poniedziałek, 14 maja 2012

ROZDZIAŁ 1

Budzik zadzwonił punkt o 9;00.W sam raz by zdążyć wyszykować się na zakupy z Zoe.
Ja i Zoe zostałyśmy przyjaciółkami już pierwszego dnia w gimnazjum.Teraz mamy po 17 lat,chodzimy do szkoły średniej i dalej trzymamy się razem.Prawdę mówiąc,przez te kilka lat stałyśmy się jak papużki nierozłączki.
Mieszkamy w Portland , w stanie Maine.Nasze domy dzieli dobre 35 minut jazdy samochodem , ale na nasze szczęście rodzice Zoe kupili jej niedawno samochód.W gruncie rzeczy , nie mieli wielkiego wyboru , zważając na to że gdy poprosiła po raz pierwszy wyśmiali ją a ona zrobiła strajk głodowy i nie jadła nic tak długo aż zamiast mieć skórę w kolorze herbatników , jak to zawsze , jej skóra miała raczej niespotykany na co dzień odcień szarości.Wtedy ugięli się i kupili jej czarnego Forda Fiestę.
Od tego czasu widujemy się praktycznie codziennie.Wstałam powoli z łóżka i i poszłam do łazienki.Umyłam zęby,uczesałam włosy ,ubrałam się i już miałam pędzić do kuchni gdy mój pokój przeszył dzwonek
telefonu.Ustawiłam Zoe specjalną melodyjkę więc nie musiałam patrzyć kto zakłóca mi poranny spokój.
 -Solange ! Solange ! - wrzeszczała do słuchawki.Ten jej nagły ryk prawił że zabolały mnie uszy , więc odsunęłam trochę słuchawkę od ucha. - Słuchaj , wiem że powinnam być u Ciebie za pół godziny ale muszę jeszcze podwieść gdzieś mamę bo jej bryka wyzionęła ducha.Tak więc spóźnię się 20 minut .Wybaczysz mi ,słonko ? - Już wyobrażałam sobie jak mruży oczy w tym jej słynnym geście ,którym zawsze wymuszała u mnie litość.
 -Okej , nic się nie dzieje . - powiedziałam ,czując że zaczynam się uśmiechać - nie musisz mnie słoneczkować.Będę czekać pod główną ulicą ,ok?
 -Ok , ok . To do zobaczenia .
 -Pa .
Mój dom był raczej w starym stylu ,miał stare skrzypiące okna i parkiety ,śliczną białą werandę i nie zmienił się zbyt odkąd przeprowadziliśmy się tu po śmierci dziadka.Stał na pagórku więc z werandy było widać było ścieżkę prowadzącą do głównej drogi , która z kolei prowadziła do centrum miasta , a za domem rozciągał się las.Dom był piętrowy i wielki a moim zdaniem aż za wielki jak na trójkę ludzi.Pokój rodziców był na dole , mój na górze więc całe piętro miałam praktycznie dla siebie.Przeszłam przez korytarz i ruszyłam na dół schodami.Zawsze gdy byłam mała po prostu ześlizgiwałam się po barierce na dół , a mama mnie za to ganiła.Teraz też chętnie bym to zrobiła ale ze względu na wiek już mi nie wypada.Całe moje dzieciństwo spędziłam na badaniu tego domu ,więc śmiało mogę powiedzieć że znam już każdy jego kąt , każdą szczelinę a ponieważ taty nie było całymi dniami z powodu pracy a mama była zajęta pracami domowymi ,nikt nie zwracał szczególnej uwagi na to co robiłam więc z dnia na dzień mogłam kontynuować odkrywanie.Mogłabym się założyć że żadne z nich nie wie że za starą półką z książkami dziadka jest drugie przejście do piwnicy.Najbliższy dom stał 10 km po lewej, więc raczej nie była to zaludniona okolica.
Weszłam do kuchni ,nałożyłam sobie sałatki i usiadłam przy stole na przeciwko mamy.Jej długie blond włosy ułożyły się idealnie na jej plecach a błękitne oczy świdrowały gazetę , którą czytała.Starałam się nie mlaskać żeby jej zbytnio nie zdekoncentrować.Położyła gazetę na stole i spojrzała na mnie z uśmiechem.
 -Cześć ,kochanie - powiedziała powoli.Strasznie kochałam ten łagodny i melodyjny głos mojej mamy.Nie dość że była śliczna to jeszcze taka miła i życzliwa.Tak , na pewno się po niej nie podałam.A na pewno nie z wyglądu.Jedyne co odziedziczyłam po mamie to twarz w kształcie serduszka.Cała reszta , między innymi mianowicie karmelowe włosy i zielone oczy przekazał mi w genach ojciec.Nawet charakter mam do niego podobny.
 -Część mamo - odpowiedziałam z uśmiechem od ucha do ucha.
 -Dziś jedziesz na zakupy z Zoe , tak?
 -Tak , chcemy sobie kupić jakieś nowe rzeczy do szkoły .
Właśnie , szkoła . Był 27 sierpnia więc nie długo zaczynała się szkoła.Nawet nie chciałam o tym myśleć, a tym bardziej o tym że większość wakacji spędziłam siedząc z Zoe przed telewizorem.Zoe poważne skręciła noge , a to nie pozwalało nam zbyt zaszaleć.Więc po prostu oglądałyśmy horrory i obżerałyśmy się popcornem.
 -W takim razie życzę miłego dnia.Ja pojadę do ciotki Sary i nie wiem o której wrócę więc lepiej weź sobie klucze.- powiedziała mama po czym wstała i wyszła z kuchni nucąc sobie jakąś piosenkę z radia.
 -Okej ! - wrzasnęłam i dokończyłam śniadanie.
Gdy skończyłam była już 9.05 więc szybko narzuciłam na siebie bluzę i pognałam w dół ścieżką.Nie licząc wywrotki na werandzie ,dotarcie do głównej ulicy zajęło mi znacznie mniej czasu niż się spodziewałam ,mimo to gdy dotarłam Zoe już opierała się o maskę samochodu po drugiej stronie ulicy i machała w górze rękami jak śmigłowiec.Rude włosy spięła w warkocz , który teraz spływał jej po ramieniu a oczy koloru piwnego wyglądały bardziej na złote w słońcu.
 -Juhu ! Sol ! - usłyszałam jak próbowała przekrzyczeć ruch na drodze.
Wyszczerzyłam się i odmachałam jej przechodząc przez ulicę.
-Nie wiem jak ty ale ja w tym roku biorę lekcje biologi na bardzo poważnie ? - powiedziała Zoe gdy jechałyśmy już w kierunku centrum Portland.
 -No ja też . - nie ma się co dziwić , w tym roku biologi miał nas uczyć pan Sparks , nauczyciel , który jako jedyny w histori naszej szkoły nie przepuścił 34 uczniów .
Do tej pory uczyła nas pani Hard więc zamiast na lekcji ,my z Zoe skupiałyśmy się na
lepszych tematach , na przykład ciuchach.
 -Mówię serio , Solange .Chcę zdać ten rok.
 -Wiem ,Zoe , ja również .
 -Ale będziemy siedzieć razem w ławce ?
 -A niby z kim miałabym siedzieć ,głuptasie.
 -A wstąpimy po zakupach na pączki ?
 -Hahaha , jasne - odparłam z uśmiechem.
Gdy już dojechałyśmy do centrum Portland , Zoe zaparkowała na parkingu przy katedrze i ruszyłyśmy do naszych ulubionych butików.Dopiero po dobrej godzinę Zoe znalazła w końcu coś dla siebie , mi zajęło to 2 minuty po wejściu do pierwszego butiku.Nie jestem osobą która przejmuje się zbytnio ubiorem i nie przeszkadza mi to.
 -Co myślisz o tej ? - Zoe wyszła z przymierzalni w idealnie dopasowanej błękitnej sukience.
Błękit poważnie kłócił się z kolorem jej włosów a z racji tego że Zoe nie należała raczej do tych chudych panienek cheerleaderek , na brzuchu malowały się dwa wałki tłuszczu.
 -A nie wolisz raczej czegoś luźniejszego ? - spytałam uprzejmym tonem. - Poza tym ten kolor zupełnie nie pasuje.
 - Hmm , może masz raje , nie wiem co mnie tak wzięło na ten błękit. - powiedziała po czym wróciła do przymierzalni.Przymierzyła jeszcze około trzynaście zestawów aż w końcu znalazłyśmy ten właściwy.Gdy skończyłyśmy robić zakupy było już południe więc poszłyśmy do naszej ulubionej knajpki `Anastazia` na lunch i pączki ,bez których Zoe nie przeżyła by dnia.Weszłyśmy do środka i rozejrzałyśmy się za wolnym stolikiem,wolnych bylo kilka ale ostatecznie usiadłyśmy przy tym obok okna.
 -Co podać ? - spytał kelner wręczając nam po menu .
 -Ja wezmę Spaghetti i szklankę soku pomarańczowego oraz trzy pączki - podyktowała mu powoli Zoe ,tak żeby spokojnie sobie wszystko zapisał.
 -Ja poproszę sałatkę owocową,pączka i szklankę soku bananowego .- powiedziałam oddając mu menu.Kelner poszedł po nasze zamówienia od razu ale ludzi w knajpie było sporo więc spodziewałam się przynajmniej pół godzinnego czekania.
 -Nie obrazisz się ,jeśli na chwile zostawię cie samą i pójdę do wc? -zaśmiała się Zoe
 -jasne że się nie obrażę , idź śmiało - odpowiedziałam z uśmiechem a po sekundzie Zoe ruszyła do wc , nie , wręcz pokłusowała.Oparłam ręce o blat stołu i wyjrzałam przez okno.
I zamarłam .Po drugiej stronie ulicy stał zakapturzony mężczyzna ,i może to moja wyobraźnia płatała mi figle ale wydawało mi się że patrzy prosto na mnie.Nie miałam czasu się przyjrzeć bo gdy tylko zorientował się że również go obserwuję od razu zniknął w alejce.Jeszcze przez dobre dwie minuty patrzyłam w tamto miejsce.
To niemożliwe , niemożliwe - powtarzałam sobie w duchu.
Jak ten gościu z mojego snu, identyczna sylwetka.
Od tygodnia co noc śniła mi się ta sama czarna sylwetka mężczyzny , nigdy nie widziałam jego twarzy ,nigdy mnie nie skrzywdził, ale instynktownie za każdym razem wiedziałam że muszę uciekać .Ostatniej nocy mnie dopadł.Przygwoździł do drzewa i zobaczyłam kły.
Białe jak śnieg i ostre jak brzytwa.Chciałam opowiedzieć o tajemniczych snach Zoe , ale kto normalny uwierzyłby że jego przyjaciółkę nawiedza w snach wampir.Na pewno nie Zoe,ona nigdy nie wierzyła w takie cuda.Recz w tym , że ja też nie.Gdy przyśniło mi się to pierwszy raz , nie przejęłam się tym zbytnio , każdy czasem miewa koszmary.Kiedy zaczął się powtarzać co noc, przestraszyłam się nie na żarty.Teraz , gdy zobaczyłam tego gościa, zwątpiłam teorie że to tylko przypadek.Ale co ten mężczyzna mógł ode mnie chcieć ? I czy to w ogólne możliwe żeby był wampirem ? To nie było dziwne .. To było absurdalnie nielogiczne.
 -Już jestem ! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Zoe.Usiadła na swoim miejscu naprzeciwko mnie - Jaka to myśl pochłonęła cię tak bez reszty ? - zaśmiała się .
- Wierzysz w wampiry ? - spytałam śmiertelnie poważnym i ochrypłym tonem.Moja przyjaciółka otworzyła szerzej oczy .
 -Co ty tak nagle o wampirach ? Przecież wiesz że nie wierze w wampiry,syreny,krasnoludki i te inne bzdury z komiksów. - powiedziała zdziwionym tonem.Tak na prawdę wierzyła tylko w wróżkę zębuszke.Zawsze gdy wypadł jej ząb chowała go pod poduszkę ,ale mogli by ją żywcem podpalić , itak by się nie przyznała.
 -No tak , przepraszam .
 -Wszystko dobrze ?
 -Tak,jasne.
 -Solange ? - przymrużyła oczy. - Na pewno?
 -Tak,Zoe .Na pewno - Posłałam jej najbardziej przyjazny uśmiech na jaki było mnie w tej chwili stać.Nikt , nie mówił że musiał być szczery.Grunt , żeby ona uwierzyła że nic się nie dzieje.
 -No okej- powiedziała po chwili ciszy - O ,patrz , idzie kelner z naszym jedzeniem.
 -Proszę bardzo - powiedział kelner podając nam z wielkiej srebrnej tacy nasze zamówienia,
 -Dziękuje - powiedziałyśmy równocześnie i gdy tylko odszedł zaczęłyśmy jeść.
Ja szybko skończyłam moją sałatkę za to Zoe spaghetti zajęło trochę dłużej.
Gdy skończyła ,otarła pobrudzoną sosem bolognese twarz i uśmiechnęła się szeroko.
 -Dziś już chyba nic nie zjem - wybukała. - no może prócz tych pączków - wskazała na talerz z pączkami.Uśmiechnęłam się , tym razem bardziej przekonywająco.
Nagle dzwonek u drzwi knajpy zadzwonił i większość ludzi w środku odwróciła głowę w tamtym kierunku.Do środka weszła wysoka,chuda kobieta.Jej włosy do ramion miały odcień lnu.Błękitne oczy podkreślał cień do powiek.Ubrana była dość skąpo.Góra od bikini,krótkie spodenki i sandałki na rzemyki , ale z racji tego że było lato nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi.No pewnie ,poza mną.
 -A tą skąd tu znowu przywiało ? - warknęła Zoe tonem , który od dawna kierowała wyłącznie do jednej osoby.Sophie Frost.Nasz wspólny wróg numer jeden.Od kiedy pamiętam ,zatruwa mi i Zoe życia.Zaczęło się gdy kiedyś Zoe przez przypadek wylała na nią cole.Szczerze mówiąc nie wiem czy to był przypadek , bo nigdy się nie lubiły ale od tamtego pamiętnego dnia Sophie uwzięła się na nas niesamowicie.W sumie to na Zoe , przez jej występek , ale ze względu na naszą przyjaźń wina przeszła również na mnie.Męczyłyśmy się z nią przez całe gimnazjum i teraz męczymy się z nią dalej , bo dalej chodzimy do jednej szkoły.Oczywiście Sophie jest popularna w naszej szkole niczym Lady Gaga.Powiedzenie o niej ` diabeł w ciele kobiety` to stanowczo za mało.My z Zoe mówiłyśmy o niej patyczak.Chuda jak szkapa, obróć ją bokiem a praktycznie zniknie.
Dziś oczywiście miała ze sobą cała te jej śmieszne klony ,które zrobiłyby wszystko by wyglądać jak ona.Ostatnio nawet zrobiły operacje nosa by mieć taki jak Sophie.Nigdzie się sama nie ruszała a już na pewno nie na miasto.Gdy przechodziła obok naszego stolika stanęła na chwilę i obrzuciła nas pełnym obrzydzenia spojrzeniem.
 -Patrzcie ,patrzcie kto się wybrał na zakupy.Dwie sieroty.Jak wy tu w ogóle przyjechałyście , na hulajnogach ? - powiedziała rozbawionym tonem.
Zoe ledwo zaszczyciła ją spojrzeniem.
 -Ja za to nie latam na miotle tak jak ty - odparowałam.
 -Miotle za 230 tysięcy dolarów - odcięła się i ruszyły w kierunku wolnego stolika.Zoe spojrzała na mnie
 -Idziemy stąd, Sol ? Nie mam ochoty patrzeć na te jej szkaradną buźkę.Pojedziemy do mnie i oglądniemy jakiś film a potem cie odwiozę- powiedziała już normalnym głosem .
 -Okej . Rachunek Proszę ! - zawołałam do kelnera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz