Nie było to dla mnie znów takie zaskoczenie.
- Tak jak myślałam - mruknęłam pod nosem - tylko czego ten drań od niej chce ?
- Tego się chce właśnie dowiedzieć ,kochana. - powiedział i palcami dotknął mojego policzka.
Poczułam ciepło na twarzy ale odwróciłam głowę mając nadzieje że nie zobaczy tego haniebnego rumieńca,który pojawił się nie bez przyczyny.- A teraz jeśli pozwolisz - kontynuował po czym chwycił moją talie,wstał i postawił mnie na ziemi.
- Gdzie idziesz ? - spytałam głupkowato.Popatrzył na mnie wzrokiem ''a czy to nie oczywiste?''
- Spać ? - uśmiechnął się - Czy to takie dziwne że nawet łowcy muszą odpoczywać?
- Nie,jasne że nie - pokręciłam głową śmiejąc się ze swojej głupoty - Dobranoc.
Puścił mi oczko i wyszedł.O dziwo ,poczułam się trochę samotna ale zignorowałam to wpijając się głową w poduszkę i zasypiając.
Następnego dnia wieczorem pojechaliśmy do BlackBird.Co prawda ,miejsce samo w sobie nie było złe ale nie miałam dobrych wspomnień z ostatnich razy ,gdy tu byłam.
Ale teraz jestem z Lucasem , wszystko jest inaczej ,myślałam tak gdy wchodziłam.
Ale nie spodziewałam się że zobaczę Zoe i Nicholasa złączonych w pocałunku.
Totalnie oszołomiona szturchnęłam ramie przyjaciela i pokazałam w ich stronę. - Patrz.
- A to dopiero - powiedział mój rozmówca gwizdając z rozbawieniem.
- Coś cię śmieszy ? - spojrzałam na niego z dezaprobatą - Nie miałeś jej pilnować ?
- Tylko w razie niebezpieczeństwa , ale widzę że to póki co wszystko jej odpowiada.
- I tak powinieneś coś zrobić !
- Jak zacznie krzyczeć to mi powiedz , na razie nie pale się do bójki z wampirem - odprawił mnie z kwitkiem podchodząc do jednego ze stołów bilardowych. - Chodź tu.
Mimo niechęci zbliżenia się do tej dwójki ,wykonałam zrobiłam co kazał.
Pierwszą partie rozegraliśmy szybko.Oczywiście wynik był z góry przesądzony ,bo ja prawie nigdy nie gram w bilard.Nie mogę powiedzieć że to działka facetów , ale im idzie znacznie lepiej.
- Fart ? Niewątpliwie . - podsumowała drugą turę ,którą też wygrał.
- Mowa przegrańca ? - powiedział z kpiącym uśmieszkiem.
- Wcale nie .Po prostu mówię jak jest.
- Chcesz coś do picia ?
- Sok.
- To zaraz wracam.Tylko mi gdzieś nie ucieknij.
- Nie zamierzam, itak byś mnie złapał , prawda ?
- Nie wątpliwie.- powiedział i ruszył w stronę baru.
Spojrzałam w kierunku ściany ,gdzie niedawno stali Zoe z Nicholasem , ale teraz szli ku drzwiom.
Zoe nawet na mnie nie spojrzała , przez co miałam ochotę tupnąć ze złości.
Ale nawet gdybym chciało to zrobić , nie zdążyłabym bo jej nikczemny towarzysz walnął mnie z bara i poleciałam na ścianę ,potykając się na własnych nogach.
- Ej ! - krzyknęłam za nim , ale nawet nie raczył się odwrócić.Uniosłam głowę i odwróciłam się do nich plecami.Z Zoe rozprawie się później , ale Nicholas prędzej czy później skończy z kołkiem w nodze.
Nie mam zamiaru go zabijać ,o nie.To będzie tylko małe ostrzeżenie.Może nie miałam doświadczenia jako łowca ale nawet ja wiedziałam że nie miałabym szans w bezpośrednim starciu z nim.Trzeba to będzie zrobić szybko i cicho.Z zadumy wyrwał mnie Lucas.- Twój sok.
- Dzięki.
- Coś nie tak ?
- Niby czemu ? Wszystko dobrze - prawie warknęłam.
- Jasne.Pij to i jedziemy.
- Gdzie ? - zastanawiał się dłuższą chwilę po czym odparł jakby nigdy nic ;
- Do zakonu.
Szklanka soku zniknęła w trzy sekundy i minutę później już odpalał motor.
- Gdzie jest ten zakon? - nie mogłam powstrzymać ciekawości.
- Zobaczysz.
-Jak wygląda ?
- Jak zwykły zakon.
Przez następną godzinę Lucas usłyszał chyba ze sto '' daleko jeszcze ?'' , aż w końcu przejechawszy długi las wyłoniło się przez nami wzgórze.Ale nie wzgórze było tu najważniejsze ,lecz budynek zbudowany na jego szczycie.Kamienna budowla,bardziej przypominała pałac niż zwykły zakon.
Jak w filmach , miała wysokie wierze i nawet fosę.Nie mogłam oderwać oczów od zamczyska aż wyjechaliśmy na sam szczyt wzgórza.Miało chyba z pięć pięter wysokości nie wliczając wierz trzy razy większych.Wszytko byłoby okej gdyby nie to że gdy się zatrzymaliśmy przy fosie ,obok głowy przeleciała mi strzała.Lucas momentalnie zeskoczył z motoru i uniósł ręce ,krzycząc;
- Stop ! To ja , Lucas Smith !
Nagle wielkie wrota otworzył się ze skrzypem a przed nami stanęła piękna kobieta z długimi kruczoczarnymi włosami splecionymi w warkocz, który opadał jej na ramiona.
Na tle złocistej karnacji , duże brązowe oczy przyglądały się nam nieufnie.
- Lucas ? - powtórzyła kobieta.
- To ja Trinity.
Na twarz Trinity wpłynął lekki uśmiech kiedy przybiegła do nas i rzuciła się Nicholasowi na szyję.
- Dawno się nie widzieliśmy ,Luc - spojrzała na mnie ,jakby dopiero teraz tak na prawdę mnie zauważyła - O , przyprowadziłeś koleżankę.Chyba wiesz że to surowo zakazane.- skarciła go.
- Tyle że to nie byle jaka koleżanka.Pozwól że przedstawię Ci Solange Allen.
Kobieta wyraźnie poruszona ,puściła Lucasa i stanęła naprzeciw mnie .
- Na prawdę to ty ? - spytała niedowierzającym tonem.
- Tak , jestem Solange - podałam jej rękę - Ty to pewnie Trinity ?
- Tak - podała mi rękę i lekko pochyliła przede mną - Wchodźcie do budynku.Zawiadomię resztę.
- Nie ! Czekaj ! - zawołał Lucas ,łapiąc ją za ramię - Jest już późno,nie mów nikomu że tu jesteśmy.
Pokaże tylko Sol zakon i już nas nie ma.Nie potrzebnie zawracać głowę innym.
- Jak sobie chcesz - powiedziała po czym znów schyliła się lekko do mnie i odchodząc powiedziała - Do zobaczenia , Solange.
W środku budynek wyglądał jak muzeum.Marmurowa posadzka,kamienne ściany jak z zewnątrz,wszędzie obrazy,wazy,posągi i bronie powieszone na ścianach.
- Ej , czemu ona mi się pokłoniła ?
- Powiem tak , tu w zakonie twoi dziadkowie , jak z resztą wszyscy inny przodkowie byli straszliwie szanowani i podziwiani ze względu na ich dokonania i nie tylko.Łowcy na całym świecie znają twoje nazwisko.Ale spokojnie,przywykniesz - Tak, to serio dodało mi otuchy.
Krążyliśmy po korytarzach przez pół godziny ale każdy wyglądał tak samo.
W końcu zatrzymaliśmy się pod masywnymi drewnianymi drzwiami.
- Co tam jest ? - spytałam
- Biblioteka.
Prychnęłam - A to nowość.
- Cóż , ale to jest bardzo ciekawa biblioteka.
- Zobaczymy - mruknęłam ,popychając wielkie drzwi.Gdyby Lucas mi nie pomógł ,pewnie by nawet nie drgnęły.No i miał racje.Nie było to zwykła biblioteka.Regały sięgały aż do sufitu , gdzieniegdzie zwisały kryształowe żyrandole , a w każdym wolnym miejscu na ścianie wisiał obraz.Zatrzymałam się przy jednym i zobaczyłam na nim dwie dobrze znane mi postacie.Anabelle i Finn Allen.Moi dziadkowie.
Łzy popłynęły mi po policzkach.Łzy nie tyle smutku co dumy.
Nagle usłyszałam ponowne skrzypnięcie drzwi.Tyle że Lucas stał tuż obok mnie.
- Ooł - szepnęłam do niego. - Co teraz ?
- Módl się ,żeby to nie był żaden se starszych bo zamkną nas z wierzy razem z wampirami.
Skuliłam się na samo wyobrażenie tej sceny.Nie zbyt przyjemnie.
Poczułam ulgę ,gdy zza jednego z regałów wyłoniła się kolejna piękność.
Ta była blondynką i miała jasną karnacje.Ale nie uśmiechała się jak Trinity.
Patrzyła na nas z dezaprobatą i irytacją.Jak na małe dzieci ,które się zgubiły w markecie.
- Proszę,proszę .Kogo nam tu przywiało - powiedziała oskarżycielskim tonem.- Lucas Smith we własnej osobie.W dodatku przyprowadził dziewczynę.Pozwolisz że wyrażę zdanie na temat zaistniałej sytuacji?
- Daj se siana , Leslie.- powiedział Lucas przewracając oczami.
- Wybrałeś złe miejsce na nocne schadzki z panienką.- podeszła do mnie i przyjrzała się badawczo.- Kim jest szczęśliwa wybranka Lucasa jeśli można spytać ? - powiedziała z sarkazmem.
- Jestem Solange.Solange Allen.- W oczach zobaczyłam jakąś dziwną emocje ale nie dała po sobie poznać że wywarło to na niej wrażenie.Już serio myślałam że spłynęło to po niej jak po kaczce ,kiedy klepnęła mnie w ramię i szepnęła ;- Musicie stąd szybko znikać.To nie najlepszy czas na zwiedzanie.
- Co się stało ? -włączył się znów Lucas.
- Sophie uciekła.
- Co ?! - krzykłam.Nie zbyt mądrze ,zważywszy na sytuacje.
- Tak , przed chwilą Lawrence to zauważył.I zaraz cały zakon stanie na nogi ,a gdy to się stanie lepiej żeby was tu nie było.Zadzwonię to ciebie później , Luc.
- Ok. Chodź, Sol . Spadamy.
Godzinę później siedzieliśmy w moim pokoju i ogarnialiśmy całą sprawę.
Lucas rozmawiał już z Leslie i sprawa nie wyglądała za dobrze.Sophie już prawię się dostosowała ale jakieś wspomnienie nie dawało jej spokoju i koniecznie chciała się na kimś zemścić.Nie wiadomo było jescze na kim.Gdy w końcu postanowiliśmy o tym nie gadać , Lucas znów położył się na łóżku w takiej samej pozycji jak zawsze.Ja leżałam o nim i moje myśli znów powędrowały ku jednej osobie.
Bardzo za nim tęskniła.Niemal czułam fizyczny ból gdy myślałam o naszych pocałunkach.
O chwilach gdy po prostu był obok mnie.Teraz zniknął i nikt nie wiedział gdzie jest.
Ale mimo wszystko chciałam wiedzieć co o mnie czuł.Może na prawdę całował mnie z powodu uczucia ,którym mnie darzył ? A może gardził mną od początku.To pytanie nie dawało mi spokoju.
Znów poczułam się bezradna i zaczęłam szlochać w poduszkę.Lucas od razu mnie przytulił.
- Czemu płaczesz?
- Nie ważne - kiedyś opowiem mu wszystko ,ale nie dziś.
- Nie chcę żebyś kiedykolwiek przy mnie płakała.- powiedział z cierpieniem w głosie.- Nigdy
- Czemu ?
- Bo Cię kocham,Sol.
http://koniec-poczatku.blogspot.com/ zapraszam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń