Budzik zadzwonił punkt o 9;00.W sam raz by zdążyć wyszykować się na zakupy z Zoe.
Ja
i Zoe zostałyśmy przyjaciółkami już pierwszego dnia w gimnazjum.Teraz
mamy po 17 lat,chodzimy do szkoły średniej i dalej trzymamy się
razem.Prawdę mówiąc,przez te kilka lat stałyśmy się jak papużki
nierozłączki.
Mieszkamy w Portland , w stanie Maine.Nasze domy
dzieli dobre 35 minut jazdy samochodem , ale na nasze szczęście rodzice
Zoe kupili jej niedawno samochód.W gruncie rzeczy , nie mieli wielkiego
wyboru , zważając na to że gdy poprosiła po raz pierwszy wyśmiali ją a
ona zrobiła strajk głodowy i nie jadła nic tak długo aż zamiast mieć
skórę w kolorze herbatników , jak to zawsze , jej skóra miała raczej
niespotykany na co dzień odcień szarości.Wtedy ugięli się i kupili jej
czarnego Forda Fiestę.
Od tego czasu widujemy się praktycznie
codziennie.Wstałam powoli z łóżka i i poszłam do łazienki.Umyłam
zęby,uczesałam włosy ,ubrałam się i już miałam pędzić do kuchni gdy mój
pokój przeszył dzwonek
telefonu.Ustawiłam Zoe specjalną melodyjkę więc nie musiałam patrzyć kto zakłóca mi poranny spokój.
-Solange
! Solange ! - wrzeszczała do słuchawki.Ten jej nagły ryk prawił że
zabolały mnie uszy , więc odsunęłam trochę słuchawkę od ucha. - Słuchaj ,
wiem że powinnam być u Ciebie za pół godziny ale muszę jeszcze podwieść
gdzieś mamę bo jej bryka wyzionęła ducha.Tak więc spóźnię się 20 minut
.Wybaczysz mi ,słonko ? - Już wyobrażałam sobie jak mruży oczy w tym jej
słynnym geście ,którym zawsze wymuszała u mnie litość.
-Okej , nic
się nie dzieje . - powiedziałam ,czując że zaczynam się uśmiechać - nie
musisz mnie słoneczkować.Będę czekać pod główną ulicą ,ok?
-Ok , ok . To do zobaczenia .
-Pa .
Mój
dom był raczej w starym stylu ,miał stare skrzypiące okna i parkiety
,śliczną białą werandę i nie zmienił się zbyt odkąd przeprowadziliśmy
się tu po śmierci dziadka.Stał na pagórku więc z werandy było widać było
ścieżkę prowadzącą do głównej drogi , która z kolei prowadziła do
centrum miasta , a za domem rozciągał się las.Dom był piętrowy i wielki a
moim zdaniem aż za wielki jak na trójkę ludzi.Pokój rodziców był na
dole , mój na górze więc całe piętro miałam praktycznie dla
siebie.Przeszłam przez korytarz i ruszyłam na dół schodami.Zawsze gdy
byłam mała po prostu ześlizgiwałam się po barierce na dół , a mama mnie
za to ganiła.Teraz też chętnie bym to zrobiła ale ze względu na wiek już
mi nie wypada.Całe moje dzieciństwo spędziłam na badaniu tego domu
,więc śmiało mogę powiedzieć że znam już każdy jego kąt , każdą
szczelinę a ponieważ taty nie było całymi dniami z powodu pracy a mama
była zajęta pracami domowymi ,nikt nie zwracał szczególnej uwagi na to
co robiłam więc z dnia na dzień mogłam kontynuować odkrywanie.Mogłabym
się założyć że żadne z nich nie wie że za starą półką z książkami
dziadka jest drugie przejście do piwnicy.Najbliższy dom stał 10 km po
lewej, więc raczej nie była to zaludniona okolica.
Weszłam do kuchni
,nałożyłam sobie sałatki i usiadłam przy stole na przeciwko mamy.Jej
długie blond włosy ułożyły się idealnie na jej plecach a błękitne oczy
świdrowały gazetę , którą czytała.Starałam się nie mlaskać żeby jej
zbytnio nie zdekoncentrować.Położyła gazetę na stole i spojrzała na mnie
z uśmiechem.
-Cześć ,kochanie - powiedziała powoli.Strasznie
kochałam ten łagodny i melodyjny głos mojej mamy.Nie dość że była
śliczna to jeszcze taka miła i życzliwa.Tak , na pewno się po niej nie
podałam.A na pewno nie z wyglądu.Jedyne co odziedziczyłam po mamie to
twarz w kształcie serduszka.Cała reszta , między innymi mianowicie
karmelowe włosy i zielone oczy przekazał mi w genach ojciec.Nawet
charakter mam do niego podobny.
-Część mamo - odpowiedziałam z uśmiechem od ucha do ucha.
-Dziś jedziesz na zakupy z Zoe , tak?
-Tak , chcemy sobie kupić jakieś nowe rzeczy do szkoły .
Właśnie
, szkoła . Był 27 sierpnia więc nie długo zaczynała się szkoła.Nawet
nie chciałam o tym myśleć, a tym bardziej o tym że większość wakacji
spędziłam siedząc z Zoe przed telewizorem.Zoe poważne skręciła noge , a
to nie pozwalało nam zbyt zaszaleć.Więc po prostu oglądałyśmy horrory i
obżerałyśmy się popcornem.
-W takim razie życzę miłego dnia.Ja
pojadę do ciotki Sary i nie wiem o której wrócę więc lepiej weź sobie
klucze.- powiedziała mama po czym wstała i wyszła z kuchni nucąc sobie
jakąś piosenkę z radia.
-Okej ! - wrzasnęłam i dokończyłam śniadanie.
Gdy
skończyłam była już 9.05 więc szybko narzuciłam na siebie bluzę i
pognałam w dół ścieżką.Nie licząc wywrotki na werandzie ,dotarcie do
głównej ulicy zajęło mi znacznie mniej czasu niż się spodziewałam ,mimo
to gdy dotarłam Zoe już opierała się o maskę samochodu po drugiej
stronie ulicy i machała w górze rękami jak śmigłowiec.Rude włosy spięła w
warkocz , który teraz spływał jej po ramieniu a oczy koloru piwnego
wyglądały bardziej na złote w słońcu.
-Juhu ! Sol ! - usłyszałam jak próbowała przekrzyczeć ruch na drodze.
Wyszczerzyłam się i odmachałam jej przechodząc przez ulicę.
-Nie
wiem jak ty ale ja w tym roku biorę lekcje biologi na bardzo poważnie ?
- powiedziała Zoe gdy jechałyśmy już w kierunku centrum Portland.
-No
ja też . - nie ma się co dziwić , w tym roku biologi miał nas uczyć pan
Sparks , nauczyciel , który jako jedyny w histori naszej szkoły nie
przepuścił 34 uczniów .
Do tej pory uczyła nas pani Hard więc zamiast na lekcji ,my z Zoe skupiałyśmy się na
lepszych tematach , na przykład ciuchach.
-Mówię serio , Solange .Chcę zdać ten rok.
-Wiem ,Zoe , ja również .
-Ale będziemy siedzieć razem w ławce ?
-A niby z kim miałabym siedzieć ,głuptasie.
-A wstąpimy po zakupach na pączki ?
-Hahaha , jasne - odparłam z uśmiechem.
Gdy
już dojechałyśmy do centrum Portland , Zoe zaparkowała na parkingu przy
katedrze i ruszyłyśmy do naszych ulubionych butików.Dopiero po dobrej
godzinę Zoe znalazła w końcu coś dla siebie , mi zajęło to 2 minuty po
wejściu do pierwszego butiku.Nie jestem osobą która przejmuje się
zbytnio ubiorem i nie przeszkadza mi to.
-Co myślisz o tej ? - Zoe wyszła z przymierzalni w idealnie dopasowanej błękitnej sukience.
Błękit
poważnie kłócił się z kolorem jej włosów a z racji tego że Zoe nie
należała raczej do tych chudych panienek cheerleaderek , na brzuchu
malowały się dwa wałki tłuszczu.
-A nie wolisz raczej czegoś luźniejszego ? - spytałam uprzejmym tonem. - Poza tym ten kolor zupełnie nie pasuje.
-
Hmm , może masz raje , nie wiem co mnie tak wzięło na ten błękit. -
powiedziała po czym wróciła do przymierzalni.Przymierzyła jeszcze około
trzynaście zestawów aż w końcu znalazłyśmy ten właściwy.Gdy skończyłyśmy
robić zakupy było już południe więc poszłyśmy do naszej ulubionej
knajpki `Anastazia` na lunch i pączki ,bez których Zoe nie przeżyła by
dnia.Weszłyśmy do środka i rozejrzałyśmy się za wolnym stolikiem,wolnych
bylo kilka ale ostatecznie usiadłyśmy przy tym obok okna.
-Co podać ? - spytał kelner wręczając nam po menu .
-Ja
wezmę Spaghetti i szklankę soku pomarańczowego oraz trzy pączki -
podyktowała mu powoli Zoe ,tak żeby spokojnie sobie wszystko zapisał.
-Ja
poproszę sałatkę owocową,pączka i szklankę soku bananowego .-
powiedziałam oddając mu menu.Kelner poszedł po nasze zamówienia od razu
ale ludzi w knajpie było sporo więc spodziewałam się przynajmniej pół
godzinnego czekania.
-Nie obrazisz się ,jeśli na chwile zostawię cie samą i pójdę do wc? -zaśmiała się Zoe
-jasne
że się nie obrażę , idź śmiało - odpowiedziałam z uśmiechem a po
sekundzie Zoe ruszyła do wc , nie , wręcz pokłusowała.Oparłam ręce o
blat stołu i wyjrzałam przez okno.
I zamarłam .Po drugiej stronie
ulicy stał zakapturzony mężczyzna ,i może to moja wyobraźnia płatała mi
figle ale wydawało mi się że patrzy prosto na mnie.Nie miałam czasu się
przyjrzeć bo gdy tylko zorientował się że również go obserwuję od razu
zniknął w alejce.Jeszcze przez dobre dwie minuty patrzyłam w tamto
miejsce.
To niemożliwe , niemożliwe - powtarzałam sobie w duchu.
Jak ten gościu z mojego snu, identyczna sylwetka.
Od
tygodnia co noc śniła mi się ta sama czarna sylwetka mężczyzny , nigdy
nie widziałam jego twarzy ,nigdy mnie nie skrzywdził, ale instynktownie
za każdym razem wiedziałam że muszę uciekać .Ostatniej nocy mnie
dopadł.Przygwoździł do drzewa i zobaczyłam kły.
Białe jak śnieg i
ostre jak brzytwa.Chciałam opowiedzieć o tajemniczych snach Zoe , ale
kto normalny uwierzyłby że jego przyjaciółkę nawiedza w snach wampir.Na
pewno nie Zoe,ona nigdy nie wierzyła w takie cuda.Recz w tym , że ja też
nie.Gdy przyśniło mi się to pierwszy raz , nie przejęłam się tym
zbytnio , każdy czasem miewa koszmary.Kiedy zaczął się powtarzać co noc,
przestraszyłam się nie na żarty.Teraz , gdy zobaczyłam tego gościa,
zwątpiłam teorie że to tylko przypadek.Ale co ten mężczyzna mógł ode
mnie chcieć ? I czy to w ogólne możliwe żeby był wampirem ? To nie było
dziwne .. To było absurdalnie nielogiczne.
-Już jestem ! - z
zamyślenia wyrwał mnie głos Zoe.Usiadła na swoim miejscu naprzeciwko
mnie - Jaka to myśl pochłonęła cię tak bez reszty ? - zaśmiała się .
- Wierzysz w wampiry ? - spytałam śmiertelnie poważnym i ochrypłym tonem.Moja przyjaciółka otworzyła szerzej oczy .
-Co
ty tak nagle o wampirach ? Przecież wiesz że nie wierze w
wampiry,syreny,krasnoludki i te inne bzdury z komiksów. - powiedziała
zdziwionym tonem.Tak na prawdę wierzyła tylko w wróżkę zębuszke.Zawsze
gdy wypadł jej ząb chowała go pod poduszkę ,ale mogli by ją żywcem
podpalić , itak by się nie przyznała.
-No tak , przepraszam .
-Wszystko dobrze ?
-Tak,jasne.
-Solange ? - przymrużyła oczy. - Na pewno?
-Tak,Zoe
.Na pewno - Posłałam jej najbardziej przyjazny uśmiech na jaki było
mnie w tej chwili stać.Nikt , nie mówił że musiał być szczery.Grunt ,
żeby ona uwierzyła że nic się nie dzieje.
-No okej- powiedziała po chwili ciszy - O ,patrz , idzie kelner z naszym jedzeniem.
-Proszę bardzo - powiedział kelner podając nam z wielkiej srebrnej tacy nasze zamówienia,
-Dziękuje - powiedziałyśmy równocześnie i gdy tylko odszedł zaczęłyśmy jeść.
Ja szybko skończyłam moją sałatkę za to Zoe spaghetti zajęło trochę dłużej.
Gdy skończyła ,otarła pobrudzoną sosem bolognese twarz i uśmiechnęła się szeroko.
-Dziś
już chyba nic nie zjem - wybukała. - no może prócz tych pączków -
wskazała na talerz z pączkami.Uśmiechnęłam się , tym razem bardziej
przekonywająco.
Nagle dzwonek u drzwi knajpy zadzwonił i większość
ludzi w środku odwróciła głowę w tamtym kierunku.Do środka weszła
wysoka,chuda kobieta.Jej włosy do ramion miały odcień lnu.Błękitne oczy
podkreślał cień do powiek.Ubrana była dość skąpo.Góra od bikini,krótkie
spodenki i sandałki na rzemyki , ale z racji tego że było lato nikt nie
zwrócił na to szczególnej uwagi.No pewnie ,poza mną.
-A tą skąd tu
znowu przywiało ? - warknęła Zoe tonem , który od dawna kierowała
wyłącznie do jednej osoby.Sophie Frost.Nasz wspólny wróg numer jeden.Od
kiedy pamiętam ,zatruwa mi i Zoe życia.Zaczęło się gdy kiedyś Zoe przez
przypadek wylała na nią cole.Szczerze mówiąc nie wiem czy to był
przypadek , bo nigdy się nie lubiły ale od tamtego pamiętnego dnia
Sophie uwzięła się na nas niesamowicie.W sumie to na Zoe , przez jej
występek , ale ze względu na naszą przyjaźń wina przeszła również na
mnie.Męczyłyśmy się z nią przez całe gimnazjum i teraz męczymy się z nią
dalej , bo dalej chodzimy do jednej szkoły.Oczywiście Sophie jest
popularna w naszej szkole niczym Lady Gaga.Powiedzenie o niej ` diabeł w
ciele kobiety` to stanowczo za mało.My z Zoe mówiłyśmy o niej
patyczak.Chuda jak szkapa, obróć ją bokiem a praktycznie zniknie.
Dziś
oczywiście miała ze sobą cała te jej śmieszne klony ,które zrobiłyby
wszystko by wyglądać jak ona.Ostatnio nawet zrobiły operacje nosa by
mieć taki jak Sophie.Nigdzie się sama nie ruszała a już na pewno nie na
miasto.Gdy przechodziła obok naszego stolika stanęła na chwilę i
obrzuciła nas pełnym obrzydzenia spojrzeniem.
-Patrzcie ,patrzcie
kto się wybrał na zakupy.Dwie sieroty.Jak wy tu w ogóle przyjechałyście ,
na hulajnogach ? - powiedziała rozbawionym tonem.
Zoe ledwo zaszczyciła ją spojrzeniem.
-Ja za to nie latam na miotle tak jak ty - odparowałam.
-Miotle za 230 tysięcy dolarów - odcięła się i ruszyły w kierunku wolnego stolika.Zoe spojrzała na mnie
-Idziemy
stąd, Sol ? Nie mam ochoty patrzeć na te jej szkaradną buźkę.Pojedziemy
do mnie i oglądniemy jakiś film a potem cie odwiozę- powiedziała już
normalnym głosem .
-Okej . Rachunek Proszę ! - zawołałam do kelnera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz