciałabym wiedzieć czemu cie zaatakowała.
- Ona czyli kto ?
- Sophie Frost.
- Nie mam pojęcia kto to. Gdzie ona się podziała ?
- Pan Sparks ją zabrał.
- I znów Lawrence Sparks.A on skąd się tu wziął ?
- Nie wiem.
- Przepraszam cię , ale muszę iść.Cały jestem mokry.
- Rozumiem , na razie.
Popatrzył na mnie jakby spodziewał się innej reakcji.No cóż..
Podszedł bliżej i przygwoździł mnie spojrzeniem do ziemi. - Musimy dokończyć rozmowę , Solange. -
Pochylił głowę i ustami musnął moją szyję.Bezwiednie zamknęłam oczy.
Gdy je otworzyłam , szedł już w kierunku wyjścia z ogrodu.
Usiadłam na krawędzi basenu i próbowałam jakoś wszystko poskładać w całość.Z każdą próbą mętlik w mojej głowie pogłębiał się i rósł.Może Zoe miała racje.Powinnam jeszcze raz porozmawiać z mamą,wyjechać gdzieś i tam na spokojnie wszystko poukładać.Z dala od wszystkich.
Gdy miałam już dość wewnętrznej wojny z myślami ruszyłam do środka szukać Zoe.
Nie łatwo było ją znaleźć.Stała w samym rogu pokoju.Z jakimś chłopakiem i całowali się namiętnie.
Byłam szczęśliwa że przynajmniej jej się dziś udało odciąć się od tego wszystkiego.
Postanowiłam że nie będę jej niszczyć reszty wieczoru z nowo poznanym przyjacielem więc wychodząc wyjęłam telefon i napisałam ;
ZNUDZIŁA MI SIĘ JUŻ TA IMPREZA.NIE MOGŁAM CIĘ ZNALEŹĆ WIĘC WRACAM SAMA.NIE MARTW SIĘ I UDANEJ ZABAWY .ZOBACZYMY SIĘ JUTRO W SZKOLE.KOCHAM CIĘ,SOL.
Gdy weszłam do domu było już po północy.Mama pewnie dawno spała więc skierowałam się po cichu do pokoju.Nie dalej niż dziesięć minut później leżałam już w łóżku opatulona kołdrą.
Powieki same mi opadły , a gdy je otworzyłam szybowałam w powietrzu.
Byłam nad jakąś ulicą.Nagle usłyszałam ryk silnika.Chwile później zza krętu wyjechał czarny motor z dwójką pasażerów.Przystojny chłopak o ciemnych włosach i jasnowłosa dziewczyna.Włosy powiewały jej przy szybkiej jeździe.Śmiejąc się trzymała kurczowo chłopaka w pasie.Znałam ją aż za dobrze.
Bo to byłam ja.Chłopakiem był nikt inny , tylko Cam.
Ale jak mogłam być w dwóch miejscach na raz.Nagle usłyszałam grzmot.Spojrzałam na motor który koziołkował w powietrzu i wylądował w rowie.Dwójka nastolatków leżała na jezdni dwa metry dalej.Dziewczyna była cała we krwi.Chciałam krzyczeć ale głos utknął mi w gardle.
Nagle znalazłam się obok nich.Ciało dziewczyny nie ruszało się.Druga ja chyba ... umarła.Tak , umarłam.
Siła upadku była zbyt silna by ktokolwiek mógł coś takiego przeżyć.
Nikt nie mógłby po takim wypadku wyjść bez szwanku.Do oczów napłynęły mi łzy na widok własnego martwego ciała.Tylko co ja w ogóle robiłam z Camem na motorze.
- Oh ! - poderwałam się. - Cam !
Odwróciłam się na pięcie , szykując się na najgorszy scenariusz.I szczęka mi opadła.
Cam właśnie się podnosił.Tak po prostu sobie wstał.Nie miał nawet siniaka.
Popatrzył na mnie i ruszył w moją stronę.Widział mnie ? Jak mógł przeżyć takie coś ?
On szedł do przodu a ja się cofałam.
- Nie możliwe - pomyślałam
Nie patrząc na nic popędziłam przed siebie.Biegłam ile sił w nogach...
Obudziłam się .Leżałam w łóżku.Więc to znowu koszmar ... Nie podniosłam się ani nawet nie ruszyłam.Ze wciąż zmrużonymi oczami omiotłam powoli pokój i zobaczyłam coś co w tej chwili w ogóle mi się nie spodobało.Ktoś stał nad moim łóżkiem.Czarna postać.Sapnęłam i szybko się podniosłam.
- Kim jesteś ?! - wrzasnęłam , modląc się w duchu by nie obudzić mamy.
Nie zdążyłam mrugnąć a postać rozpłynęła się w powietrzu.Podeszłam do okna i zamknęłam je najszczelniej jak tylko potrafiłam.
Dzień później w szkole nic się nie działo.Zoe nie mówiła nic o wczorajszym przyjacielu więc wolałam nie wnikać.Pana Sparksa dalej nie było.A dziś również nie pojawił się Cam.I dzień później również.
Zbliżał się weekend i wyjazd Zoe.Stałam przy oknie i patrzyłam w przestrzeń.Nagle zadzwonił telefon.Nie znałam tego numeru.
- Słucham ?
- Cześć.Tu Cam.
- Skąd masz mój numer?
- Od Zoe.
- A skąd masz jej numer ?
- Długa historia.Jestem w barze.Niedawno dołączyła do mnie Zoe z kolegą.Chce żebyś wpadła.
- Co ? Zoe ? - że z kolegą to się nie zdziwiłam - W którym barze jesteście ?
- BlackBird.Wpadniesz?
- Może.
- Czekam na ciebie i masz się zjawić w trybie natychmiastowym.- Zoe wyrwała mu słuchawkę.
- Obra.
- Podjechać po ciebie ? - Znów rozmawiałam z Camem
- Czym ?
- Mam motor.
Przez chwile zapadła cisza.Nie mogłam się powstrzymać przed przypomnieniem sobie ostatniej nocy.
- Nie dzięki. Przyjadę autobusem.
- Jasne , za trzy godziny.Będę za niedługo.
I zapadła cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz