poniedziałek, 14 maja 2012

ROZDZIAŁ 3

Cam Hagen.Poznałam go szybciej niż planowałam.
Wieczorem przed zaśnięciem cały czas myślałam o tej całej sytuacji.
Cam był naprawdę przystojny ale coś mi w nim nie pasowało.Nie wiedziałam tylko co.
Następnego dnia w szkole pojawił się na biologi i dopóki nie zaczęła się lekcja cały czas mi się przyglądał.Zoe chyba to zauważyła ,bo znacząco szturchnęła mnie łokciem.
Zignorowałam ją.
Jak ostatnio ,gdy wszedł Pan Sparks, w sali zapanowała absolutna cisza i spokój.
Twarz miał jak zwykle bez wyrazu.Przeleciał wzrokiem klasę i zatrzymał się na dłuższą chwile tylko przy dwóch osobach.Przy mnie i Camie.
Usiadł przy biurku i zaczął czytać listu obecności.Na chwile się zamyślił.
 -Cam Hagen ?
 -Obecny - Odpowiedział Cam obojętnym tonem.
 -Hagen ... - Pan Spark podrapał się po brodzie.Wyglądał tak jakby coś mu to nazwisko mówiło ale wcześniej nie zwrócił uwagi.Spojrzał jeszcze raz na Cama i spoważniał.- Powiedz mi Cam , czy masz może brata ?
 -Brata ? - Jego oczy rozszerzyły się na sekundę ,czego pewnie większość klasy nie zauważyła , i on również spoważniał - Tak , mam.Ale nie utrzymuje z nim kontaktu.
  -Aha.Dobrze wracajmy do lekcji.
Po szkole jak zwykle poszłam do knajpki z Zoe.
Zoe wydawała się jakaś taka nie swoja.Od rana dziwnie się zachowywała ale teraz gdy nie miała nawet ochoty na pączka nie mogłam zignorować tego faktu.
 -Hej ,Zoe.Coś się stało ?
 -Nie , nic takiego . - Kłamała.Zawsze gdy mnie okłamywała wiedziałam to od razu.
 -Ten numer Ci się nie uda. No mów o co chodzi.
 -Uznasz że to śmieszne , ale ostatnio mam uczucie jakby mnie ktoś śledził.Naprawdę , z początku się tym nie przejmowałam ale ostatnio sprawa się pogorszyła.Wczoraj jak wracałam ze szkoły coś wskoczyło mi na maskę.A raczej ktoś.Zatrzymałam auto i wyszłam ale nikogo nie było.Na serio się przestraszyłam.Przysięgam że ktoś tam był.- Zamurowało mnie.Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć.Siedziałyśmy w ciszy z dobre piętnaście minut ,gdy do środka wszedł Pan Sparks.Kolejna niespodziewana rzecz.Podszedł prosto do naszego stolika i popatrzył na mnie takim wzrokiem że chciałam szybko dać drapaka.
 -Zoe , przepraszam Cię ale czy mogłybyście zostawić rozmowę na kiedy indziej.Bardzo chciałbym porozmawiać z Solange sam na sam. - Był bardzo poważny.Zoe od razu spakowała zeszyty ,pożegnała się i ruszyła do wyjścia.Pan Sparks usiadł na przeciwko mnie.
 -Kontaktowała się z tobą ostatnio Sophie Frost ? - spytał.
 -Nie , hmm ale proszę pana.Wczoraj miała lekki wypadek i karetka wzięła ją do szpitala.
 -Wiem , ale pojawił się mały problem.Dziś rano z niego zniknęła. - powiedział spokojnie.
 -Jak to zniknęła ?! - Nie mogłam w to uwierzyć.Nie po wczorajszym.To ja byłam tą,która ją znalazła.Nie mogła dojść do siebie po czymś takim.Przecież prawdopodobnie ugryzł ją ... wampir.Ale zaraz... - Jak to pan wie ? Skąd ?
 - To długa historia ale gdyby się z tobą kontaktowała , powiedz mi natychmiast.- Powiedział surowo wyciągając komórkę.Podał mi swój numer i w razie gdyby Sophie się odezwała , kazał dzwonić.
 - Mogę pana o coś zapytać ?
 -Oczywiście.Pytaj.
 -Czemu pan tak tym się interesuje ? I czemu tak się pan na mnie popatrzył wtedy , na zajęciach gdy przeczytał pan moje nazwisko ? - Nie mogłam wytrzymać i musiałam o to spytać.To drugie pytanie nie dawało mi spokoju.
Mężczyzna popatrzył na mnie znów takim samym wzrokiem jak wtedy.W jego oczach widać było lekką udrękę.Nie wiem które z tych pytań tak go rozczuliło i dlaczego.
Patrzył na mnie dłuższą chwile po czym powiedział po prostu.
 -Znałem twojego dziadka i babcię.Przyjaźniliśmy się od lat.A ich śmierć dla każdego z nas była straszliwą tragedią.
Otworzyłam szerzej usta.
 -Znał pan moich dziadków ?
 -Tak.Anebelle i Finn Allen.Przyjaźniliśmy się prywatnie jak również w pracy byliśmy zespołem.
Właśnie.Czym w ogólne oni się zajmowali ?Znałam ich bardzo dobrze ale nie znałam odpowiedzi na to pytanie.Pamiętam że dziadek często znikał.Babcia też czasem dosłownie rozpływała się w powietrzu.
To tak jak teraz tata - pomyślałam.
 -Jak pracowaliście?Gdzie ?- Nie mogłam ukryć zainteresowania.Szczerze ,nawet nie próbowałam.Spojrzał na mnie przelotnie , bo zadzwonił telefon.Odebrał go ale mówił tak szybko że wyłapywałam co drugie słowo.
- Gdzie?Jaki zespół wysłaliście?Są wystarczająco doświadczeni?Teraz? Dobrze zaraz będę -
Odłożył słuchawkę i spojrzał mi prosto w oczy. - Musze iść , ale uważam że już czas by matka odpowiedziała Ci na twoje pytania.Przynajmniej połowę.Resztę poznasz w swoim czasie.-
Powiedział i wyszedł szybko z knajpki.
Pół godziny później siedziałam już w autobusie.
Gdy weszłam do domu mama siedziała w kuchni i czytała gazetę.Taty nie było .jak zwykle zresztą.Gdy zorientowała się że wróciłam odłożyła gazetę i odgrzała mi obiad.
Gdy zjadłam siedziałyśmy chwile w ciszy.Nie mogłam się już dłużej powstrzymać i powiedziałam prosto z mostu.
 -Mamo ,słuchaj.Mamy nowego nauczyciela od biologi ,Pana Sparksa.Powiedział że znał babcię i dziadka.
 -Lawrence Sparks ? - mama prawie zleciała z krzesła.Odłożyła gazetę i spojrzała mi prosto w oczy.Były inne niż zwykle.Jej melodyjny głosik przeszedł z prawie pisk.
 -Tak.Powiedział że pracował z babcią i dziadkiem i że się przyjaźnili.Gdy spytałam gdzie pracowali i co robili spoważniał i powiedział że już czas abyś odpowiedziała mi na pytania.
Więc , powiesz mi czym się zajmowali ? Pan Sparks,babcia i dziadek ? - Mama spoważniała.
Zawahała się przez moment i jakby stwierdziła że już czas mi powiedzieć,odpowiedziała.
 -Byli łowcami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz