Cam Hagen.Poznałam go szybciej niż planowałam.
Wieczorem przed zaśnięciem cały czas myślałam o tej całej sytuacji.
Cam był naprawdę przystojny ale coś mi w nim nie pasowało.Nie wiedziałam tylko co.
Następnego
dnia w szkole pojawił się na biologi i dopóki nie zaczęła się lekcja
cały czas mi się przyglądał.Zoe chyba to zauważyła ,bo znacząco
szturchnęła mnie łokciem.
Zignorowałam ją.
Jak ostatnio ,gdy wszedł Pan Sparks, w sali zapanowała absolutna cisza i spokój.
Twarz
miał jak zwykle bez wyrazu.Przeleciał wzrokiem klasę i zatrzymał się na
dłuższą chwile tylko przy dwóch osobach.Przy mnie i Camie.
Usiadł przy biurku i zaczął czytać listu obecności.Na chwile się zamyślił.
-Cam Hagen ?
-Obecny - Odpowiedział Cam obojętnym tonem.
-Hagen
... - Pan Spark podrapał się po brodzie.Wyglądał tak jakby coś mu to
nazwisko mówiło ale wcześniej nie zwrócił uwagi.Spojrzał jeszcze raz na
Cama i spoważniał.- Powiedz mi Cam , czy masz może brata ?
-Brata ? -
Jego oczy rozszerzyły się na sekundę ,czego pewnie większość klasy nie
zauważyła , i on również spoważniał - Tak , mam.Ale nie utrzymuje z nim
kontaktu.
-Aha.Dobrze wracajmy do lekcji.
Po szkole jak zwykle poszłam do knajpki z Zoe.
Zoe
wydawała się jakaś taka nie swoja.Od rana dziwnie się zachowywała ale
teraz gdy nie miała nawet ochoty na pączka nie mogłam zignorować tego
faktu.
-Hej ,Zoe.Coś się stało ?
-Nie , nic takiego . - Kłamała.Zawsze gdy mnie okłamywała wiedziałam to od razu.
-Ten numer Ci się nie uda. No mów o co chodzi.
-Uznasz
że to śmieszne , ale ostatnio mam uczucie jakby mnie ktoś
śledził.Naprawdę , z początku się tym nie przejmowałam ale ostatnio
sprawa się pogorszyła.Wczoraj jak wracałam ze szkoły coś wskoczyło mi na
maskę.A raczej ktoś.Zatrzymałam auto i wyszłam ale nikogo nie było.Na
serio się przestraszyłam.Przysięgam że ktoś tam był.- Zamurowało
mnie.Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć.Siedziałyśmy w ciszy z dobre
piętnaście minut ,gdy do środka wszedł Pan Sparks.Kolejna niespodziewana
rzecz.Podszedł prosto do naszego stolika i popatrzył na mnie takim
wzrokiem że chciałam szybko dać drapaka.
-Zoe , przepraszam Cię ale
czy mogłybyście zostawić rozmowę na kiedy indziej.Bardzo chciałbym
porozmawiać z Solange sam na sam. - Był bardzo poważny.Zoe od razu
spakowała zeszyty ,pożegnała się i ruszyła do wyjścia.Pan Sparks usiadł
na przeciwko mnie.
-Kontaktowała się z tobą ostatnio Sophie Frost ? - spytał.
-Nie , hmm ale proszę pana.Wczoraj miała lekki wypadek i karetka wzięła ją do szpitala.
-Wiem , ale pojawił się mały problem.Dziś rano z niego zniknęła. - powiedział spokojnie.
-Jak
to zniknęła ?! - Nie mogłam w to uwierzyć.Nie po wczorajszym.To ja
byłam tą,która ją znalazła.Nie mogła dojść do siebie po czymś
takim.Przecież prawdopodobnie ugryzł ją ... wampir.Ale zaraz... - Jak to
pan wie ? Skąd ?
- To długa historia ale gdyby się z tobą
kontaktowała , powiedz mi natychmiast.- Powiedział surowo wyciągając
komórkę.Podał mi swój numer i w razie gdyby Sophie się odezwała , kazał
dzwonić.
- Mogę pana o coś zapytać ?
-Oczywiście.Pytaj.
-Czemu
pan tak tym się interesuje ? I czemu tak się pan na mnie popatrzył
wtedy , na zajęciach gdy przeczytał pan moje nazwisko ? - Nie mogłam
wytrzymać i musiałam o to spytać.To drugie pytanie nie dawało mi
spokoju.
Mężczyzna popatrzył na mnie znów takim samym wzrokiem jak
wtedy.W jego oczach widać było lekką udrękę.Nie wiem które z tych pytań
tak go rozczuliło i dlaczego.
Patrzył na mnie dłuższą chwile po czym powiedział po prostu.
-Znałem twojego dziadka i babcię.Przyjaźniliśmy się od lat.A ich śmierć dla każdego z nas była straszliwą tragedią.
Otworzyłam szerzej usta.
-Znał pan moich dziadków ?
-Tak.Anebelle i Finn Allen.Przyjaźniliśmy się prywatnie jak również w pracy byliśmy zespołem.
Właśnie.Czym
w ogólne oni się zajmowali ?Znałam ich bardzo dobrze ale nie znałam
odpowiedzi na to pytanie.Pamiętam że dziadek często znikał.Babcia też
czasem dosłownie rozpływała się w powietrzu.
To tak jak teraz tata - pomyślałam.
-Jak
pracowaliście?Gdzie ?- Nie mogłam ukryć zainteresowania.Szczerze ,nawet
nie próbowałam.Spojrzał na mnie przelotnie , bo zadzwonił
telefon.Odebrał go ale mówił tak szybko że wyłapywałam co drugie słowo.
- Gdzie?Jaki zespół wysłaliście?Są wystarczająco doświadczeni?Teraz? Dobrze zaraz będę -
Odłożył
słuchawkę i spojrzał mi prosto w oczy. - Musze iść , ale uważam że już
czas by matka odpowiedziała Ci na twoje pytania.Przynajmniej
połowę.Resztę poznasz w swoim czasie.-
Powiedział i wyszedł szybko z knajpki.
Pół godziny później siedziałam już w autobusie.
Gdy
weszłam do domu mama siedziała w kuchni i czytała gazetę.Taty nie było
.jak zwykle zresztą.Gdy zorientowała się że wróciłam odłożyła gazetę i
odgrzała mi obiad.
Gdy zjadłam siedziałyśmy chwile w ciszy.Nie mogłam się już dłużej powstrzymać i powiedziałam prosto z mostu.
-Mamo ,słuchaj.Mamy nowego nauczyciela od biologi ,Pana Sparksa.Powiedział że znał babcię i dziadka.
-Lawrence
Sparks ? - mama prawie zleciała z krzesła.Odłożyła gazetę i spojrzała
mi prosto w oczy.Były inne niż zwykle.Jej melodyjny głosik przeszedł z
prawie pisk.
-Tak.Powiedział że pracował z babcią i dziadkiem i że
się przyjaźnili.Gdy spytałam gdzie pracowali i co robili spoważniał i
powiedział że już czas abyś odpowiedziała mi na pytania.
Więc , powiesz mi czym się zajmowali ? Pan Sparks,babcia i dziadek ? - Mama spoważniała.
Zawahała się przez moment i jakby stwierdziła że już czas mi powiedzieć,odpowiedziała.
-Byli łowcami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz