poniedziałek, 14 maja 2012
ROZDZIAŁ 4
Wbiłam wzrok prosto w oczy matki.
- Jak to byli łowcami ?- wyjąkałam.- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś ?
Moje zdumienie w jednej chwili zmieniło się w złość i rozczarowanie.
- Jeśli pozwolisz opowiem Ci wszystko od początku.
Pokiwałam głową jako znak że ją słucham.
- Wampiry pojawiły się na ziemi już dawno temu.Świetnie potrafiły koegzystować z ludźmi.Niestety ktoś zdradził i wszystkich podejrzanych o bycie jednym z nich spalono.Nie pozostał po nich żaden ślad.Morderstwa ustały.Ale po nie całym stuleciu oni wrócili w jeszcze większych szeregach niż przedtem.Zaczęła się prawdziwa epidemia.Znajdowano ludzi wyssanych całkiem z krwi.Uznano to za wojnę , ale z góry przesądzonym wynikiem.Dlatego ludzie zdeklarowali się i powstał zakon.Nazwali go Zakonem Czarnej Róży.Każdy mógł do niego wstąpić.Ludzi szkolono specjalnie do zabijania tych bestii.I tak to ludzie walczyli z wampirami przez długie lata.Nikt nigdy nie mógł wygrać ostatecznie.Dziś zakon liczy członków 17 rodów, w tym pięć rodów założycieli.Nasz , Allenów jest jednym z tych pięciu.Od pokoleń nasza rodzina służy w tym zakonie.Za dwa miesiące kończysz 16 lat.Twoja babcia,dziadek,ja i ojciec w tym wieku zaczęliśmy przygotowania.Wiesz,walka w ręcz i tego typu rzeczy.
- A co z panem Sparksem ? - To było jedyne pytanie które nasunęło mi się na myśl.
- Lawrence Spark również należy do jednego z rodów założycielskich.Dzielnie walczył z moimi rodzicami w drużynie aż pewnego dnia zostali zabici przez wampira.Skoro uznał że już czas , to na pewno ma racje.Jest bardzo doświadczonym łowcą.Nie wiem tylko dlaczego postanowił uczyć w twojej szkole.Będę musiała z nim porozmawiać.
- Więc ty i tata też jesteście członkami zakonu ?Dlatego tata tak często znika?
- Tak.My również należymy do zakonu.
- To dlaczego ty cały czas siedzisz w domu .
- Kochanie , łowny i wampiry są naturalnymi wrogami.Polujemy na siebie od dawna.Ale nas starają się zlikwidować za wszelka cenę.Zakon stanowi dla wampirów w tych czasach największe zagrożenie , dzięki naszym umiejętnością i broni.O jednego mniej z nas to kilku więcej z nich.Gdy cię urodziłam postanowiłam na jakiś czas porzucić zakon i zająć się tobą i twoim bezpieczeństwem.Kochanie, jesteś najważniejsza.
To było za dużo jak na jeden dzień , w głowie miałam totalny chaos.
Nawet nie poczułam kiedy na moich policzkach pojawiły się łzy.
- Mamo , nic nie rozumiem. - mój z początku cichy i piskliwy głosik przeszedł teraz w płacz.
Mama przytuliła mnie mocno.
- Wiem że to sporo do ogarnięcia ale nie jesteś sama ,pamiętaj o tym.
Nagle coś mi się przypomniało , przez chwile tuląc się do mamy myślałam czy powiedzieć jej o tym czy nie.Ale nic już nie mogło być bardziej skomplikowane.
-Mamo , słuchaj jest coś o czym chce Ci powiedzieć.
-Co sie stało , skarbie ? - spytała dalej mnie tuląc.
-Od jakiegoś czasu śni mi się jeden koszmar.Ciągle ten sam sen ,to samo miejsce i ten sam mężczyzna który chyba jest ... - urwałam bo mimowolnie przypomniał mi się ten przerażający uśmiech i te kły.
- Jest wampirem-Dokończyła mama i zerwała się z miejsca . - Chodź za mną Solange!
- Ale gdzie ? Po co ?
- Po prostu chodź !
Zeszłam za nią do piwnicy.Po co tam idziemy skoro nic tam nie ma ciekawego.Znam swój cały dom jak własną kieszeń, calutki...Albo i nie.
Po odsunięciu jednego ze starych regałów mama przycisnęła którąś z cegieł i ściana się rozsunęła i mama weszła do jakiegoś pomieszczenia.Jedynego w domu o którym istnieniu nie miałam pojęcia.A może było ich więcej ?
Boże. - pomyślałam - Jak w typowym filmie szpiegowskim.Wystarczyło wcisnąć cegłę.Mogłam się bardziej przyłożyć w szpiegowaniu,a teraz na pewno nie stałabym jak ten łoś .
Weszłam za mamą i nagle pokój zalała jasność.Był nie dużo większy od mojego pokoju.
Na podłodze i regałach stało dużo pudeł z książkami, za ścianach wisiało dużo obrazów..Mama wyjęła z jednego srebrną księgę i zaczęła czegoś szukać.Usiadłam na jednym z kartonów i rozglądałam się po obrazach i tytułach książek.
- Niczego nie ruszaj - Ostrzegła mama.Chyba nigdy nie słyszałam jej tak poważnej.
Na pewno coś ukrywała.Dwie książki przykuły moją uwagę.Jedna była o historii zakonu.Dokładnej i całkiem prawdziwej bo możliwe że mama coś przekręciła, druga za to opisywała losy do tej pory najbardziej niebezpiecznych wampirów - wrogów zakonu.Mama musiała coś przede mną ukryć , nie była by normalną matką gdyby powiedziała mi wszystko.Nagle w jej kieszeni zadzwonił telefon.
- To Lawrence.Zostań tu i nic nie ruszaj. - I wyszła.
Tak , to była okazja na którą czekałam.Wzięłam te dwie książki pod pachę i zasunęłam bluzę.Dziękowałam bogu że dziś założyłam największą jaką mam w szafie.
Po chwili wróciła mama ,wyraźnie zbladła.Chyba nie była to miła rozmowa o szkole.Chociaż nawet pewnie nie była by miła z moimi ocenami.Dopiero co zaczął się rok szkolny a już miałam trzy jedynki.
- Solange , nie wiesz jak wygląda ten wampir ,który ci się śni ?
- Nie , zawsze widzę tylko jego kły.Myślałam że to zwykły koszmar ale ostatnio gdy wracałam do domu zobaczyłam że Sophie leży na ziemi cała we krwi.- Panika wzięła nade mną górę i zaczęłam opowiadać mamie wszystko z tamtego wieczora.- Czy pan Sparks powiedział Ci już że zniknęła ze szpitala ? -Mama tylko pokiwała głową.
-Słuchaj uważnie co ci teraz powiem- zaczęła wyraźnie , robiąc przerwy by odpowiednio dobrać słowa - Te twoje sny , to nie są tylko sny jak już zdążyłaś zauważyć.Ja i Lawrence uważamy że to prawdziwy wampir manipuluje twoimi snami ,by dać ci ostrzeżenie że wybrał cię już jako ofiarę.To dlatego pan Sparks zaczął uczyć w twojej szkole,by mieć cię na oku i chronić.Nie wiemy jeszcze kto to ale na pewno ktoś czyha na twoje życie.Ale nie bój się , nie pozwolimy cię skrzywdzić.Przepraszam że właśnie tak zaczęła się twoja przygoda z zakonem.-
Przygoda ? - pomyślałam .Czy ty sobie kpisz , kobieto ?Mówisz że jakiś wampir chce mnie zabić a później wyjeżdżasz mi z przygodą , dobre mi sobie. - Pan Lawrence i inni już się tym zajęli.Sophie napadł wampir , później zniknęła ze szpitala więc to może mieć związek ze sprawą.Póki co uważaj na to z kim się zadajesz.A i jeszcze jedno.Nie tylko ty jedna dziś dowiedziałaś się o sobie prawdy.- powiedziała mama , a w jej głosie było słychać jakby chciała mi zrobić niespodziankę.Cóż, zły moment sobie wybrała.
- Co ? - zapytałam zmieszana.Teraz już chyba nic nie mogło mnie bardziej pogrążyć.
- Twoja przyjaciółka potrzebuje cie pewnie teraz tak samo jak ty jej. - powiedziała spokojnie.
- Zoe ? - Otworzyłam szerzej oczy , ale zaraz je zmrużyłam-Niby czemu?- Teraz to jednak zaskoczyła mnie najbardziej.Co Zoe mia wspólnego z zakonem ?Przecież nawet nie wierzy w wampiry.To takie nielogiczne że aż śmieszne.
Mama wyjęła z dużej skrzyni zwój pergaminu.Miał co najmniej ze sto lat.
Rozwinęła go i kazała czytać.To był spis rodzin które należą do zakonu , pięć pierwszych napisana złotym kolorem.W tym rodziny Allen i Sparks.Zjechałam niżej wzrokiem i zesztywniałam do reszty.Wśród tych rodzin było nazwisko Turner, nazwisko Zoe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz