- To jakaś historyjka wyssana z palca - podsumowała Zoe następnego dnia gdy jechałyśmy do szkoły.
-
Tak myślisz? Mi się wydaje że powinnyśmy to przemyśleć na spokojnie,bo
nie wydaje mi się że moja mama wymyśliłaby takie coś.I jeszcze pan
Sparks jest w to wmieszany.
Zoe cała zesztywniała.Widziałam że jest tak zdezorientowana co ja.
-
Posłuchaj siebie Solange.To śmieszne - wybuchnęła - Że niby nasi
dziadkowie polowali na wampiry.Rodzice to samo.I niby my za niedługo też
mamy kopać im tyłki.To niedorzeczne.
- Sama już nie wiem co myśleć.
- Ty lepiej pomyśl o czymś realnym.Na przykład o ocenach.
- Wiem , nie są zbyt dobrze.Ale twoje wcale nie lepsze.
- Co ty nie powiesz.Słuchaj Sol , na weekend wyjeżdżam na wieś.
- Co ? Czemu ?
- Chcę odreagować i wszystko przemyśleć.I oczywiście porozmawiać jeszcze raz z rodzicami.Tobie radziłabym to samo.
- Na ile jedziesz?
- Na tydzień.
Resztę drogi przejechałyśmy w ciszy.Zoe wydawała się jakaś przybita.
Wczoraj
po rozmowie z mamą dzwoniłam do niej , ale nie odbierała.Pomyślałam że
pewnie jest w zbyt dużym szoku żeby wiedzieć co się dzieje dookoła.
-
O właśnie, słyszałaś że znowu w szkole jest jakiś nowy ? - Gdy
wchodziłyśmy do szkoły w końcu się uśmiechnęła.Nawet jeśli nie był to
szczery uśmiech ,i tak mi ulżyło.
- Jaki znowu ?
- Wiem tylko że ma na imię Nicholas.
Równo z dzwonkiem wszyscy zajęliśmy swoje miejsca.Nie było Cama.Ani tego nowego -Nicholasa.Do sali weszła dyrektorka.
- Witam Was ,kochani.Dzisiaj to ja będę prowadzić zajęcia.
- A co z panem Sparksem ? - Spytał ktoś z klasy.
- Wziął kilka dni wolnego.Naprawdę, nie macie się czym przejmować.
Zoe kopnęła mnie w krzesło.
- Coś mi tu śmierdzi i to nie te żaby w słoikach
- No.Ciekawe czemu go nie ma.Rodzice mówili Ci coś o Sophie ?
- Coś wspominali ale byłam taka zbulwersowana że ich nie słuchałam.
- Myślisz że to ma coś z nią wspólnego ?
Już
miała otworzyć buzię by odpowiedzieć ale uciszyła nas dyrektorka.Jej
lepiej nie podpaść więc wolałyśmy dokończyć rozmowę po lekcjach.
W
czasie lekcji biologii z nauczycielem,który nic o niej nie wie , zajęcia
nie są zbyt ciekawe.Nie żeby pan Sparks coś wiedział , bo jeśli
faktycznie jest łowcą to po co mu
uczyć się o
mikroorganizmach,genetyce i tego typu rzeczach.Ale i tak był lepszy od
pani Lee.W czasie zajęć po klasie wędrował liścik od Toma.Robił dziś
imprezę
.Zapraszał nas wszystkich bez wyjątków.Zoe podsunęła mi pod rękę liścik.
CO TY NA TO ŻEBY ZAPOMNIEĆ NA CHWILE O WCZORAJSZYM DNIU , IŚĆ NA IMPREZĘ I DOBRZE SIĘ BAWIĆ ?
WCHODZĘ W TO - odpisałam i uśmiechem podałam jej kartkę.
Gdy
szłam do domu ścieżką modliłam się żeby mamy nie było w domu.Na pewno
zaczęła by mówić o zakonie a ja nie miałam najmniejszej ochoty tego
słuchać.
Nie dziś.Nie teraz, kiedy planowałam iść na imprezę i dobrze się bawić.
Bóg
mnie wysłuchał bo gdy dotarłam , nikogo nie było w domu.Wzięłam szybki
prysznic.Gdy włosy wyschły ,lekko się pofalowały więc pozwoliłam im po
prostu opaść na ramiona.
Rzęsy przejechałam dwa razy maskarą.Cerę
miałam zdrową więc uznałam że więcej make-up'u nie potrzebuję.Ubrałam
krótkie spodenki,top i sweterek.
Telefon zawibrował na stoliku.To był
sygnał że Zoe czeka już na ulicy więc szybko napisałam mamie kartkę
żeby się nie martwiła i ruszyłam biegiem w dół ścieżki.
Dom Toma był
na drugim końcu miasta.Nie należał do tych pospolitych domów, jak mój.To
była prawdziwa willa, jak w filmach o bogaczach.Miała basen i tak
dalej.
Nie dość że ledwo dotarłyśmy , z moimi zdolnościami
nawigacyjnymi to jeszcze później miałyśmy problem z
parkowaniem.Zaprosił chyba całą szkołę i cudem było znaleźć puste
miejsce.
Tym bardziej że impreza się już zaczęła.
Gdy weszłyśmy do środka po niedługiej chwili straciłam Zoe z pola widzenia.Zostałam sama.
Każdego stąd znałam ze szkoły z widzenia.Nie należę do samotników ale duszą towarzystwa to raczej też nie jestem.
Podeszłam do stolika z napojami,wzięłam szklankę soku i krążyłam z nią po całym domu.Bawiąc się w turystę przeszkodziłam chyba
z trzem parą w scenach intymnych.Nie za fajnie.Usiadłam na schodach i obserwowałam w ciszy przechodzących ludzi.
Nie
miałam zamiaru do żadnego się odzywać.Nagle ktoś złapał mnie za
ramię.Odskoczyłam z krzykiem.Przez chwilę zastanawiałam się czy chce
wiedzieć kto to.
- Przepraszam , nie chciałem się wystraszyć - powiedział cichy męski głos.Gdzieś już go słyszałam . -Jesteś Solange Allen?
Odwróciłam
szybko głowę i zobaczyłam promienny uśmiech chłopaka ,który pomógł mi
tamtego wieczoru gdy myślałam że mój marny żywot dobiegł końca.Od razu
zrobiło mi się lepiej
- Cześć.Tak , to ja. - wykrztusiłam - Masz na imię Cam ?
- Wow ,pamiętasz moje imię.Czemu siedzisz tu tak , sama ? - zapytał przekrzykując muzyke - Gdzie zgubiłaś przyjaciółkę ?
- Diabli wiedzą - krzyknęłam.
Rozglądał się chwile po domu aż w końcu podniósł sie.
- Chodź za mną - powiedział podając mi rękę.
- Gdzie ? - spytałam.Bóg jeden wie o czym ten chłopak myśli.Znam go dwa dni na litość boską.
Sądząc po jego nagłym wybuchu śmiechu musiał domyślić się co sobie pomyślałam.
- Gdzieś gdzie możemy spokojnie porozmawiać.-powiedział uśmiechając się - Porozmawiać.
Chwyciłam jego rękę.Miał sporo siły nawet jak na chłopaka.
Wyszliśmy na tyły domu i zaczęliśmy krążyć wokół basenu.
- Chyba nie lubisz zbytnio takich imprez Solange .
- Nie o to chodzi.
- To o co w takim razie ?
- Mam ostatnio zbyt dużo spraw na głowię.Nie umiem się skupić teraz na balowaniu.
- Jakich spraw ?
Skrzywiłam
się nieco.Gdybym powiedziała mu o Zakonie Czarnej Róży ,wampirach i
łowcach pomyślał by że uciekłam z psychiatryka.I najpewniej kazałby mi
tam wracać w trybie natychmiastowym.
- Różnych. Wybacz ale to sprawy bardziej osobiste.
- Rozumiem.Każdy ma jakieś sekrety.
Jego z natury czarne oczy zawstydziły by najciemniejszą noc ale teraz jeszcze bardziej zczarniały.
Chodziliśmy w kółko bez słowa chyba z pól godziny.Ta cisza zrobiła się nie zręczna.Spojrzałam na niego ukosem.
Był
wysoki i przystojny.Bardzo przystojny.Czarne włosy i jeszcze
ciemniejsze oczy.Ciałem też nie grzeszył.Miał na sobie szare spodnie i
czarny obcisły T-shirt ,
więc doskonale mogłam zobaczyć jego mięśnie
,które wyglądały jakby były wyrzeźbiona w marmurze.Był nieziemski.Nigdy
nie widziałam takiego chłopaka.
Nagle poczułam że się rumienię.
- O czym ja myślę do cholery - zganiłam samą siebie w myślach.
Pierwszy raz tak mi się zdarzyło pomyśleć o jakimś chłopaku, ale gdy chodziło o Cama takie myśli były w pełni uzasadnione.
-
Jesteś nowy ,prawda ? Skąd się przeniosłeś ? - zapytałam chcąc przerwać
cisze.Chociaż tak naprawdę chyba chciałam zająć się rozmową żeby
przestać o nim myśleć.
Przez chwilę milczał jakby zaskoczyło go to pytanie.
- Hmm .. Kalifornia - Podrapał się po brodzie. - Przeniosłem się z Kalifornii .
-Czemu ?
- To przez sprawy rodzinne.
-Aha,rozumiem.
W kieszeni za wibrował telefon.Nie zamierzałam odbierać
Cam spojrzał na mnie z rozbawioną miną.
-Zoe już zatęskniła ?
-Nie , to tylko pan Sparks.
-Lawrence Sparks ?
-No tak ,pan od biologii.
-Rozmawiasz z nim poza szkołą ? - jego oczy lekko się rozszerzyły ale zaraz znów je zmrużyć by ukryć zdziwienie.
Ja
sama się zdziwiłam że mówi mu na 'ty' ,jakby byli dobrymi
kumplami.Chociaż nie, dobrzy kumple nie mówią o sobie z wyraźną pogardą w
głosie.
-Tak.Jest jakby przyjacielem rodziny.
Twarz Cama zupełnie straciła wyraz.Głęboko o czymś rozmyślał.
- Nie wątpie że nim jest. - mruknął pod nosem.
- Proszę ?
- Nie , nic.Co Ci jeszcze mówił ?
-
Nie wiele.Mówił coś o twojej rodzinie.Dziwi mnie że w ogólne coś wie na
ten temat skoro dopiero co się przeprowadziłeś.Podobno masz słaby
kontakt z ojcem.
- Nie rozmawiam z nim.
- Czemu z nim nie rozmawiasz ?
- Długa historia.
- Chętnie wysłucham.
- Może kiedy indziej.- uśmiechnął się szelmowsko. - Hej ,skoro tyle wiesz o mnie to może teraz ty opowiesz coś o sobie.
- Co na przykład chciałbyś wiedzieć ?
- O tobie ? Wszystko.
Spojrzał na mnie czarnymi oczami..Nawet w oczach pana Sparksa było widać jakieś emocje,ale oczy Cama nie wyrażały
absolutnie
nic.Totalna pustka i zimno.Bił od nich lodowaty chłód.Aż przeszedł mnie
dreszcz ,gdy spostrzegłam że zbliżył się na niebezpieczną odległość.
Nasze
twarze dzieliło kilka centymetrów.Wiercił mnie wzrokiem.Wydawał się
inny.Jakby był zupełnie inną osobą.Zupełnie nie przypominał tego
chłopaka ,którego promienny uśmiech tak mnie urzekł.Jeśli chciał mnie
przestraszyć tą nagłą zmianą osobowości to rewelacyjnie mu
poszło.Chciałam odsunąć się od niego jak najszybciej.Problem w tym że
nie mogłam się ruszyć.Jakby wszystkie kończyny odmówiły posłuszeństwa.A
może tak na prawdę nie chciałam uciekać tylko zostać tu z nim.Spojrzałam
mu głęboko w oczy.Coś mnie do niego ciągnęło.Jakaś siła ,której nie
umiałam opisać.Poczułam że jesteśmy połączeni ze sobą więzią której nikt
nigdy nie będzie umiał pojąć.Nawet najbystrzejszy geniusz.Z jednej
strony podobało mi się to , ale z drugiej panicznie się bałam.Przecież
znam go od kilku dni.
-To nienormalne.Chociaż po ostatniej rozmowie z
mamą nic nie zdaje się przebić jej historii. - pomyślałam.- Nawet
tajemniczy Cam.
- O czym myślisz ? - Spytał i pochylił się.- Może o mnie,słońce?
Posłał mi szelmowski uśmiech.Nawet w najdzikszych fantazjach nie wyobrażałam sobie tak seksownego uśmiechu.
Teraz to mnie wgięło.Zaszumiało mi w uszach i serce przyśpieszyło rytm.
Może chciał mnie pocałować ? Nie wiem.Cokolwiek chciał zrobić nie zdążył bo nagle coś,
lub ktoś uderzyło w niego z ponadludzką szybkością i z hukiem wleciał do basenu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz